27

1.9K 277 234
                                    

27.

Bilans wieczoru: 

· Jedna para oczu wbita w podłogę

· Jedna para oczu wbita w Brunona

· Wściekła Marcelina

· Rozbawiony Zły Wilk.

Jakub, gdy tylko odzyskał resztki swej godności, ubrał się i zasiadł na kanapie tuż obok swojej mamusi. Marcelina nerwowym krokiem przechadzała się po pokoju, co chwilę patrząc z nienawiścią na męża.

— Co wam strzeliło do głowy?! — krzyknęła, przeskakując wzrokiem między Jakubem a Haliną. — Co wy sobie myśleliście!?

— A ty? Przyprowadziłaś tu swojego gacha! — odezwał się Kubunio w przypływie niezwykłej odwagi. Za sprawą siedzącej obok mamuni, oczywista, oczywistość.

— Kochanie, słyszysz? — wtrącił się Bruno, który niczym pan świata siedział rozparty na fotelu. — Fistaszek nazwał mnie gachem... — Z trudem powstrzymywał śmiech.

— To kim niby jesteś? — Jakub obrał metodę ataku. Nie miał jednak pojęcia, że Wilka się nie atakowało! Nigdy!

— Ja i Marcelina jesteśmy razem — oznajmił Bruno, chwytając blondynkę za nadgarstek i wciągając ją na swoje kolana. Marcelina milczała, bo bardzo spodobały jej się słowa Bruna. I kwaśna mina Kuby. I udręczona Haliny. Westchnęła jedynie cichutko, gdy silna, wytatuowana dłoń zacisnęła się na jej pośladku.

— Marcelina, to prawda? — W końcu i Halinka zabrała głos. — Nie ma już dla was żadnej szansy? — dodała z nadzieją.

— Droga pani, przypominam, że pani syn zdradzał Marcelinę, moczył swojego korniszonka w innej kobiecie i jakimś cudem ją zapłodnił! Jakiej szansy upatruje się pani w tej sytuacji?

— Kochają się! Marcelinka go kocha! — kobieta uniosła głos.

— Nonsens! Nie można kochać kogoś z takim przyrodzeniem. Myślę, że dobrym określeniem byłaby tu litość.

— Jest pan bezczelny!

— Szczery, droga pani, tylko szczery! — uśmiechnął się szeroko i spojrzał na Marcyś. — Idziemy? Irenka pewnie czeka z kolacją.

Jego słowa zabrzmiały tak, jakby rzeczywiście byli parą, jakby tworzyli udany związek, jakby lubił jej matkę. Miłe to było i wzbudzało całe mnóstwo dziwnych emocji w Marcelinie. Od radości, po smutek, bo przecież tylko udawał. Dla niej, ale jednak udawał. Zrozumiała też, że potrafił to robić znakomicie i zatrwożyła się przez ułamek sekundy, bo skoro łgał tak perfekcyjnie dla niej, to być może przeciwko niej też...

— Tak... tak, chodźmy. — Otrząsnęła się. — Tylko... co z mieszkaniem? — spojrzała na Jakuba.

— No... w zasadzie to mi wszytko jedno... — wydukał.

— Więc po co ta szopka? Mieliśmy już wszystko ustalone!

— Spłacę cię w ratach, tak jak to było ustalone.

Dopiero teraz Marcelina zrozumiała, że spotkanie w sprawie sprzedaży było jedynie wymówką, żeby móc ją odzyskać. Absurd! Niebawem Jakub zostanie ojcem, a mimo to byłby w stanie zostawić Klarę "Żmiję" Wąż, żeby znów wtulić się w ramiona codzienności przy niej. Codzienności, od której uciekł wprost między szczupłe uda kochanki. Nigdy!

— Jesteś żałosny — Brunon obrzucił Kubę pogardliwym spojrzeniem. — Ale wiesz, co? Powinienem ci podziękować, bo gdyby nie twoje wybryki, nie poznałbym jej — zerknął na Marcelinę przelotnie.

Po zachodzie słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz