2.

2.1K 264 86
                                    

Przed Wami drugi rozdział ❤️
Dziś miał pojawić się Brunon, ale musiałam odrobinkę zmodyfikować tekst, więc poznacie tego skurczybyka jutro 😅 Dzisiaj natomiast zaznajomicie się odrobinkę z pensjonatem i tym, co oferuje swoim gościom 🫢

@MadziulkaB, ten rozdział, z najlepszymi życzeniami urodzinowymi jest dla Ciebie 😘

2.

Mimo - oczywiście według Baśki - późnej pory, ruch na ulicach nie był zbyt duży, a co za tym szło, nie był też dokuczliwy. Marcelina rozsiadła się wygodnie na siedzeniu pasażera i przymknęła powieki. Cholera! Naprawdę to robiła! Zostawiała swoje dotychczasowe życie i uciekała na drugi koniec Polski. Jechała tam pełna nadziei i energii, chociaż nawet teraz ciężko było jej uwierzyć w to, że to naprawdę się dzieje. To było tak nieprawdopodobne, że trudno było to przyswoić, ale nie pozwalała czarnym myślom wedrzeć się do umysłu. Zepsułyby wszystko w mig!

- Przy najbliższej stacji benzynowej zamienimy się - oznajmiła Baśka, nie odrywając wzroku od drogi.

- Zmęczona? - Spytała Marcysia, wygrzebując z torebki telefon.

- Yhm... - mruknęła w odpowiedzi przyjaciółka i sięgnęła po plastikowy kubek, z którego upiła łyk zimnej już kawy. Oczywiście, że była zmęczona, inaczej paplałaby non stop.

Marcelina skrupulatnie sprawdziła skrzynkę odbiorczą, i odetchnęła z ulgą dopiero, gdy nie zauważyła żadnej wiadomości od Jakuba. Nie chciała z nim rozmawiać, pisać również. W ogóle nie chciała mieć z nim nic wspólnego.

Z głośnym westchnieniem weszła w SMS-a od mamy, która odkąd nauczyła się słać tekstowe wiadomości, robiła to bezustannie. Najbardziej jednak cierpiał na tym ojciec i ciocia Krysia.

Mamuś: Miałaś napisać! Lina! Jedziecie już? Baśka na pewno ma prawo jazdy? Ojciec pyta. Odpisz!

Nie potrafiła pohamować głośnego śmiechu. Ilekroć matula pisała do niej wiadomość, na końcu umieszczała wymowny komunikat, którego nie dało się zignorować. Wystukała wiec to, czego od niej oczekiwano, czując na sobie wzrok przyjaciółki. Miłe ciepło rozlało się też po jej sercu, gdy mama zwróciła się do niej „Lina". Tylko w rodzinnym domu tak ją nazywano, a ona szczerze to lubiła.

Marcelina: Baśka jest świetnym kierowcą. Uspokój tatę. Jesteśmy w drodze. Przed nami jakieś 200 kilometrów. Odezwę się jak dojedziemy. Kocham Was!

To powinno uspokoić Irenę Owczarską. Marcelina z uśmiechem na ustach schowała telefon i odsunęła nieco fotel, żeby móc rozprostować nogi. Gdyby istniało coś takiego jak teleportacja, korzystałaby z takiej możliwości za każdym razem, gdy wyruszała w podróż. Lubiła odwiedzać nowe miejsca, ale kilkugodzinna jazda autem, pociągiem, czy nawet lot samolotem sprawiały, że czuła jedynie frustrację i na domiar złego traciła ochotę na urlop.

- Nawigacja pokazuje, że za pięć kilometrów jest stacja. Zajedziemy. - Odezwała się Baśka.

- Jasne.

Po kilku minutach obie wysiadły z samochodu. Marcyś od razu popędziła w kierunku toalety, ale kątem oka dostrzegła również, jak jej przyjaciółka bacznie lustrowała auto, zapamiętując stan karoserii. Kupiła to cacko zaledwie dwa miesiące temu i teraz za każdym razem, gdy zostawiała go na parkingu, dokładnie sprawdzała lakier, żeby nie umknęła jej nawet mała ryska. Gdy tylko wrócą, zrobi dokładnie to samo. Kiedyś Marcelina przyłapała ją nawet, gdy robiła zdjęcia, żeby mieć do późniejszego porównania, ale Baśka zaprzeczyła, jakoby o to jej chodziło. Zresztą, czy można było się dziwić? Kobieta wydała na to auto kupę kasy. Ale trzeba przyznać, że nowiuteńka C-HR prezentowała się znakomicie.

Po zachodzie słońcaWhere stories live. Discover now