23

1.9K 266 185
                                    

23.

Nadchodzący dzień był dla Marceliny mocno stresogenny. Właściwie bolał ją brzuch odkąd tylko jej stopy zetknęły się z podłogą. Czuła się jak w potrzasku, bo przecież pracy potrzebowała, ale mając nad głową Brunona, jako szefa....? Nie! Nie na dłuższą metę!

Spać położyła się bardzo późno, bo przez wydarzenia z ubiegłego wieczoru nie była w stanie się uspokoić. Jej głowę zalewały coraz to nowsze scenariusze na najbliższe tygodnie i żaden nie był optymistyczny, no może poza bzykankiem... Tego z pewnością nie zabraknie, ale nie samym kutasem człowiek żyje!

Ósma czterdzieści trzy. Dla pewności zerknęła na zegarek jeszcze dwa razy. Głęboki oddech i mogła iść na spotkanie z tym idiotą. Dopiero dziś mogła przyjrzeć się wszystkiemu dookoła, bo choć była zdenerwowana, to rejestrowała znacznie więcej, niż jeszcze wczoraj. Dzisiaj wiedziała już, jakie zło czaiło się na górze. Odruchowo zadarła głowę i popatrzyła na ostatnie piętro. Wygładziła materiał bordowej sukienki "w kolanko", dłonią przejechała po włosach, żeby upewnić się, że nie wygląda właśnie jak paw stroszący piórka przed samicą i z głębokim westchnieniem przekroczyła próg budynku.

Ela powitała ją serdecznym uśmiechem zza kontuaru, gdzie siedziała nad dokumentami dla Brunona, których Krzysztof podpisać nie zdążył, bo naglącą sprawą okazała się dla niego Marcelina. Apetyczny naleśniczek, obok którego Wilk senior obojętnie przejść nie mógł. Może i chciał, ale nie potrafił. Taka natura.

Nad głową Elki widniał szyld z logo firmy. Zarys ogromnego wilczego łba i tuż pod nim napis: Wilk Hotele. "Mają rozmach, skur...czybyki" — pomyślała, odwzajemniając uśmiech nowej koleżanki.

— Marcelina! Cześć! Jak tam samopoczucie? — Kobieta zerknęła na zegarek. — Szef będzie lada moment, leć do siebie, pogadamy potem. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze!

— Poznaliśmy się wczoraj...

—Wczoraj?

— Musiałam na niego poczekać, chciał porozmawiać odnośnie mojej pracy.

— Ahaaaa... I jak wrażenia? — Macelina wyczuła, o co chodziło Eli, dlatego przez moment zastanowiła się nad odpowiedzią.

— Wiesz... no...

— Dzień dobry! — Usłyszała za sobą donośny, męski głos. I rozbawiony. Tak, zdecydowanie wydawał się rozbawiony.

— Dzień dobry, szefie! — Przywitała się Ela.

Mężczyzna podszedł do kontuaru i obrzucił Marcelinę niezwykle pożądliwym spojrzeniem, wcale się z tym nie kryjąc.

— Dzień dobry — odpowiedziała mu cicho. Dziwnie było się do niego zwracać w ten sposób, bo miało to delikatnie perwersyjny wydźwięk... Ale te myśli szybko od siebie odsunęła. Na później.

— Pani Marcelino, cóż za punktualność — zauważył uprzejmie, zawieszając wzrok na jej dekolcie.

— Miałam być na dziewiątą.

— Och... I posłuszna! — Dodał, uśmiechając się tajemniczo. — Pani Elu, coś dla mnie? — Na moment oderwał wzrok od marcelinowych cycków i zerknął na ciemnowłosą kobietę.

— Dokumenty do podpisania. Pana ojciec... no... nie podpisał... — zachichotała, ukradkiem zerkając na Marcysię.

— Dlaczego? — Brunon zmarszczył brwi i wziął dokumenty w dłoń.

— Był zajęty.

— I właśnie dlatego tak rzadko wyjeżdżam! — burknął pod nosem, a potem spojrzał na Marcelinę. — Idzie pani ze mną?

Po zachodzie słońcaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt