Rozdział 5

15 1 0
                                    

W końcu nadszedł ten dzień. Upragniony dzień wolny, kiedy to Joy nie musiała iść do pracy. Czuła się wyśmienicie, mogąc leniuchować w łóżku do południa. Doszczętnie dała się pogrążyć w lekturze, ciekawej i choć momentami absurdalnej, to całkiem zabawnej i przyjemnej w odbiorze. Nawet nie zauważyła, kiedy minęło tyle czasu. Gdyby tylko czas w pracy leciał równie szybko, pomyślała z nutką nostalgii.

Brunetka wstała z łóżka i udała się do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Nic wymyślnego. Jedynie płatki owsiane z jogurtem owocowym, aktualnie porzeczkowym, bo taki ostatnio kupiła. Szybkie i smaczne. Niektóre osoby, w tym jej starszy brat zawsze twierdzili, że po prostu jest leniwa i może było w tym trochę prawdy. Tylko odrobinę. Wolała tłumaczyć się praktycznością i oszczędnym zarządzaniem czasu. Jedzenie znajdowało się daleko na jej liście priorytetów, chociaż oczywiście się nie głodziła i nie była na żadnej diecie.

Kiedy tak mieszała płatki z jogurtem, jej myśli same powędrowały w kierunku Lisy, jej siostry Rebecci i Chrisa. Wróciła myślami do wczorajszego spotkania. Rebecca była święcie przekonana o niewinności siostry, a jednak dostała anonim, który, pod warunkiem że dotyczył martwej siostry, wskazywał coś zupełnie innego.

Winni muszą zapłacić za grzechy.

Anonim tak wyraźnie zapisał się jej w głowie, że potrafiłaby go sama odtworzyć na kartce papieru, naśladując tamtą czcionkę z drukarki. Ktokolwiek go napisał, użył liczby mnogiej. "Winni". Jakby winne były co najmniej dwie osoby, może więcej. "Grzechy" również znajdowały się w liczbie mnogiej. Przypadek czy zabieg celowy? A może to rzeczywiście była groźba skierowana do Rebecci? Może to ona coś zrobiła albo nawet razem z siostrą doprowadziły do nieszczęśliwego wypadku?

Clarke nie wiedziała, co o tym myśleć. Rebecca nie wydawała się przestraszona. Była załamana, smutna, roztrzęsiona stratą, ale nie bała się. Z kolei Chris od razu założył, że anonim ma coś wspólnego z Lisą i być może tak było. Przynajmniej powiedział im, dlaczego tak uważał. Widział Lisę tańczącą w nocnym klubie na rurze. Mac omal nie poszła powiedzieć Rebecce o zdradzie. Joy z trudem ją powstrzymała. Czy dobrze zrobiła? Ciężko powiedzieć. Czasami nie istniało jedno odpowiednie rozwiązanie i każde z potencjalnych rozwiązań ciągnęło za sobą innego typu konsekwencje. To była jedna z tych sytuacji, gdzie trzeba było wybrać mniejsze zło. Rozwiązaniem potencjalnie lepsze albo raczej nie aż tak złe.

Swoją drogą, Joyce nie potrafiła sobie wyobrazić Lisy tańczącej w skąpym stroju na rurze. Brunetka nie wiedziała czy takie myśli były właściwe, biorąc pod uwagę, że jej koleżanka z pracy została brutalnie zamordowana. Jednak nic nie mogła poradzić na to, że starała się ją zrozumieć i żeby tak było, musiała sobie to zwizualizować. Okazało się to wyjątkowo ciężkim zadaniem, bo Lisa była kompletnym przeciwieństwem tego rodzaju tancerki. Cicha, spokojna, niczym się nie wyróżniająca, odrobinę dziecinna... Jak ktoś taki mógłby pracować w nocnym klubie?

Pozostawała jeszcze kwestia charakteru pracy zmarłej w tamtym miejscu, bo Chris nie kłamał. Nie miałby powodu, żeby ryzykować przyszłością swojego związku, aby rozpuścić plotkę o zamordowanej. Widział jak tańczyła, ale wspomniał, że w lokalu kwitł jeszcze inny biznes. Prostytucja. Czy Lisa byłaby zdolna załapać się do takiej pracy? Jeszcze dobę temu zaprzeczyłaby i nawet wyśmiała osobę, która by coś takiego zasugerowała... A teraz? Nie miała pojęcia.

Brunetka spuściła wzrok na miskę, uświadomiwszy sobie, że zamyśliła się i nawet nie ruszyła jej zawartości. Płatki zdążyły już rozmoknąć. No trudno, pomyślała, zabierając się do jedzenia. Po wzięciu telefonu do ręki zobaczyła kilka nieodebranych połączeń. Większość była od Mac. Czyżby jej przyjaciółka już za nią tęskniła? Nie widziały się raptem kilka godzin, kiedy obie poszły spać. A może coś się stało? Nie, w jej przypadku pewnie chodziło o rozdmuchaną błahostkę. Mac często tak robiła, wyolbrzymiając drobną sprawę do problemu na miarę kryzysu klimatycznego.

Projektant Where stories live. Discover now