Rozdział 13

16 1 0
                                    

- Wybuchnie afera, jak nic- oceniła Mac takim tonem jakby co najmniej zbliżał się koniec świata, a ona stała i patrzyła jak wielki meteoryt uderza w ziemię, nie robiąc absolutnie nic, aby temu zapobiec. Raczej napawała się spektaklem.

Rudowłosa tuż po jej telefonie postanowiła do niej przyjść. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie wpadła na inny "genialny" pomysł i nie zaprosiła do niej innych osób.

- Mówisz o mojej reakcji na sproszenie do mojego mieszkania ludzi? Owszem, będziesz miała aferę. Tak się nie robi- syknęła Joy.

Usłyszała, że przychodzą do niej Jace, Wolfie i na dodatek Milo. Przez tego ostatniego miała niedawno taki mętlik w głowie. Nie podobał jej się ten emocjonalny rollercoaster z byle powodu. Jeden jego uśmiech sprawiał, że szczerzyła się jak idiotka i miała ochotę śmiać się z byle czego. Z kolei jego zdawkowe "cześć" bez żadnego komentarza sprawiło jej niewyobrażalny zawód. Od razu miała ochotę zakopać się pod kołdrą i spać aż wszystkie jej problemy się rozwiążą. Wiedziała, że to wcale tak nie działało, ale można sobie pomarzyć, prawda?

Mac teatralnie przewróciła oczami.

- Mówisz jakbym zaprosiła co najmniej kilkanaście osób i zorganizowała imprezę, a to będzie jedynie kameralne grono. Przyniosłam trochę alkoholu i zamówiłam pizze. Wszyscy potrzebujemy się trochę wyluzować przy tych ostatnich rewelacjach.

Joy doskonale to rozumiała, ale dlaczego u niej w mieszkaniu?! Przyjaciółka chciała organizować wydarzenia towarzyskie, proszę bardzo, tylko u siebie w mieszkaniu! Tak właśnie robili wszyscy normalni ludzie.

- Nie no jasne. Jeśli to tylko kilka osób, to dlaczego miałaby mnie obchodzić ich obecność u mnie w mieszkaniu- prychnęła Joy. Jej głos wręcz ociekał sarkazmem, ale Mac chyba tego nie usłyszała albo jawnie to zignorowała, ponieważ skierowała się do jej kuchni. Wsadziła alkohol do lodówki, żeby się schłodził. W takich chwilach brunetka nabierała chęci mordu i zastanawiała jak to się stało, że utrzymywały tak dobry kontakt z Mac przez tyle czasu.- Dlaczego nie zaprosiłaś ich do siebie?

- Wiesz jak wygląda moje mieszkanie. Nieład artystyczny porównywalny do pracowni Theo wszędzie, a u ciebie zawsze jest tak czysto. Właściwie nic nie musisz sprzątać, a ja musiałabym zrobić generalne porządki- wyjaśniła rudowłosa jakby wcale nie widziała najmniejszego problemu w całej tej sytuacji.

W każdym razie musiała przyznać przyjaciółce rację. Ona w miarę dbała o porządek, a ostatnio większość czasu spędzała w pracy, jedynie śpiąc w domu. Nie miała czasu na zrobienie bałaganu, a niewielka ilość kurzu jeszcze nikogo nie zabiła. Z kolei mieszkanie Mac rzeczywiście wyglądało jakby przeszło przez nie tornado. Szczególnie w szafie i w jej okolicach. Tam panował ogromny chaos.

Brunetka nie zdążyła przemówić przyjaciółce do rozsądku, ponieważ dyskusję przerwał im dzwonek do drzwi. Ciekawe kto to. Pizza czy zaproszeni przez Mac goście? Pomimo całej swojej irytacji na przyjaciółkę, podeszła do drzwi. Chciała mieć choć namiastkę kontroli nad sytuacją, chociaż i tak została już wrobiona w organizację przyjęcia, imprezy czy cokolwiek to właściwie było. Ze względu na spontaniczność tego przedsięwzięcia nie miała czasu ani na przygotowanie siebie, a tym bardziej mieszkania. Na widok Wolfie'ego w drzwiach odetchnęła z ulgą.

- Cześć, wchodź. To ja skoczę się szybko przebrać, a ty rozgość się w salonie albo dołącz do Mac buszującej u mnie w kuchni. Rób co chcesz- powiedziała Clarke.

Miała zaufanie do Wolfie'ego. Przegadali już z fotografem mnóstwo czasu w pracy i poza Luciano. Poza tym był dużo spokojniejszy i bardziej przewidywalny niż Mac, co uważała za jego zasadniczą zaletę. On na przykład nigdy nie użyczyłby sobie czyjegoś mieszkania do organizacji przyjęcia.

Projektant Where stories live. Discover now