Rozdział 2

22 2 0
                                    

Brunetka wróciła do recepcji z dwoma kawami w papierowych kubkach. Z ulgą odłożyła gorące kubki na blat recepcji. Była w szoku, że zdołała je w ogóle donieść i nie upuścić po drodze. Po takich rewelacjach?! Czuła się wyjątkowo dziwnie i choć ciałem niezmiennie była w domu mody, tak jej myśli odpływały w zupełnie innym kierunku. Ciągle nie potrafiła uwierzyć, że Lisa nie żyła i do tego została zamordowana. Dlaczego i kto to zrobił?! Jeszcze nigdy nie zetknęła się z taką sytuacją, żeby zamordowano kogoś, kogo znała!

- Nareszcie. Chcesz, żebym tutaj usnęła?- spytała Mac, zerkając na podpisy na kubkach, żeby zorientować się, która kawa należała do niej.- Strasznie długo ci to zajęło. Znowu ekspres się zaciął czy szukałaś Theo po całym budynku?

Mackenzie nie miała pojęcia o tym co się stało. Nie wiedziała o Lisie. Jak Joy miała przekazać jej te wieści? W każdej możliwej konfiguracji to brzmiało okropnie.

- Nie dlatego tak długo mi to zajęło- wydusiła z siebie po chwili brunetka. Rudowłosa ponagliła ją ruchem dłoni. Mac nie należała do osób cierpliwych.- Lisa została zamordowana. Dowiedziałam się tego w kawiarni.

Wyraz twarzy Mac diametralnie uległ zmianie. Rudowłosa zamrugała powiekami jakby chciała obudzić się ze złego snu. Niestety, to była rzeczywistość.

- Mówisz poważnie? Nie wkręcasz mnie? Wiesz, że to byłby wyjątkowo kiepski żart, no nie?

Pomimo tych pytań, Mac wiedziała, że Joy nigdy nie robiłaby sobie żartów z czegoś takiego. Dużo w pracy żartowały. Na przykład z rzucanych przez Claya "zaklęć", humorów Theo czy wyjątkowo snobistycznego zachowania niektórych pracowników. Jednak Clarke nigdy nie żartowałaby z czyjejś śmierci. Znała granice.

- Chciałabym, żeby to był żart- odparła Joy, po czym streściła przyjaciółce wszystko, co wydarzyło się przy barze po jej wejściu do kawiarni. Mac słuchała jej uważnie z szokiem wypisanym na twarzy i dłonią zakrywającą usta.

- Nie wierzę. Morderstwo? Biedna Lisa. Kto mógł jej zrobić coś takiego? Była najniewinniejszym stworzeniem pod słońcem.

Joyce wzruszyła ramionami. Nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania. Rzeczywiście Lisa była dość urocza, spokojna, nawet lekko nieśmiała i niedawno ukończyła naukę na uniwersytecie. Studiowała marketing. Z tego co było jej wiadomo zajmowała się PR-em Luciano. Dom mody był jej pierwszą poważną pracą, nie licząc głównie pracy w weekendy podczas studiów. Jako jedna z niewielu osób naprawdę poważnie traktowała swoje obowiązki. Zawsze starała się wyjść z inicjatywą i dać z siebie wszystko, co prezentowało się nieco komicznie w porównaniu z jej dziecięcym wyglądem i nieśmiałością. Przez otoczenie była odbierana trochę jakby na siłę chciała się przypodobać i udowodnić, że jest lepsza, a wcale tak nie było. Ona raczej starała się dotrzymać kroku innym. Część z tego Joy sama zdołała zaobserwować podczas nielicznych sytuacji, gdy miała do czynienia z Lisą, a resztę opowiedziała jej Mac.

- East River mówisz? To całkiem blisko. Myślisz, że w okolicy grasuje jakiś seryjny morderca?

Joy obrzuciła przyjaciółkę zaskoczonym spojrzeniem. Jak Mac mogła w ogóle coś takiego sugerować?! Cokolwiek przydarzyło się Lisie to był jednorazowy przypadek.

- Daisy nic więcej nie powiedziała, ale skąd ci to przyszło do głowy? Jasne, że nie. Oby szybko złapano tego kto to zrobił.

- Tak, jeśli ktokolwiek mógł zabić Lisę, to musi być prawdziwym sukinsynem. Ona nie skrzywdziłaby muchy- zgodziła się z nią Mac, kręcąc głową z dezaprobatą.- I co? Znalazłaś Theo? Szukałaś go w ogóle? Jaki ma dzisiaj nastrój? Wie o Lisie?

Projektant Où les histoires vivent. Découvrez maintenant