Rozdział 6

13 1 0
                                    

Joy tego dnia dosłownie nic nie potrafiło wyprowadzić z równowagi. Od samego rana miała wyśmienity nastrój. W zasadzie od momentu, kiedy usłyszała swój budzik. Zazwyczaj miała przemożną ochotę wyrzucić irytujące ją urządzenie za okno i ponownie zapaść w niczym niezmącony sen. Z oczywistych względów powstrzymywała swoje destrukcyjne zapędy. Potrzebowała telefonu do kontaktu ze znajomymi, sprawdzania wiadomości ze świata oraz pracy. Poza tym, zbankrutowałaby, gdyby ciągle musiała kupować nowe telefony.

W każdym razie, tym razem wstała z łóżka uśmiechnięta. To wcale nie tak, że się wyspała. Nawet nie pamiętała, o której dokładnie wróciła do domu, bo w tamtym momencie rzeczywiście miała to gdzieś. Nie sprawdzała godziny. Było późno i chyba już nawet zaczynało świtać. Wzięła szybki prysznic i położyła się spać. Zasnęła niemal od razu.

Mniej więcej od momentu, kiedy się obudziła, miała przed oczami tamto spotkanie wieczorem w klubie. Dlatego nie potrafiła przestać się uśmiechać czy myśleć o zmęczeniu, bo może odrobinę snu złapała, ale nie było go dużo. W jej głowie cały czas grała tamta piosenka i przypominała sobie tamten taniec, żarty, rozmowy... Jace okazał się naprawdę sympatyczny i w czwórkę spędzili przyjemnie czas. Brunetka nie pamiętała, kiedy ostatnio tak dobrze się bawiła. Starała się uciszyć głos w głowie, mówiący jej, iż była to przede wszystkim zasługa Milo.

Clarke była świadoma tego, że miały z Mac dowiedzieć się więcej o życiu i dodatkowej pracy Lisy. Pod tym względem wyjście do klubu było katastrofą. Na szczęście nie taką całkowitą, bo Mac wymieniła się numerami z Jace'em. Wciąż mogła do niego zadzwonić, umówić się na spotkanie i sprawdzić czy barman w ogóle znał ich martwą koleżankę. Zawsze istniała możliwość, że zamienili zaledwie kilka słów i Jace nie będzie im w stanie w niczym pomóc. Joy na przykład kojarzyła mnóstwo osób z Luciano, o których życiu nie potrafiłaby powiedzieć kompletnie nic. Nawet imion nie pamiętała.

W domu mody Mac o dziwo nie przywitała jej pretensjami, dlaczego zataiła przed nią tak istotny fragment jej życia, kiedy to absolutnie przez przypadek poznała Milo. Jace ją zmiękczył, za co była mu dozgonnie wdzięczna. Właściwie samą swoją obecnością, podczas wizyty w klubie sprawił, że rudowłosa była totalnie rozkojarzona. Może powinna kupić mu jakieś czekoladki w ramach podziękowania?

- Cześć, masz jeszcze jakichś mega przystojnych znajomych modeli, o których istnieniu chciałabyś mi powiedzieć?- rzuciła na powitanie przyjaciółka. Nie była na nią zła. Pytała raczej z czystej ciekawości. Kawa leżąca na stoliku wskazywała na to, że rudowłosa również nie była zbyt wyspana. Zazwyczaj zwlekała z pierwszą kawą do okolic południa.

- Nie. Tak się składa, że to była jednorazowa sytuacja- odparła ostrożnie Joy. Rudowłosa oparła się o kontuar recepcji, unosząc brwi. Brunetka przewróciła oczami. Chyba jednak musiała wyjaśnić sytuację.- Poznałam go w dniu, kiedy firmę obiegła informacja o śmierci Lisy. Dosłownie tuż przed tym jak usłyszałam tę okropną wiadomość od Daisy przy barze. W tamtym momencie nawet nie przyszło mi na myśl, żeby opowiadać ci o przypadkowym spotkaniu.

- Serio to było w ten sam dzień?- spytała Mac nie dlatego, że jej nie wierzyła. W jej głosie pobrzmiewało wyraźnie niedowierzanie, jakby była zaskoczona, że dwa tak diametralnie różne wydarzenia zbiegły się w czasie. Brunetka potwierdziła.- To niejako wyjaśnia sprawę. Jeszcze później byłyśmy przy East River, gdzie wiesz co się stało...

Joy skinęła głową. Przynajmniej przyjaciółka od razu zrozumiała, że po usłyszeniu o zamordowaniu koleżanki z pracy, nie miała ochoty opowiadać o czymś tak... Nieważnym w porównaniu z tą wstrząsającą wiadomością. Zwłaszcza, że później razem z Wolfie'im oglądali zdjęcia z miejsca zdarzenia. Widzieli zwłoki Lisy. Ten widok bardzo dokładnie wrył się jej w pamięć.

Projektant Where stories live. Discover now