Rozdział 25

13 1 0
                                    

Joy tuż po pracy pojechała prosto na komisariat. Nie musiała tego robić. Wystarczyłoby, gdyby zadzwoniła do Jace'a, Corrie lub Alberta. Numeru do agentki specjalnej nie posiadała, więc do niej akurat zadzwonić nie mogła. Nawet gdyby go miała, nie zdecydowałaby się na to. Nie znała tej wyjątkowo dziwnej agentki, a okoliczności, w których ją poznała były, lekko mówiąc, osobliwe. Do tej pory Clarke nie potrafiła powiedzieć, dlaczego agentka od razu nie pokazała odznaki, a zamiast tego jak gdyby nigdy nic udała się wgłąb komisariatu. To nie miało najmniejszego sensu, chyba że miało na celu zdenerwowanie policjanta z okienka. To jej się udało, aczkolwiek wątpiła, żeby agentka specjalna czerpała satysfakcję z denerwowania pierwszego lepszego gliniarza.

Na miejscu i tak kazano jej czekać, chociaż powiedziała, że ma ważne informacje dla śledztwa prowadzonego przez Corrie i Alberta. Rzecz jasna, podała również ich nazwiska, a jednak facet z okienka zdawał się nie zauważać powagi sytuacji. Już chciała przypomnieć mu, że chodzi o co najmniej dwie zamordowane osoby, prawdopodobnie trzy. W tym samym momencie zza rogu wyłonił się Jace.

- Cześć, Joy. Domyślam się w jakiej sprawie tutaj jesteś. Chodź za mną- powiedział jasnowłosy, po czym zwrócił się do faceta z okienka.- Ona jest ze mną. Zajmę się nią.

Facet obrzucił ich niechętnym spojrzeniem, po czym wrócił do swojej pracy, czymkolwiek się zajmował. Co z tymi ludźmi było ostatnio nie tak? Dopadła ich zbiorowa gburowatość? Kolejna osoba w przeciągu kilku godzin była dla niej nieuprzejma, co było dziwne. Ona zawsze starała się być uprzejma, niezależnie od tego jak długi i męczący to był dla niej dzień. Z reguły rewanżowano jej się tym samym. Co ich wszystkich ugryzło?

- Jak dobrze, że jesteś. Myślałam, że nigdy nie opuszczę tego okienka- odparła Clarke z ulgą. Obejrzała się czy aby na pewno obiekt ich rozmowy nie zmienił miejsca, po czym ponownie całą swoją uwagę skupiła na rozmówcy.- Ten gość najpierw uparcie mnie ignorował. Ciekawe czy rzeczywiście robi coś tak ważnego czy tylko się zgrywa... W każdym razie tuż po tym jak łaskawie zwrócił na mnie uwagę, to kazał mi czekać. Powiedział, że zaraz zadzwoni i zapyta czy Albert i Corrie zechcą ze mną rozmawiać! Rozumiesz?! Poinformował mnie, że zapyta policjantów prowadzących śledztwo czy chcą usłyszeć potencjalnie ważne informacje!

Dla niej to było niesłychane. Policjanci zajmowali się rozwiązywaniem różnych spraw. Czy w ogóle mogli odmówić wysłuchania kogoś, kto twierdził, iż miał istotne informacje?!

- Greg bywa trudny w kontakcie. To fakt, ale pytanie czy w tym momencie zechcą z tobą rozmawiać jest standardową procedurą. Czasami akurat jest ważne wezwanie i jeśli akurat nie ma nikogo innego na komisariacie, taki policjant musi jechać. Wtedy nie mógłby porozmawiać ze świadkiem. Poza tym zdarzają się osoby, które pojawiają się na komisariacie nagminnie.

Brunetka uniosła brwi. Tego jeszcze nie słyszała.

- To znaczy? Dlaczego ktoś miałby regularnie tutaj przychodzić? Czyżby mieszanie cywilów do śledztwa było powszechną praktyką?

- Wierz mi, większość policjantów stara się unikać tego jak ognia. Moim zdaniem czasami trzeba, ale w pewnym sensie mają rację. To nie może być zbyt częste. W przeciwnym razie nastąpi masowy wyciek informacji do prasy, a ludzie postronni zaczną się bawić w prywatnych detektywów.

- Ciągle nie powiedziałeś, dlaczego niektóre osoby masowo odwiedzają komisariat- przypomniała mu Joy.

- Niektórzy starsi ludzie są samotni i czasami wymyślają historie, ewentualnie przychodzą z każdym choć odrobinę nielegalnym czynem sąsiadów. Marnują czas, zasypując komisariat zgłoszeniami pokroju źle wyrzuconych śmieci. Czasami również znajdują się wariaci, którzy opowiadają historie rodem z filmów science fiction, mieszając ze sobą ufo i rząd.

Projektant जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें