Rozdział 16

12 1 0
                                    

Clarke udała się do firmy w wyśmienitym humorze. Zdecydowaną większość poprzedniego dnia spędziła z Milo. Było cudownie. Spędzili razem bardzo przyjemnie czas. Brunetka czuła się tak odprężona w jego towarzystwie. To wprost niewiarygodne. W żadnym poprzednim związku nie czuła tego co teraz. Zazwyczaj starała się, mimo wszystko przypodobać facetowi i wychodziło na to, że wcale nie czuła się swobodnie w jego towarzystwie. Może to kwestia tego, że Milo bardzo widocznie pokazywał zainteresowanie jej osobą, w przeciwieństwie do jej byłych?

W każdym razie było świetnie. Dowiedziała się trochę o jego życiu, dzieciństwie i kilku pierwszych latach spędzonych za granicą. W pewnym sensie go podziwiała, bo sama nie zdecydowałaby się na tak drastyczną zmianę. Zaskakiwało ją również, że po osiągnięciu pełnoletności brunet nie myślał o powrocie. Właściwie to miało sens. Po co znowu wywracać życie do góry nogami, jeśli było dobrze, a on sam zaaklimatyzował się w Stanach Zjednoczonych?

Jej rozmyślania przerwał znajomy głos. Odwróciła się do tyłu i zobaczyła spieszącą w jej kierunku Mac. Przyjaciółka zatrzymała się przy niej, kręcąc głową z dezaprobatą i łapiąc oddech.

- Widziałam cię już chwilę temu. Wołałam cię, ale mnie nie słyszałaś- zauważyła z wyrzutem.- Wiesz, jakie to do dupy spieszyć się w tych butach? Już myślałam, że dogonię cię dopiero przy recepcji.

Joy uśmiechnęła się przepraszająco. Naprawdę jej nie słyszała. Celowo nigdy by jej nie zignorowała albo przynajmniej by się do tego przyznała. To zależałoby od sytuacji. Jak to się nazywa? Przyjacielski hate? Czasami aż kusi, żeby dogryźć tej drugiej osobie, po przyjacielsku oczywiście.

- Wybacz, nie słyszałam cię. Zamyśliłam się- wyjaśniła Clarke, wzruszając ramionami.

Rudowłosa obrzuciła ją krytycznym spojrzeniem, krzyżując ramiona pod biustem, po czym uśmiechnęła się szeroko. To zmiana nastroju spowodowała u Joy swoistą konsternację. To znaczyło, iż miała do niej pretensje czy nie? Czasami łatwo było pogubić się w nastrojach Mac.

- Ktoś tutaj się zakochał- stwierdziła z przesadnym entuzjazmem.- Dawno nie widziałam cię tak rozkojarzonej. Dodatkowo przedwczoraj pomyliłaś tabelki w kosztorysie.

Mac powiedziała to tak beztrosko jakby mówiła o czymś pozytywnym. Premii czy dodatkowym dniu wolnym. Przecież chodziło o ważną firmową sprawę! Jeśli Clay zobaczyłby, że się pomyliła, urządziłby jej piekło na ziemi! Jak mogła do tego doprowadzić?! Milo był świetnym facetem, ale nie zamierzała stracić przez niego pracy.

- I dopiero teraz o tym mówisz?! Nie mogłaś mi tego wczoraj powiedzieć?! Już wysłałam maila- spanikowała Joy, ignorując totalnie pierwszą część wypowiedzi. Oczami wyobraźni już widziała pogardę w oczach Claya, gdy z pełnym niezadowolenia spojrzeniem poinformuje ją, co zrobiła nie tak. A później by jej to wypominał... Już nie mówiąc o potencjalnej możliwości, że mógłby ją wyrzucić z pracy.

- Nic się nie stało- oznajmiła dziwnie spokojnym i radosnym tonem przyjaciółka. Joy nie była tego taka pewna. Oby przelewy nie poszły z firmowego konta. Wtedy dopiero będzie miała kłopoty.- Poprawiłam to. W zasadzie walnęłaś się o jedną kolumnę. Trzeba było tylko to wszystko poprzesuwać. Pamiętasz jak pokazałaś mi ten plik i poszłaś po kawę? Wtedy wprowadziłam zmiany.

- Dzięki, uratowałeś mi życie- stwierdziła brunetka, odetchnąwszy z ulgą. A już była przekonana, że doszło do tragedii i będzie musiała pożegnać się z Luciano. Przyjaciółka niemal przyprawiła ją o zawał, a następnie jak gdyby nigdy nic wyjaśniła, że naprawiła jej błędy. Na przyjaciół zawsze można liczyć, nieprawdaż?- Chociaż mogłaś mi o tym powiedzieć, zamiast po kryjomu wprowadzać zmiany.

Projektant Where stories live. Discover now