Rozdział 37

151 14 5
                                    

Cóż. Jednak lecimy dalej.

Wielkie podziękowania mojej przyjaciółce, za to, że pomogła mi znaleźć siłę i wene do napisania ostatnich rozdziałów. Oficjalnie, pozostało nam niewiele do końca. Czas, aby i to fanfiction miało swoje zakończenie.

Ale jeszcze chwilka ;)






Zamieszał płatki w misce. Jasne, wiedział, że Harry nie jada za często u siebie, i zapewne nie wiele ma też w lodówce, ale nie spodziewał się aż takiego ekskluzywnego śniadania. Nie miejcie mu tego za złe - kiedy powiedział to na głos Harry dał mu wystarczająco do zrozumienia to, jak bardzo obrażony się poczuł. Chciał się zlitować nad Maddie i Elsie, które wstały obolałe i zapewne głodne, ale pogoda nie pozwoliła mu na zbyt wiele. Za oknem na chodnikach leżała masa śniegu a on czuł ogromną niechęć do marznięcia. Już nocny spacer dał mu się we znaki.

Spojrzał spode łba na Harry'ego siedzącego po drugiej stronie kanapy.

-Skoro przeszkadza ci to tak bardzo, to możesz nie jeść - uznał, wzruszając ramionami.

Tym razem miał zamiar udowodnić szatynowi, że nie rusza go jego spojrzenie ani komentarze. Louis chciał się zaśmiać. Harry który próbuje coś udowodnić jest całkiem zabawny. Odpuścił jednak, spoglądając na Elsie która właśnie wzięła w dłoń swój telefon.

-Zee już jest - poinformowała, odkładając własną porcję ogromnie pożywnych płatków. -Ogromne dzięki za gościnę. Cieszę się, że mogłam was znów zobaczyć, zwłaszcza Ciebie - podniosła się i podeszła do Maddie, która również uścisnęła przyjaciółkę. -Trzymaj się, mała.

Harry kiwnął do Elsie, kiedy ta odsunęła się od brunetki. Louis za to ruszył razem z nią do przed pokoju, upewniając się, że dziewczyna wszystko ma.

-Poproś Zayna ode mnie, aby pojechał gdzieś z Tobą na śniadanie - wyszeptał tak, aby jego głos nie został usłyszany w salonie. Elsie zaśmiała się dźwięcznie, przerywając ciszę.

Pożegnawszy się z nim zniknęła na schodach prowadzących w dół. Louis zamknął za nią drzwi na klucz, wracając do salonu, gdzie Maddie zmieniła swoje miejsce siedzenia. Teraz zasiadła na środku kanapy, pomiędzy nim a Harrym. Powinien usiąść z powrotem, ale przystanął na środku salonu.

Harry tej nocy wpadał na szalone pomysły, jednak wiedział, że mówi w stu procentach poważnie. Poza tym, były to całkiem dobre plany, jedynie wymagające trochę pracy… i cóż, siły. Nie miał więc zamiaru siadać, ponieważ plan na ten dzień wymagał ruszenia się z domu - i chociaż nie do końca mu się to podobało, wiedział, że jest w tym przecież i cel, i sens. Dlatego musieli podzielić się pomysłami z Maddie i w końcu, do cholery, poruszyć z nią niewygodne tematy. Wiedział, że Harry nie zacznie, dlatego ciężka robota spadła na niego. Okej, jest w stanie to zrobić. Usiadł na najbliższym fotelu, z myślą że nie na długo, po czym nabrał trochę powietrza do płuc. Harry w tym czasie wyczuł jego plany, usiadł prosto i najprawdopodobniej się zestresował, ponieważ jego mina zrzedła.

Jakiś czas temu przyznał się, że nie często brał udział w tego typu rozmowach. Harry zwyczajnie nie miał z kim rozmawiać, o kogo się troszczyć i komu tłumaczyć, a kiedy miał do tego okazję, zwyczajnie go nie było. Louisowi źle się tego słuchało i chociaż bardzo chciał zaprzeczyć, to nie potrafił. Pocieszała go jednak świadomość, że wychował Maddie na osobę pozwalającą rozmowy, więc Harry trafił na nieuniknione, wiążąc się z nim i odzyskując córkę. Wszystkiego będzie w stanie się nauczyć, a z czasem dowie się, jak powinien rozmawiać z ludźmi, a jak z nimi, oraz że rozmowa to klucz do wszystkiego. Nie dziwił się więc, że Harry wygląda na spiętego, ale cóż, trzeba łamać lody.

Powerlessness | LarryWhere stories live. Discover now