Rozdział 26

174 11 2
                                    

Jak ja to ujęłam? Że w majówkę będzie więcej?
Ta, dupa, a nie więcej.
Wybaczcie..




Harry nie może, kurwa, lecieć z nim, więc Louis udaje, że czuje się fantastycznie siedząc sam w samolocie i również samemu wychodząc na lotnisko w pieprzonej Barcelonie.

Tak naprawdę mimo wszystko czuje się dosyć podekscytowany. Był tutaj ostatni raz na początku lipca, również z Maddie, aby obejrzeć najważniejsze rzeczy zanim dziewczyna przyleci na dobre i rozpocznie swoją edukację. Zwiedzili wtedy nawet uniwersytet, w którym miała się uczyć, który od lat góruje na szczycie listy najlepszych placówek uniwersyteckich, zwłaszcza w Hiszpanii. Teraz, chociaż jest tu z powodów firmowych, liczy na kilka dni spokoju i odpoczynku, Maddie będzie musiała poświęcić mu chociaż jeden wieczór, a Mateo zadbać o swojego przyjaciela. To nie może być aż takie ciężkie, Louis osobiście nie uważa się wcale za trudnego gościa.

Jest nie pierwszy raz na Barcelońskim lotnisku, dlatego dokładnie wie, gdzie ma iść. Wyciąga z płaszcza telefon i odnajduje numer Mateo, chcąc upewnić się, czy mężczyzna na pewno czeka przed wyjściem, ponieważ jego tradycją w takich momentach jest spóźnianie się. Louis zawsze kręci na niego wtedy głową - jest do cholery szefem firmy, ale rzadko kiedy patrzy w ogóle na zegarek, zapominając tak naprawdę o jego istnieniu. Wcale nie zdziwi się, jeśli nadgarstek mężczyzny będzie pusty. Na wiadomość, którą wysyła, dostaje odpowiedź w przeciągu kilku, ciągnących się minut. Mateo czeka na parkingu, więc Louis mija masywnego, czarnego konia (cholerny posąg na lotnisku, który nie ma pojęcia, co tam tak właściwie robi) i wychodzi, szukając czerwonego samochodu przyjaciela.

Mateo Arroyo jest wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Jego skóra jest wiecznie opalona, co śmiesznie kontrastuje z jego blond włosami, zwykle zaczesanymi od lat tak samo - grzywka składająca się z malutkich loczków, na które Mateo podrywa swoje zdobycze. Louis od samego początku miał do niego słabość, prawdopodobnie przez wygląd i to, jak dobrze prezentował się na ich kierunku, kiedy przyleciał z wymiany. Mieli wtedy po dwadzieścia parę lat i chociaż minęło drugie tyle, Mateo nie zmienił się nawet trochę, jakby czas nie miał na niego wpływu. To dobrze, jak sądził zawsze Louis, Mateo jest wolnym ptakiem, któremu nie po drodze z ustatkowaniem się, dlatego jego młody wygląd zawsze idzie mu na rękę. Nie trudno go wypatrzeć, dlatego szatyn ciągnąc swoją niewielką walizkę podąża w jego stronę.

-Te estás volviendo gris, hermano (Siwiejesz, bracie) - krzyczy Louis, unosząc wolną rękę w powietrze. Mateo unosi znad nosa swoje czarne okulary przeciwsłoneczne i spogląda na niego spode byka.

-No tanto como tú (Nie tak bardzo jak ty) - odpowiada swoim perfekcyjnym hiszpańskim, na co Louis wybucha śmiechem. Podchodzi na tyle blisko, aby móc uściskać przyjaciela. Obaj ubrani w koszule, całkiem firmowo i cholernie seksownie, co sprawia, że szatyn mimo wszystko czuje gorąco przy kimś takim, jak Mateo. -Jak lot?

-Trzy godziny tu to dla mnie już nic - uśmiecha się. Mateo zaprasza go do samochodu, więc wsiada zaraz po tym, jak pakują walizkę do bagażnika. W środku jest chłodniej, zdecydowanie przyjemniej. -Maddie nie wie, prawda?

-Nic jej nie mówiłem - obiecuje blondyn. Louis przytakuje i obserwuje, jak wyjeżdżają sprawnie z parkingu. Mimo wszystko brakowało mu Hiszpańskiej atmosfery. -Gdzie zgubiłeś przyjaciela?

Kiedy Mateo zadzwonił po swojej konferencji w poniedziałek, Louis już chodził cały w nerwach, wiedząc, że kiedy pozna decyzję od razu wsiądzie w samochód i pojedzie do Harry'ego. Już od samego początku miał w planach prosić go, aby poleciał z nim. Bilety lotnicze nie były drogie, a Mateo bez problemu mógłby przenocować ich dwójkę. Maddie byłaby ucieszona na widok ich dwóch. Louis jednak nie powiedział jej o przylocie, po pierwsze, nie znalazł na to czasu, a po drugie, uznał to za całkiem fajną niespodziankę. Jednak do ostatniej chwili miał nadzieję, że Harry wsiądzie z nim w samochód i razem pojadą na lotnisko, dlatego Mateo, znając jego zamiary, przygotowany był na poznanie ojca Maddie.

Powerlessness | LarryWhere stories live. Discover now