Rozdział 35

155 15 4
                                    

Nie odwiedzał domu od jakiegoś czasu, właściwie nie pamiętał nawet dokładnie, kiedy ostatni raz zawitał u swojej matki w progu. Maddie prawdopodobnie nie było tam jeszcze dłużej, ale w przeciwieństwie do niego, wydawała się całkiem spokojna zbliżającym się spotkaniem.

-Mogłam prowadzić, skoro to dla ciebie problem - powiedziała po raz kolejny, kiedy ten nerwowo wystukiwał nieznany rytm palcami na kierownicy. Znów przyłapał się na tym, że zapomina, jak Maddie dobrze zna jego nawyki.

-Już mówiłem, że to nie jest problem.

-Stresujesz się - stwierdziła prosto, na co Louis miał ochotę sapnąć. No coś ty, nie zauważyłem, pomyślał, wędrując wzrokiem po drodze.

-To moja matka. Nie rozmawia ze mną od kiedy wróciłaś.

-Ale ze mną rozmawia. W takim razie nie może być zła.

Cóż, Maddie miała prawdopodobnie rację, tyle, że Louis wciąż nie rozumiał ciszy między nim, a jego rodzicielką. Może czekała, aż to on wykona jakiś ruch w tym kierunku, a może Lottie palnęła jej coś o tym, że jej syn jest zajęty jakimś mężczyzną, więc Jay poskładała fakty.

-Pytała o Harry'ego? - zapytał, nie wiedząc, czy myślenie o nim w tej chwili ma mu pomóc, czy dobić.

-Nie wiele. Postanowiła poczekać z całą historią do spotkania, więc podejrzewam, że wszystkie pytania padną dzisiaj.

-Co dokładnie jej powiedziałaś?

-Że mój tata wrócił - powiedziała miękko. Louis zdawał sobie sprawę z tego, że te słowa w jej ustach wciąż musiały brzmieć dziwnie, ale za to jak przyjemnie. -Że… że moja matka nie żyje od ponad roku. Powiedziałam, że mam z nim częsty kontakt i… po prostu odbudowujemy relację. Zapytała jedynie co ty na to, więc… odpowiedziałam, że masz go na oku, ale dobrze się dogadujecie.

Świetnie, pomyślał karcąco, kolejna podpowiedź. Maddie jednak wyglądała, jakby zrozumiała to, jak bardzo zaszkodziła Louisowi. Spojrzała na niego kątem oka, a jej mina zmieniła się na tą przepraszającą.

Nie rozmawiali dłużej, ponieważ Louis wjechał na dobrze znaną sobie ulicę. Maddie bardzo lubiła tu przyjeżdżać, jednak każda wizyta przypominała jej o tym, jak na własną odpowiedzialność uciekła z domu. Wtedy Jay była tak miłą i nie groźną kobietą, jaką potem też się okazała. Szatyn wiedział, że jego mama nabrała dużego przywiązania do dziewczynki już wtedy, kiedy przyprowadził czternastolatkę do domu, a w salonie czekała na niego prawie cała rodzina. Byli zaskoczeni, widząc obcego gościa. Madeline kiedyś przyznała, że wciąż czuje na sobie wzrok, którym wszyscy obrzucili ją w pierwszej sekundzie. Mimo to, Doncaster było dla niej dobrym miejscem. Polubiła spacery po okolicach i miejsca, w które chodziła z bliźniaczkami. Louis wychował się tam całe życie i wracając w te strony, od razu nabierał spokoju ducha.

Nie tym razem. Denerwował się tym, co powie Jay i jak wyjaśni jej to wszystko. Liczył na zrozumienie. Bardzo chciał powiedzieć jej o tym, jaka relacja łączy go z Harrym i jak blisko siebie są. Gdyby wiedziała od początku, wszystko byłoby prostsze.

Zaparkował na podjeździe, widząc matkę w kuchennym oknie. Ich wizyta, chociaż zapowiedziana jedynie dzień wcześniej, bardzo ucieszyła kobietę. To Maddie do niej zadzwoniła, że wpadną - Louis nie miał odwagi.

Maddie zerknęła jeszcze na niego, zanim odpięła swój pas. Louis zagapił się przed siebie, kiedy matka zniknęła za oknem, a drzwi do samochodu trzasnęły charakterystycznie przy zamykaniu. Spojrzał na telefon, mając nadzieję, że znajdzie tam wiadomość od Harry'ego. Napisał do niego dzisiaj rano, informując, że jadą do jego mamy. Harry nawet przez wiadomości wydawał się tak samo zestresowany, jak on. Specjalnie teraz włączył ekran i wszedł w wiadomości, cicha nadzieja, że może coś jeszcze napisał ale nadzieja zniknęła, kiedy zobaczył, że ostatnia wiadomość wciąż była sprzed kilku godzin. Napisał więc kolejną.

Powerlessness | LarryWhere stories live. Discover now