Rozdział 24

149 14 3
                                    

Tak bardzo przepraszam za te przerwy 💀💀 obiecuje poprawę w czasie majówki (to obietnica również dla mnie więc wiecie...)



Tak naprawdę sprawa kontraktu nie dawała mu spokoju, to właśnie temu poświęcał się w ostatnim czasie w większości, szukając rozwiązań. Mateo już od dłuższej pory szukał nowych współpracowników i otwarty był na ludzi, którzy wychodzili z inicjatywą. Trafił się ktoś dobry, naprawdę dobry i Louis wiedział, że głowa firmy całkowicie przepadła dla tej umowy. Aby ją sfinalizować niestety był potrzebny Louis jako osoba z nazwiskiem i równouprawnieniem co Mateo. Kiedyś wylot do Hiszpanii nie byłby dużym problemem, Tomlinson nie raz pojawiał się w kraju jedynie na kilka dni, aby dokonać podpisu umowy i to samo tyczyło się drugiego mężczyzny. Teraz jednak tutaj miał Harry'ego, a tam Maddie i wiedział, że wyjazd nie będzie wcale taki krótki.

Wciąż zastanawiał się nad tym spacerując po lesie z brunetem u boku. Bardzo cieszył się z jego przyjazdu, właściwie ulżyło mu, kiedy zobaczył go dzisiaj rano, trochę bardziej przytomny niż wczoraj.

Trzymając go za rękę i idąc z Boo przed sobą czuł się, jakby byli małżeństwem po stażu. Zgadywał, że tak samo wyglądałoby to, gdyby ktoś przechodził obok. Jednak las był pusty a oni jedynymi osobami, które postanowiły wykorzystać słoneczną pogodę na trochę aktywności. Co jakiś czas spoglądał na niego w trakcie rozmowy i podziwiał to, jak piękny jest mężczyzna. Harry, jeśli widział wzrok Louisa, nie pozwolił tego po sobie poznać.

Myśli szatyna więc błądziły w tę iz powrotem, przeskakując z Harry'ego na pracę. Do wyjazdu jedynie znajdował coraz więcej wad, chociaż wiedział, że nie może zawieźć Mateo. Tak samo nie wyobrażał sobie wziąć Harry'ego ze sobą, chociaż prawdopodobnie byłoby to najlepsze rozwiązanie.

Młodszy zatrzymał się idąc z nim ścieżką między drzewami i wyrywając na moment dłoń z uchwytu, który wybudził Louisa z zamyślenia. Harry pochylił się i sięgnął niewielką gałązkę, oczyścił ją lekko z mokrej ściółki i zawołał Boo, który zaraz pojawił się bliżej nich.

-Chodź, odepniemy Cię trochę, wariacie. Nie uciekniesz, prawda? - potarmosił go po głowie, na co pies wesoło zamerdał ogonem.

Louis przyglądał się temu z rozczuleniem, kiedy Harry odpiął zapięcie smyczy od obroży. Wyprostował się i pomachał mu przed nosem patykiem, aby następnie zamachnąć się i rzucić. Boo zerwał się od razu do biegu, zaraz przebiegając ponownie i prosząc o powtórkę.

-Kto cię nauczył tak ładnie aportować, hm? - Harry ponownie zagadał do psa, ponownie ruszając z Louisem powolnym spacerkiem przed siebie. Boo ponownie wybiegł do przodu, jednak brunet nie rzucał daleko, aby nie uciekł.

-Maddie lubiła się z nim bawić - wspomina Louis. -Poza tym wiesz, dużo dzieci i każdy chciał być super i go czegoś nauczyć.

-Jest cudownym psem.

-Prawda. A ty zdecydowałeś się na zwierzę?

-Nie, raczej nie - wzdycha, biorąc szatyna pod ramię. -Wiesz, mam już chyba Ciebie - zerka na niego w bok, a widząc niedowiarzającą minę Louisa zaczyna dusić się śmiechem.

-Przepraszam bardzo? Niby jakim zwierzęciem jestem, Harry Stylesie? - powiedział oburzony, zatrzymując się w miejscu i zmuszając do tego również młodszego.

-Mam tyle możliwości do wybrania - wciąż sie śmieje, jednak w końcu wygląda, jakby naprawdę się zastanawiał. -Ale… na przykład ostatniej nocy robiłeś za kota.

-Kota? - unosi brwi.

-Kociaka - powtarza dumny z siebie, wpatrując się w błękitne oczy.

Louis nie odpowiada od razu, przez co jedyny odgłos to wracający do nich po trawie Boo. W końcu jednak mruży oczy.

Powerlessness | LarryDonde viven las historias. Descúbrelo ahora