Rozdział 2

202 15 41
                                    

Huh, ja wiedziałam, że opis zdradza bardzo mało, ale po komentarzach widzę, że nie tego się spodziewacie

Cóż, lubie zaskakiwać

A noc to moja ulubiona pora na dodawanie rozdziału... szczęśliwi ci, co nie śpią

Mam nadzieję, że nie wyjdziecie stąd zatrzaskując za sobą drzwi...

Trudno mi powiedzieć, czy ten rozdział to zachęta dla was XD

Dajcie znać, jakie macie podejrzenia!!

MIŁEGO<3

Zanim w końcu wziął papiery i zdobył wystarczająco dużo siły aby wsiąść do samochodu i obrać kierunek miasta, którego nazwa wyświetlała się na jego telefonie, minęło naprawdę wiele czasu. Walczył ze sobą przez ostatnie miesiące i nie potrafił zrobić nic, co pomogłoby mu w końcu spać po nocach. Zadręczał swoją głowę praktycznie przez cały czas, w każdej minucie. Wszystko to spędzało sen z jego powiek, nie pozwalając uspokoić bicia serca czy natłoku myśli w głowie. A teraz stoi pod tym cholernym domem i zastanawia się, czego w ogóle oczekuje.

Czuje się takim idiotą stojąc samochodem od trzydziestu minut na podjeździe obcego faceta, o którym nie wie zbyt wiele, pomijając imię, nazwisko, adres i cholery wiek, który przyprawia go o mdłości. To tak chore, ale może winić tylko siebie, tylko własną głupotę i poddaństwo, bo, cholera, nie potrafił zawalczyć o swój jedyny skarb, jaki został mu dany.

Kiedy kilka miesięcy temu znalazł papiery w starym domu, nieco nim to wstrząsnęło. Poprawka, bardzo. Skończyło się na spędzeniu nocy u jego mamy, kiedy przyszedł do niej i załamanym głosem powiedział "mamo, ona chyba żyje", następnie kończąc w jej ramionach. To tak bardzo bolało, świadomość, że ona gdzieś tam była przez te wszystkie lata, że nie miał o tym pojęcia, bo jego była żona postanowiła pozbyć się własnego dziecka na zawsze. Nie potrafił sobie tego wybaczyć, nie umiał zrozumieć tego, jak naiwny był przez siedem lat żyjąc w nieświadomości, że jego córka żyje i rozwija się jak każdy w jej wieku.

Kiedy zniknęła, poczuł, że cały świat się zawalił. W głowie miał tysiące scenariuszów i żaden z nich nie był chociaż trochę pozytywny. Policja niewiele mogła zrobić, ale znaleźli ślady do jakiegoś punktu, kiedy dziewczynka była widziana w autobusie, po czym poszła w kierunku drogi wyjazdowej z miasta. Ślad się urywał, a dwa dni po tym śledztwo zostało zawieszone. Jakim prawem? pytał wtedy władzę, ale Jane łapała go za ramię i przyciągała do siebie, szepcząc, że tak jej przykro, ale prawdopodobnie nie są w stanie zrobić nic więcej. A on w to uwierzył. Tak bardzo chciał, aby ta Jane która stała wtedy przed nim była tą prawdziwą, tą która naprawdę martwi się o ich dziecko, że nie zobaczył gry w którą ta się bawiła. Świetnie udawała. To była jedyna rzecz, która jej wyszła przez te wszystkie wspólne lata.

Poddał się.

Stracił swoje szczęście, które przelatywało przez jego palce już wcześniej, a on nie zrobił nic, aby je zatrzymać. Jego mała dziewczynka wyszła i nie wróciła, bez znaku życia, bez jakichkolwiek poszlak, spakowała się i opuściła rodzinny dom. Teraz sam grymasi, kiedy wypowiada to słowo, pełne kłamstwa i żalu. Tamto miejsce nie było ich domem.

Dla jego córki, domem prawdopodobnie było lokum które miał przed sobą. Wyglądało ładnie. Nie umiał obsypać tego miejsca zbyt wieloma komplementami, nie będąc do niego nawet w najmniejszej skali przekonanym. Miał dziwne wrażenie, że wręcz gardził tym, na co teraz patrzył. Było takie bogate, zadbane, przemyślane, cholera by go, ale czuł się źle, że to tu spędziła czas jego córka, a nie przy nim. Powinien chyba być z tego zadowolony - tu przecież miała być bezpieczniejsza. 

Powerlessness | LarryWhere stories live. Discover now