Rozdział 8

722 25 8
                                    

Pov Emory

- Żmijko otwórz swe oczęta - przetarłam powieki i zamrugałam. Przed oczami miałam twarz swojego przyjaciela. Logan siedział obok ze zbyt podejrzanym uśmiechem.

- Co chcesz? - spytałam i odkaszlnęłam by pozbyć się porannej chrypki.

- Robimy wycieczkę - powiedział podekscytowany, a ja wzięłam poduszkę spad głowy i położyłam ją sobie na twarzy.

Boże litości.

- Gdzie? Po co? Kiedy?

- Za godzinę więc się pospiesz. Do wesołego miasteczka i po to by się dobrze bawić, marudo - westchnęłam, ale posłusznie wstałam i zniknęłam za drzwiami łazienki.

Po wykonaniu tortur w postaci czesania włosów przeszłam do wyboru stroju na dziś. Oczywiście nie ominął mnie szybki prysznic, przez który na pewno się nie wyrobie.

Gdy w końcu stałam w salonie gotowa z książką w torbie okazało się, że nikogo nie ma.

Czyli co? Pojechali beze mnie? Trudno.

Już miałam wrócić do swojego pokoju gdy przez drzwi przeszedł Will.

No któż by inny...

- Sprężaj dupę, bo czekamy tylko na ciebie, Motylku - przewróciłam oczami na jego wyśmienicie miły ton i ruszyłam w kierunku wyjścia - Może jakieś „cześć"?

- Nie.

Na dworze stały trzy auta i przy jednym z nich stał Hunter. Pchnięta niechęcią spędzania czasu z brunetem podeszłam do niego i się przywitałam. Chłopak przytulił mnie na powitanie co nadal według mnie było dziwne.

- Jak ci życie mija?

- Gdyby nie Will to zajebiście - parsknął śmiechem jakbym żartowała, ale to nie był żart. To najszczersza prawda. Blondyn wyjął, z kieszeni telefon i przyłożył do ucha.

- Halo? - uznałam to za sygnał by się ulotnić i na szczęście dostrzegłam Damona.

- Day co tu się odpierdala?

- Nie bluźnij - upomniał mnie na co przewróciłam oczami - Hunter i Ian wpadli na pomysł by pojechać do wesołego miasteczka niedaleko. Jest podobno mega dowalone i warto jechać - pokiwałam głową - Więc jedziemy. Na trzy auta. Zaraz Ian i Nicole przyjdą ze sklepu i jedziemy.

Will puścił gdzieś swoją siostrę z Ianem? Szok i niedowierzanie.

Jak na zawołanie zza drzew wyłoniła się wspomniana para i jakiś chłopak.

- Kim on jes...

- Michael - szatyn podszedł do niego i przybili piątkę.

No przecież. Więcej ich matka nie miała? Zresztą nie było go na ognisku, albo po prostu go nie kojarzę.

- Co ty tu robisz?

- Jak się dowiedziałem kogo tutaj spotkam to musiałem przyjechać - puścił mu oczko i spojrzał na mnie - A to kto?

- To moja siostra...

- Emory.

- Michael - podszedł do mnie i gdy sądziłam, że po prostu uściśnie mi dłoń przyłożył jej wierzch do warg i z szelmowskim uśmiechem się odsunął.

- Łapy przy sobie - podniósł do góry ręce w geście obronnym i uśmiechnął się jak pajac.

Czy to zabrzmi sukowato jak powiem, że już go nie lubię?

Wydawał się cholernie dziwny i sztuczny. Typowy pozorant.

- Panie przodem - machnął ręką wskazując auto.

I Wanna Die When You Kiss Me SlowlyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt