Wkrótce dzwonienie i pukanie do drzwi ustało, więc odetchnęłam z ulgą, ale żołądek podszedł mi do gardła, kiedy usłyszałam pisk rozsuwania drzwi tarasowych. Wpadłam w popłoch. Czy możliwe było, żeby tu przyjechał? Wcześniej nie brałam tego pod uwagę, ale przecież widział, gdzie mieszkam. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegokolwiek, czym mogłabym się obronić, ale kiedy tylko podniosłam się do pozycji siedzącej, drzwi mojego pokoju otworzyły się z wolna. 

- Hej... - Usłyszałam szept, po czym w drzwiach zobaczyłam Marię. Miała na sobie firmowy uniform. - Jesteś sama?

Na jej widok ogarnęło mnie kilka uczuć jednocześnie. W pierwszej chwili odetchnęłam z ulgą, że to ona a nie ktoś inny, kogo nie miałam zamiaru widzieć. Po dosłownie kilku sekundach pojawił się niepokój, bo nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. Może Maria nie była bliską przyjaciółką Gabriela, ale pracowali razem. A kontakt z czymkolwiek związanym z nim na ten moment mnie przerażał. Nawet, jeśli była to Maria Wolska. 

Trzecim uczuciem był wstyd. Pokój wyglądał, jakby ktoś w nim umarł i pewnie podobnie śmierdział. Sama zepchnęłam higienę na dalszy plan i nie przeszkadzało mi to, kiedy byłam pogrążona w rozpaczy. A teraz dotarło do mnie, że wyglądam dokładnie tak, jak się czuję - paskudnie. 

- Mama jest w pracy - powiedziałam, nie dodając nic więcej. 

Chyba zatraciłam zdolność rozmawiania z ludźmi. Nigdy nie byłam w tym dobra, a teraz pogrążona w smutku, spocona i ze skołtunionymi włosami, czułam się jak nic nieznaczący śmieć. 

- Jak się czujesz? - zapytała Maria, a na jej twarzy malował się niepokój. 

- Jest okej - mruknęłam, ale oczywiście nie uwierzyła i nie skomentowała tego. - Coś się stało? - spytałam, chcąc wyjaśnić cel jej wizyty. Już po minie domyślałam się, że coś wie.

- Martwiliśmy się o ciebie - odparła, siadając ostrożnie na brzegu łóżka po przeciwnej stronie. 

Siedziałam z podciągniętymi pod brodę kolanami, podświadomie kuląc się w sobie. Nie podobała mi się liczba mnoga, której użyła. 

- Martwiliście? 

- Lilka, wiem, że się pokłóciliście. Nie wiem o co poszło, ale uwierz mi, Gabriel jest załamany - powiedziała, na co zacisnęłam szczęki. Nie, on nie miał prawa być w tej sytuacji załamany. - Wyciągnęłam z niego siłą, że nie odbierasz i nie otwierasz drzwi. 

- Nie było go tutaj - odpowiedziałam, starając się obrócić wszystko w zwyczajną kłótnię w związku. Tym kłamstwem przegiął, olał mnie jeszcze zanim wypłynęło to całe szambo i rozpowiadał koleżankom w pracy, że jest załamany? I jeszcze kłamał, że to ja odrzuciłam jego. 

- Lilka, próbowaliśmy się z tobą skontaktować od tygodnia. 

Używanie liczby mnogiej powoli zaczynało doprowadzać mnie do szału. Chciałam powiedzieć jej, jaką parszywą świnią jest Gabriel, ale czułam, że nie powinnam. Te dokumenty nie powinny się znaleźć w naszym domu, obie z mamą miały byśmy kłopoty. 

- Zepsuł mi się telefon. - Mój głos był tak słaby, jakbym miała zaawansowaną anemię, przez co Maria patrzyła na mnie z coraz większym niepokojem. 

- Wiesz, że możesz mi zaufać? - spytała Maria, na co skinęłam głową. - Mówię poważnie Lilka, wiem, że coś się odpierdala i martwię się o ciebie. 

- Pokłóciliśmy się, po prostu to nie ma sensu. I tyle, życie toczy się dalej. - Każde z wypowiadanych ze mnie słów stawało mi w poprzek w gardle, błagając, abym nie kłamała.

NIEWINNYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz