15. Już nigdy jej nie skrzywdzisz!

1.1K 64 16
                                    

Victor

15.10.2023

Swojej przyszłej żonie powiedziałem, że całą noc będę pracować. Czy to robiłem? Oczywiście, kurwa, że nie. Gdy wróciłem z jej psem, usiadłem na fotelu przy łóżku i czuwałem całą noc, a do tego wyobrażałem sobie jak morduję Arcadio. Gdy wszedłem do apartamentu, spał na kanapie z pustą butelką whiskey w ręce. Zostawiłem go więc, wziąłem Baksa i kilka czystych ciuchów Bev, po czym wyszedłem.

Wczoraj moje stadium wkurwienia było tak wysokie, że wypaliłem całą paczkę papierosów. Nigdy tego nie robię. Palę maksymalnie trzy dziennie, a to i tak zdarza się jedynie na imprezach.

Wstaję powoli, wychodzę z sypialni gościnnej i zamykam drzwi. Idę zrobić sobie mocną kawę, ponieważ za niedługo będę jechać z blondynką do szpitala. Boję się wyników. Cholera wie, ile tak naprawdę ta kobieta przeszła.

Kawa jest gotowa, więc upijam spory łyk z matowego kubka i wzdycham, czując gorzki smak na języku. Zamykam na chwile oczy i odchylam głowę w tył, myśląc o planie zemsty na tym pojebie z Hiszpanii.

Kilka minut później mój kubek jest pusty, a ciszę wypełniają kroki bosych stóp. Odwracam głowę i dostrzegam Bev z drobnym uśmiechem. Ma na sobie czarny top w białe stokrotki, białe dzwony i... W uszach kolczyki stokrotki, które jej zostawiłem na szafce nocnej.

– Dzień dobry, Stokrotko – uśmiecham się przyjaźnie, choć w oczach zapewne dostrzega zaniepokojenie. – Kawy?

Brązowooka spuszcza na moment wzrok, jednak gdy znów go podnosi, dostrzegam w jej pięknym oczach drobny błysk.

– Poproszę – mówi, siadając na stołku przy wyspie kuchennej.

Biorę czysty kubek i podstawiam go pod ekspres, który włączam.

– A coś do jedzenia?

Jej wyraz twarzy zdradza, że to pytanie jest jak cios. Zauważyłem, że mało je i jest bardzo chuda, ale... Ten gnój sprawił, że Beverly się głodzi. Kurwa, jak długo to trwa? Jak długo ją katował?!

– Mogę... – wskazuje na miskę z owocami, która stoi na blacie po mojej lewej. – Mogę jabłko?

– Oczywiście, że tak. Tyle ci wystarczy? – biorę czerwony owoc, a następnie siadam obok kobiety i podaję jej go.

Czerwienieją jej policzki, mam wrażenie, że się kruszy. Odgryza mały kawałek i powoli przeżuwa, a następnie połyka tak, jakby miała gulę w gardle.

– Tak, wystarczy, dziękuję.

Skinam głową i kładę dłoń na jej plecach. Czuję doskonale kręgosłup, a to wywołuje we mnie nie małą złość, jednak nie chcę tego pokazać, aby Beverly się nie przestraszyła.

– W porządku – delikatnie się uśmiecham, choć to wymuszone jak cholera. – Zaraz będziemy jechać, dobrze? Później złożysz zeznania na policji.

Drży, więc zabieram szybko dłoń.

– Nie, nie chodzi o to, po prostu... Cholera, on rano dzwonił. Nie odebrałam, ale na pewno jest wściekły, Victorze.

Słyszymy uderzające pazury o podłogę, a chwilę później obok nas pojawia się pies Beverly. Widzę, że chce wskoczyć, więc podnoszę go i kładę sobie na kolanach, a on się kładzie i merda ogonkiem.

– Wyprowadzę go za moment – kobieta na widok psa się rozluźnia.

– Ja się tym zajmę – mówię prędko.

– Dziękuję.

Kobieta bierze kolejny gryz, a ja próbuję ją pocieszyć jak tylko umiem. Może i nie jestem w tym najlepszy, ale zawsze coś.

Mieliśmy być razemWhere stories live. Discover now