11. Jestem zmęczony, to wszystko

1.1K 63 8
                                    

Victor

11.10.2023

Wracam właśnie z apteki i marzę o wygodnym łóżku. Łeb mi pęka po urodzinach Arcadio, a wziąłem już dzisiaj dwie tabletki. Jakby tego było mało, myślę cały czas o pannie Lane. Cieszę się, że Kendall była w nocy tak pijana, że nawet niczego ode mnie nie oczekiwała. Szatynka po prostu poszła grzecznie spać, a rano wstała z kacem mordercą.

Parkuję na podziemnym parkingu i wychodzę z auta, wkładając do kieszeni szarego płaszcza tabletki. Wjeżdżam windą na odpowiednie piętro, a gdy wchodzę do apartamentu, do moich nozdrzy dociera mdły zapach.

– Jezu, co to? – pytam od razu sam siebie.

Wchodzę do kuchni i widzę narzeczoną w bluzce na ramiączkach i moich bokserkach. Tańczy przy piekarniku do piosenki puszczonej na telefonie. Podchodzę i odchrząkuję, a kobieta podskakuje i piszczy, zatrzymując szybko piosenkę.

– Prawie dostałam zawału – odwraca się w moją stronę, przyciskając dłoń do klatki piersiowej. – Myślałam, że jedziesz do firmy albo rodziców.

– Tylko do apteki – wyciągam leki i kładę je na wyspie kuchennej. – Idę odwiesić płaszcz, zaraz przyjdę.

W szafie przy głównych drzwiach odwieszam płaszcz, a następnie wracam do kuchni, gdzie szatynka zaczyna kroić warzywa.

– Od następnego tygodnia będzie u nas kucharka, nie będziesz musiała bawić się w kuchni – oświadczam.

– Całe szczęście, bo mam już tego dość – prycha. – Na obiad będzie lasagne i sałatka, a na deser ciasto z owocami.

– O mój Boże, czyli to ciasto takie mdłe – wykrzywiam twarz. – Nie będę jadł, od razu mówię.

Narzeczona kładzie nóż na drewnianej desce, odwraca się i patrzy na mnie tak, jakbym zabił jej matkę. Krzyżuje ramiona na piersi i zwilża usta językiem.

– Słucham? To w piekarniku jest moją trzecią próbą! Masz zjeść chociaż kawałek, Victor!

– Nie jem słodyczy, doskonale o tym wiesz. Na pewno wyjdzie pyszne, ale ja nie zjem, Kendall.

Obrażona wraca do krojenia warzyw, a ja ruszam do gabinetu. Wszystko co miałem zrobić już zrobione, ale przejrzę dokumentację raz jeszcze. Wchodzę i zamykam za sobą drzwi, kierując się prosto do biurka. Siadam na fotelu, wyciągam z kieszeni mały kluczyk i otwieram szafkę z sejfem, gdzie trzymam najważniejsze dokumenty. Otwieram go szyfrem i wyciągam dwa segregatory.

Przeglądam je, a w między czasie odpisuję na maile. Gdy muszę zadzwonić do jednego z pracowników ojca i w wyszukiwarce wpisuję pierwszą literę jego imienia czyli S, wyskakuje mi Beverly. Stokrotka. Wpatruję się w ten kontakt jak zaczarowany, nie potrafiąc wpisywać dalszej części.

Kendall mogę powiedzieć, że mam jakieś spotkanie, muszę jechać do firmy czy cokolwiek innego, więc...

Klikam w kontakt i decyduję się napisać wiadomość. Czuję, że po wczorajszej sytuacji muszę.

Do: Stokrotka

Musimy się spotkać i porozmawiać, Beverly. Kiedy Arcadio ma dyżur i będziesz mieć czas?

Wysyłam i dopiero po chwili uświadamiam sobie dwie rzeczy. Po pierwsze... Kurwa, nadal mam jej numer. A po drugie, ona prawdopodobnie nie ma już mojego, więc szybko piszę jeszcze jednego SMS-a.

Do: Stokrotka

Pewnie usunęłaś ten numer, ale to ja, Victor.

Rzucam telefon na blat i zaczynam rozmasowywać sobie skronie. Nie chcę okłamywać swojej narzeczonej, ale ona nie pozwoliłaby mi spotkać się z Bev.

Mój telefon informuje o dostarczonej wiadomości szybciej niż myślałem. Biorę z prędkością światła telefon do ręki i odblokowuję go FaceTime. Serce chyba właśnie mi staje, gdy widzę wiadomość od niej.

Od: Stokrotka

Nie spodziewałam się wiadomości od Ciebie. I zapewne to głupie, ale nie, nie usunęłam numeru. Ty też, jak się domyślam. No chyba, że wziąłeś go od kogoś.

Od: Stokrotka

Najrozsądniej byłoby by, gdybyśmy się nie spotykali, Victorze. Jednakże ja również uważam, że oboje tego potrzebujemy. Arcadio pracuje jutro, okazało się, że musi iść na dwa dyżuru pod rząd, więc wróci następnego dnia rano. Odpowiada Ci jutrzejszy dzień?

Siedzę przez moment bez ruchu, aż w końcu zmuszam swe palce do roboty.

Do: Stokrotka

Jasne, podaj adres i podjadą po Ciebie wieczorem o siódmej.

***

Siadam przy stole i od razu upijam spory łyk czerwonego wina, które dostaliśmy z okazji zaręczyn od mojego przyszłego teścia. Wino jest trzydziestoletnie, więc w smaku okazuje się być bardzo dobre. Marka z resztą jest ekskluzywna.

– Rodzice przylecą do Stanów trzy dni przed ślubem – zaczyna rozmowę. – Mają już wykupiony pokój hotelowy na tydzień. Chcieliby zostać dłużej, ale tata musi wracać do Chin – smutnieje.

– Możemy zaprosić ich na Święta, nie ma problemu – mówię szybko, aby poprawić jej humor. – Albo polecieć do Chin. Zrobimy jak będziesz chciała.

Uśmiecha się wdzięcznie.

– Gdy zjemy, może coś obejrzymy, a później weźmiemy razem długą kąpiel? Na pewno jesteś spięty, ale ja się tobą dobrze zajmę.

Skinam jedynie i nic nie odpowiadam. Zadowolona kobieta zabiera się za jedzenie lasagne, a ja biorę jeszcze jeden łyk wina, a dopiero po tym zaczynam jeść danie, które w smaku bardziej przypomina papier.

***

Wanna jest pełna wody i piany. Nagi wchodzę do niej, siadając za Kendall. Gdy już jestem w wodzie, opiera się o moją klatę plecami, a rękę wygina w tył i kładzie mi ją na karku.

– Dotknij mnie, Crist – szepcze, biorąc moją rękę i kładąc ją sobie na piersi. – Błagam. Nie robiliśmy nic odkąd dałeś mi kwiaty z kwiaciarni na początku miesiąca.

Podciągam ją wyżej i całuję w kark. Wzdycha cicho, więc wykręcam jej sutek i przygryzam skórę na ramieniu. Dłoń zsuwam na brzuch i coraz niżej, jednak zatrzymuję się na gładkim wzgórku łonowym. Nie potrafię zjechać niżej. Pierdolona blokada w moim mózgu mnie właśnie pokonała.

– Kendall...

– Jesteś zmęczony, tak? – ściąga z siebie moje dłonie i się odwraca.

– Jestem zmęczony – potwierdzam.

– To będzie wyglądać już tak zawsze?!

Dotykam jej policzka, jednak znów zrzuca z siebie moją dłoń.

– Nie, nie będzie. Ale zrozum, jesteśmy w Nowym Jorku od niecałych dwóch tygodni, mam więcej pracy, do której muszę przywyknąć. To nie jest takie proste.

– A może chodzi o inną kobietę, hm? – kładzie dłonie na krawędziach wanny i się nade mną nachyla. – O pannę Beverly Lane?

Przykrywam jej dłonie swymi, a następnie przybliżam twarz bliżej jej. Nasze usta dzielą milimetry, ale zamiast ją pocałować, prycham i popycham ją delikatnie w tył, abym mógł wstać.

Nie upada na tyłek z pluskiem, ale mimo wszystko piszczy.

– Co to miało znaczyć?!

– Koniec naszej rozmowy, najdroższa.

– Nie skończyłam jeszcze z tobą rozmawiać! Chcę wiedzieć, dlaczego mój przyszły mąż unika zbliżeń, kurwa! I nie wmawiaj mi, że tu chodzi o firmę!

Z okazji ślubu kupię jej chyba tabletki uspakajające.

– Jestem zmęczony, to wszystko.

Owijam czarny ręcznik wokół bioder i wychodzę, zostawiając ją samą.

***

Przed położeniem się do łóżka wiem, co jutro zrobię od razu po obudzeniu się. Wykonam ważny telefon, a później wybiorę pieniądze z banku.

Mieliśmy być razemWhere stories live. Discover now