10. Kochasz inną

1.1K 67 16
                                    

Beverly

10.10.2023

Z ręcznikiem na głowie idę do kuchni i z westchnieniem się rozglądam. Mój wzrok pada na misę z owocami, z której decyduję się wziąć banana. Arcadio bierze prysznic, więc idę usiąść do salonu i zjeść. Siadam obok Baksa na kanapie, który po porannym spacerze śpi. Głaszczę go, a następnie zaczynam jeść.

Po piętnastu minutach zmuszania się do zjedzenia banana, idę wyrzucić pustą skórkę do kubła. W tym samym czasie pojawia się Hiszpan, który mierzy mnie wzrokiem z niesmakiem, a jaj mam ochotę się popłakać. Jestem za słaba.

– Masz wyglądać wieczorem ładnie. Idziemy do klubu, Beverly, a nie do stodoły. Masz wyglądać jak królowa, a jedząc kalorie będziesz jak świnia, skarbie – uśmiecha się z troską, po czym rusza w stronę drzwi wyjściowych z mieszkania. – Idę na siłownię, wczoraj wystarczająco się na niej nie wymęczyłem. Nie gotuj nic, zjem na mieście.

Drzwi trzaskają, a ja biegnę do łazienki. Kucam przed toaletą, przytrzymuję jedną ręką ręcznik, a drugą używam do zwrócenia posiłku i wszystkiego co jest w żołądku.

Tak będzie lepiej.

***

Bentley zatrzymuje się przed ekskluzywnym klubem, który podobno należy do niebezpiecznego człowieka ze świata mafii, ale do końca nie jest to potwierdzone. Gdyby ktoś puścił parę z ust, na pewno nie dożyłby świtu.

– Widzę twojego byłego z przyszłą żonką – mówi z prychnięciem brunet, po czym wychodzi z auta i otwiera mi drzwi. – Wyglądasz cudnie.

Cóż, też tak uważałam jeszcze w apartamencie, ale czy... nie wyglądam za grubo? Niby czarny wyszczupla, ale ja już sama nie wiem. Mam na sobie skórzane kozaki, spódnicę przed kolano i top. Włosy związałam w wysoką kitkę, makijaż zrobiłam typowo na imprezę, a do wszystkiego dołączyłam srebrną biżuterię i mocne perfumy.

– Dziękuję – skinam delikatnie głową.

Podchodzimy i witamy się ze wszystkimi. Jest tu dwóch kuzynów jubilata, znajomi z pracy i dwójka osób, której nie powinno tu być za nic w świecie. Wchodząc do klubu Arcadio trzyma mnie mocno za rękę jakby bał się, że ucieknę. Puszcza mnie dopiero w loży, gdy siada wygodnie na czerwonej kanapie.

Zamawiamy drinki i prawie wszyscy rozmawiamy, bo nie robię tego ja i Victor. Jedynie patrzy się na mnie co jakiś moment, a ja na niego, jednak nie trwa to zbyt długo, bo Martínez by mnie zakatował. Zakładam nogę na nogę i obserwuję każdego, poświęcając mu po kilka sekund. Gdy zatrzymuję się na Kendall, odwraca głowę i uśmiecha się do mnie w sukowaty sposób, na co prycham wywracając oczami.

Muzyka jest tak głośna, że boli mnie głowa. Od kilku lat nie lubię już chodzić do klubów, jest dla mnie za głośno i zbyt tłoczno. Teraz może i jest nas tylko garstka, ale muzyka nadal dudni jak szalona.

Dostajemy drinki i zaczynamy je pić. Zamówiłam jakąś nowość o smaku brzoskwiniowym i trzeba przyznać, że jest to naprawdę dobre. Mruczę cicho i odstawiam szkło na stolik. Mam nadzieję, że alkohol mnie rozluźni, choć nie jest dobrym pomysłem picie go na pusty żołądek.

Czuję na sobie badawczy wzrok szatyna, na co przygryzam nerwowo wargę. Widział mojego siniaka, a to nic dobrego. Nie uwierzył w to, że się w coś uderzyłam. Spoglądam na niego i kręcę delikatnie głową, po czym odwracam ją w drugą stronę i wymuszam śmiech z jakiegoś żartu, który opowiedziała chwilę temu pediatra ze szpitala, w którym pracuje Arcadio.

– Hm, no niby tak, ale takie rzeczy naprawdę mają miejsce – odzywa się jakaś brunetka z jego pracy, nadal śmiejąc się z żaru koleżanki. – Kiedyś wchodzę na oddział, a pielęgniarka mówi mi, że ordynator wpisał mnie w grafik do operacji, która miała odbyć się godzinę później. No jestem chirurgiem, więc stwierdziłam, że przecież widziałam masę rzeczy i nic mnie nie zaskoczy. Ale gdy dostałam dokumenty pacjenta, to prawie się wycofałam, bo okazało się, że pięćdziesięciolatek połknąć pendrive – zaczyna się śmiać, a kilka osób razem z nią.

Mieliśmy być razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz