1. To cholerny Victor Crist

1.5K 79 16
                                    

Beverly

01.10.2023

10 lat później:

Wchodząc do kwiaciarni w centrum Nowego Jorku, czuję na sobie spojrzenia wszystkich ludzi. Dlaczego wciąż wywołuje to u mnie dreszcz i rumieńce na policzkach, skoro żyję z tym od dziecka? To już dwadzieścia osiem lat ciągłych spojrzeń.

Moja mama ma dziś swoje pięćdziesiąte urodziny, przyszłam tu kupić dla niej kwiaty. Robię to co roku od dziesięciu lat, czyli od momentu, gdy wyjechałam na studia do innego Stanu. Wróciłam już kilka lat temu, jednak nadal to robię. To tak naprawdę jest jedyny czas w roku, gdy on pozwala wyjść mi swobodnie z mieszkania, bez kłótni czy awantur, więc muszę też kupić buty do kreacji na bankiet, który odbywa się w przyszłym tygodniu.

Gdy wybrany mam już dla mamy bukiet nagietków, kobieta w młodym wieku przygotowuje mi go. Staję z boku i obserwuję ludzi, tak jak oni obserwują mnie. Jakaś kobieta z córką ogląda róże, mężczyzna w podeszłym wieku ogląda z szerokim uśmiechem kwiaty, zapewne myśląc o swojej małżonce, a mężczyzna odziany w drogi garnitur i płaszcz, stoi przy ladzie i czeka na florystkę.

– W czym mogę pomóc, proszę Pana? – pyta go właścicielka kwiaciarni.

Mężczyzna odwraca się bokiem, a ja dostrzegam jego profil. Wysokie kości policzkowe, idealnej wielkości usta, gęste brwi w kolorze ciemnego brązu, tak samo jak jego włosy. Kilkudniowy zarost dodaje mu uroku, który z pewnością przyciąga spojrzenia nie tylko kobiet. Kogoś mi przypomina, ten mężczyzna to... O mój Boże, to naprawdę on.

To cholerny Victor Crist.

Ale jak to?

– Szukam kwiatów dla narzeczonej, dziś mamy piątą rocznicę związku.

Jezu...

Nogi uginają się pode mną, a serce ponownie rozpada się na kawałki. Obiecaliśmy sobie, że będziemy razem, a oboje mamy kogoś innego... To miała być rozłąka na czas studiów, mieliśmy odnaleźć siebie. Nie zrobiliśmy tego.

On nie zrobił.

– Proszę Pani, bukiet jest gotowy! – krzyczy do mnie młoda kobieta z drugiego końca pomieszczenia, goszcząc na swojej twarzy szeroki uśmiech.

Victor jest zbyt zajęty, nawet z ciekawości nie odwraca się w moją stronę, aby sprawdzić, do kogo krzyknęła florystka. Wypuszczam drżące powietrze z ust, następnie przyklejam szeroki uśmiech i idę odebrać kwiaty i zapłacić.

– Dziękuję, ile to będzie? – wyciągam gotówkę z małego portfela, który dotąd był w kieszeni mojego brązowego płaszcza.

– Pięćdziesiąt dolarów – kobieta podaje mi bukiet.

Podaję jej studolarówkę, a kobieta rusza do kasy, aby wydać mi resztę, jednak ja po prostu wychodzę na ruchliwą ulicę. Październikowe powietrze uderza we mnie z podwójną siłą, a myśli krążą wokół mężczyzny, który dziesięć lat temu obiecał mi, że odnajdzie mnie nawet na końcu świata.

Ruszam do swojego czarnego Mercedesa klasy G, aby jak najszybciej dojechać do posiadłości rodziców, która mieści się na obrzeżach miasta. Rodzicielka wie coś o Victorze i jego narzeczonej, jestem tego pewna, bo w końcu ona i ojciec przyjaźnią się z jego rodzicami – pracują razem. Tak zostałam zmuszona do zaprzyjaźnienia się z Victorem, a potem... Potem było tylko coś więcej.

***

Siadam na czarnej kanapie ze skóry, trzymając w rękach gorącą herbatę. Mama siada obok mnie i uśmiecha się w sposób, w jaki robią to matki. Dłonią przeczesuje swoje blond włosy, a w jej brązowych oczach dostrzegam sekret, który jej ciąży.

Mieliśmy być razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz