gdyby Halciu przyłączył się do Morgaratha - epilog

35 3 33
                                    

Gilan upił spory łyk kawy. Siedział na werandzie niewielkiej chaty milę od zamku barona Aralda. Jego mentor zapowiedział mu, żeby cieszył się tymi wolnymi chwilami póki może, gdyż jak tylko lekarz stwierdzi, że chłopiec jest w pełni sprawny, zaczną prawdziwą robotę, czymkolwiek była. Na razie jednak miał czas. Będzie najmłodszy w korpusie przez długi, długi czas, ale nie spodziewał się z tego powodu żadnych ulg. Nie, znając jego nauczyciela. 

Właściwie nie powinien móc otrzymać brązowego liścia. Ale cóż stało się. Dotychczas nie miał jednak mistrza. Uczył się od wszystkich, a każdy traktował go jak tego bezdomnego szczeniaka, który skomli u wielu progów o ochłap, a każdy uważa go za swojego. Dopóki korpus był w jednym miejscu metoda działała. Teraz jednak nie mógł sobie na to pozwolić, zwiadowcy byli potrzebni wszędzie.

Owszem mógł czekać w sierocińcu barona Fergusa, ale byli inni którzy potrzebowali tego miejsca o wiele bardziej. Szkoła rycerska też odpadała. Brakowało mistrzów do nauki, gdyż wielu zginęło, a co zrobić z fizycznie słabszym dzieckiem plączącym się pod nogami. Gilan mimo niezwykłej, jak na swój wiek, krzepie i wzrostowi, nie dorównywał starszym chłopcom, w ćwiczeniach polegających na czystej sile, a niekonieczne precyzji.

Po za tym chodziło tu też o jego obecnego mentora. Crowley nie do końca ufał Haltowi. Gilan miał być kimś w rodzaju niańki dla szlachetnie urodzonego. Nadawał się by pokazać zwiadowcy na czym polega życie w służbie króla. Nie był zastraszonym dzieciakiem przerażonym wizją kontaktu z członkiem elitarnego korpusu, ale nie był też krępująco pewny siebie. Po prostu był. Nie oceniał, a wybaczał, mimo obcowania z mordercą. 

Ostatni miesiąc, co dzień budził się ze świadomością, że ten człowiek zabił mu ojca. I co dzień wmawiał sobie że każdy może się zmienić. A on może mu pomóc.

Był więc. Pił kawę. Pomagał z raportami. Ćwiczył szermierkę i sztukę noża. Uczył się teorii. I tak pewnie zostanie jeszcze parę ładnych lat.  Tu jest teraz jego dom, a ten człowiek częścią jego nowej, wielkiej rodziny. I odkrył, że mimo bólu, cieszy się. A teraz, czas pożegnać się z kimś ważnym i pozwolić mu odejść po szczęście, by żył długo i szczęśliwie.


______________________________

To koniec tej konkretnej historii, ale nie całej książki. Co prawda, na pewno nie w najbliższym czasie, ale pojawi się następne opowiadanie. Mam nawet pomysł na nie, ale brakuje mi czasu. Tak więc, do kiedyś :)

co by było gdyby - zwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz