gdyby Halciu przyłączył się do Morgaratha - 10

65 7 163
                                    

- No gdzie on jest? - mruknął Derec. Wszyscy już wrócili po za Quinnem i Gilanem. Quinnowi mogła szkapa okuleć. Gilan mógł specjalnie zostać w tyle, żeby zyskać więcej informacji o wrogu, ewentualnie dokonać sabotażu. Jednak obaj mogli zostać pojmani przez żołnierzy Morgaratha lub przez Skandian. Chłopak bał się o przyjaciela. Ogarnij się, zamartwianie nic nie da - były kadet szkoły rycerskiej próbował się nie zamartwiać zbytnio, niestety czarne scenariusze cisnęły mu się do głowy.

- Wrócił Quinn, - oznajmił jeden z buntowników, który wrócił z podjazdu jako pierwszy. - Ma ze sobą kasztanka Gila.

Przez plecy Derec'a przeszedł dreszcz. Czyli jego przyjacielowi coś się stało. Nie wierzył jednak, że Gilan zginął, poradzi sobie, przecież zawsz sobie radził!

Po chwili wszedł Quinn, miał może z czternaście lat. Był w posiadaniu roztrzepanej jasnej czupryny i błękitnych ciekawskich oczu. Zwykle pogodny teraz jednak wyglądał na zmartwionego. Derec szybko wypytał go o wszystko.

Okazało się, że chłopak dostrzegł dzianecika galopującego luzem za jego wierzchowcem. złapał go i poczekał, aż Skandiany zaprzestaną pościgu. Potem wrócił i szukał dowódcy, jednak nie znalazł go nigdzie. Widać było tylko trochę krwi i połamanych strzał. Chłopiec wiedział, że Gilan ma w zwyczaju przetrzebić liczbę wrogów z łuku. Ale po za tym nie było tam po Gilanie żadnego śladu.

- Nie martw się, - pocieszył chłopca przyszły rycerz - Gilan od kiedy zaczął uczyć się strzelać od zwiadowcy to i znikać się nauczył. Mógłbyś się o niego potknąć i nie zauważyć.

Minął tydzień, a Gilan nie wracał. Dopiero teraz Derec odczuł ciężar dowodzenia. Nie mógł pojąć jak Gilan dawał sobie z tym radę. W dodatku musiał się użerać z Samdashem. Ciężko im było się dogadać. Przynajmniej Halt nie kombinował i nie sprawiał problemów.

***

Gilan ocknął się wieczorem. Chłopak był cały obolały, czuł że ma wywichnięty bark. Po chwili swędzenie poinformowało do o strupie na skroni i obtarciu na szyi. Szybko zrozumiał dlaczego. Był przywiązany do drzewa jak pies do budy, ponadto ręce miał skrępowane za plecami szerokim rzemieniem. Gilan zaklął szpetnie. Oparł się o pień drzewa i westchnął. Był w rzyci.

Czekał na coś, cokolwiek. Obserwował skandian siedzących przy ognisku kilka metrów dalej. W pewnym momencie jeden wstał i podszedł do chłopca. Ten spojrzał na niego wilkiem. Stłumił chęć rzucenia mu się do gardła. Skandianin miał może z dziewiętnaście lat, raczej nie więcej. Pewnie była to jego pierwsza wyprawa, może druga. Na pewno nie był doświadczony. Wygłosił krótki monolog, który miał zapewne brzmieć jak groźba, informując Gilana, że ten jest jego brańcem i jeśli spróbuje uciec to mu łeb rozwali toporem. Chłopiec jakoś w to nie wierzył. Udawał jednak zastraszonego. Swoją przemowę zamorski wojownik zakończył słowami:

- Rozumiesz, chłopcze?

- Tak. - padła odpowiedź. Gdyby pan Gilana był bardziej doświadczony wyłapałby kilka szczegółów , które świadczyły o tym, że Chłopiec wcale nie jest taki uległy wobec żeglarza. Po pierwsze, wprawne ucho wyłapałoby sarkastyczną nutę w tym krótkim wyrazie, po drugie, chłopiec nie dodał "panie", w dodatku, choć postawę miał przerażonego dzieciaka, patrzył Skandianowi prosto oczy i nie próbował uciec spojrzeniem.

Wojownik rozwiązał chłopcu ręce i dał miskę z żarciem. Sierota nie był jednak zainteresowany jedzeniem. Głód wyostrza zmysły, a Gil czuł że mu się niedługo przydadzą.

- Hej! Anders! Niech no się na coś przyda ten twój szczeniak! - odezwał się głos od ognia. - Trza gary pozmywać i żagle pocerować!

- Do roboty, słyszałeś co masz robić. - odezwał się do Gilana Anders rozcinając linę, która trzymała chłopca przy drzewie.

Chłopiec spojrzał w stronę rzeki gdzie stały dwa wilcze okręty. Szacował szanse jakie ma na ucieczkę. Szybko zrozumiał, że nie ma żadnych. Przy rzece płonęły jeszcze dwa ogniska drugiej załogi. Na okrętach stały straże. Rzeką nie ucieknie. Trzeba w krzaki skoczyć.

Skandianin popchnął chłopca w stronę ogniska. Gil zaraz odwrócił się na pięcie i spróbował minąć w skoku Andersa. ten chwycił go za koszule i przytrzymał. Gilan szarpnął się i kopnął skandianina między nogi. Niestety ten tylko mocniej zacisnął dłoń na materiale. Chłopiec kopnął wojownika w żebra i uderzył go w głowę. Obaj wylądowali na ziemi. Sierota bił, kopał, drapał przeciwnika. Dopóki jakaś silna dłoń nie odczepiła go od niego chwytając za czuprynę. Szarpnął się w stronę ciemności. Jednak chwyt był za mocny.

- Dokąd ci tak spieszno? - odezwał się cichy, acz pewny i zimny jak wichry północy, głos. Chłopak zastygł w bezruchu, a przez jego grzbiet przeszedł dreszcz. - Jesteś buntownikiem wyjętym spod prawa. Zbuntowałeś się przeciw swojemu królowi. Tam w lesie szukają takich jak ty z psami, za wydanie buntownika jest dziesięć złotych rojalii, nie masz dokąd uciekać szczeniaku.

W gardle chłopaka narastał groźny pomruk. Bał się, ale przecież nie miał nic do stracenia, życie się nie liczyło. I wtedy poczuł paskudny ból wzdłuż kręgosłupa. Gilan osłupiał, jeszcze nigdy nie dostał kijem, owszem pasem dostał w skórę nie raz, drewnianym palcatem, w trakcie ćwiczeń, po palcach podobnie, ale to było zupełnie nowe doświadczenie. Z drugim uderzeniem kłapnął zębami na drugiego skandianina. Ten trzepnął go w tył głowy. Chłopiec zatoczył się krok do przodu. Z następnym uderzeniem spróbował się cofnąć. Znów rosły wojownik trzepnął go tak, że chłopiec musiał podeprzeć się rękami by nie paść twarzą na ziemię. Szybko jednak zapomniał o swej dumie i skulił się pod razami. Starał się nie rozpłakać z bólu. Strumyczek krwi łaskotał go za uchem, dławił się krwią cieknącą ze złamanego nosa, nie wiedział gdzie góra gdzie dół. W końcu nie wytrzymał i zaskomlał jak szczenię.

Nie uświadomił sobie od razu, że razy ustały. Ból nie słabł, właściwie narastał. Dopiero teraz każde uderzenie dawało o sobie znać. Oczy mu się szkliły. Chłopak jęknął gdy skandianin go kopnął.

-Anders mówił coś o garnkach, same się nie pozmywają. - chłopiec spojrzał na skandianina. - DO ROBOTY NIEWOLNIKU!

- Tak, panie. - mruknął sierota. I ruszył posłusznie do roboty.


_____________________

dobra zgadywanko kim jest ten skandianin (cicho uri wiem, że ty wiesz, ale nie mów) pewnie większość już wie i jest na 99,99% jest pewna, ale co tam, zgadujcie

co by było gdyby - zwiadowcyOnde histórias criam vida. Descubra agora