Gdyby Halciu przyłączył się do Morgaratha - 15

57 4 170
                                    

Halt uważnie przypatrywał się tej dwójce rycerzy, którzy przyjechali do obozu. Z jednym, tym starszym Gilan zdawał się być bardzo zżyty. Jego kompani odnosili się do rycerza z podziwem. Do tego drugiego wszyscy mieli respekt. Obaj uczyli chłopców, i nie tylko, fechtunku. Uczyli oni wszystkich, chłopskie dzieci też. W sumie to sprawiedliwe, pomyślał uczeń Pricharda.

Ktoś przycwałował do obozu. Chyba goniec od barona Aralda, czyli szykuje się zabawa. Jaka szkoda że on pewnie nie będzie brał w niej udziału. Halt chwycił konia za uzdę i przytrzymał spienionego wierzchowca.

- Nie daj mu stać i jeś... - właściciel dzianeta urwał w pół słowa widząc spojrzenie Halta. - Gdzie Gilan?

Halt wskazał mu kierunek ruchem ręki i odprowadził zwierzę dalej. Obejrzał się raz zastanawiając się, czy posłaniec trafi. Trafił, gdyż rozmawiał właśnie z Gilanem. Chłopca łatwo było rozpoznać po zabandażowanym ramieniu i odciętym rękawie koszuli. Po chwili syn rycerza krzyknął:
- Derec! Halt! Za półgodziny widzę was na koniach! Crow! Masz wszystkich na głowie! U mnie znajdziesz rozpiskę! I daj ktoś temu tu wody i jedzenia!

Kilku pachołków zaraz skoczyło do posłańca z manierkami, ktoś wytrzasnął chleb. Goniec szybko zaspokoił głód i pragnienie i odebrał od Halta wierzchowca. Uczeń Pricharda ruszył na pastwisko siodłać Declana.

***

Pół godziny później cała trójka wyjeżdżała z obozu. Szli do zamku Redmont rysią. Gdy wyjeżdżali na trakt ruszali galopem. Szlak na przełaj do siedziby Aralda i Duncana był już nieźle wyjeżdżony. Dotarli tam już przed zmrokiem.

Halt zeskoczył z konia na dziedziniec i zaczekał, aż chłopcy uczynią to samo. Weszli razem do donżonu Halta zostawiając z końmi. Niedoszły zwiadowca wiedział, że nie ma co próbować wiać. Oddał wierzchowce koniuchowi i podążył za młodocianym przywódcą buntowników i narzeczonym swojej siostry. Wszedł bezszelestnie do pomieszczenia, w którym Arald podjął przybyszów i... ujrzał najpiękniejszą kobietę, jaką miał okazję kiedykolwiek widzieć.

Haltowi szczęka opadła i stał w wejściu gapiąc się na cudne zjawisko, jak cielę w malowane wrota. Kolejny raz sklął się w myślach za to, że podjął taką głupią decyzję i przystał do Morgarath'a.

Nim ktokolwiek go dostrzegł wyszedł nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Idąc korytarzem natknął się na Duncana, królewicz zatrzymał niedoszłego zwiadowcę. Chwilę rozmawiali przyciszonymi głosami. Trwało to około dwóch minut. Następnie prawowity władca Araluenu odszedł na spotkanie z chłopcami pozostawiając prawowitego władcę Hibernii na korytarzu.

Halt wyszedł na dwór z ponurą miną. Nie było to zaskakujące, ostatnio zwykle chodził z takim wyrazem twarzy. Halciu skierował się w stronę stajni. Wszedł do środka i skierował się w stronę Declana. Pogłaskał konia po czole.

- Zmywamy się stąd, czas wypełnić zadanie.

***

Gilan rzucił się na łóżko. Tym razem dostali jedną komnatę. Jedną z tych skromniejszych. W zamku gościli bowiem posłańcy z Whitby, przeważnie rycerstwo.

- Buty. - chłopiec usłyszał głos Derec'a.

- Co buty?

- Zdejmij, buty. Pościel brudzisz.

- No i?

- Nie chcesz mieć doczynienia z wściekłą Alice uzbrojoną w ścierę. - Derec usiadł na swoim łóżku rzucając kolczugę na krzesło i zdejmując zakurzone buciory.

Gilan wzdrygnął się i usiadł mimo zmęczenia.

- Dobra wygrałeś. - mruknął syn rycerza.

W tym momencie za oknem rozległ się alarm. Jedno przelotne spojrzenie za uchylone okiennice wystarczyło by Gilan zerwał się na równe nogi i pognał korytarzem na złamanie karku.

Chłopak wpadł do stajni i przyskoczył do przegrody swojego kasztanka. Gniadosz Derec'a drzemał. Cisek Gilana także. Brakowało Declana. Syn rycerza odwiązał swojego wierzchowca i skoczył nań na oklep. Chwilę później wypadli galopem przez drzwi stajni i polecieli śladem Halta. Śmigły rumak szybko zmniejszał odległość dzielącą ich od uciekiniera. Gilan nie żałował konikowi nahajki. Wiedział, że jeśli niedoszły zwiadowca dopadnie lasu, straci przewagę daną mu przez szybkość zwierzęcia. W taki wypadku młody dowódca mógł zapomnieć o zatrzymaniu Halta.

Halt dopadł drzew.

***

- Panie, przybył ten Hibernijczyk, którego zatrudniłeś.

- Wpuścić. - rzekł Morgarath.

Sługa wymknął się za drzwi i po chwili powrócił z Haltem. Uzurpator odprawił lokaja ruchem dłoni.

- Tak więc... Czemuś znikł? Chodzą słuchy iż walczyłeś po stronie buntowników. - Morgarath nie krzyczał, mówił cicho, tonem który mógłby zamrozić ogień.

- To tylko nieprawdziwe plotki. Ale faktycznie byłem u buntowników, rosną w siłę. Dałem się złapać, poznałem ich i ich taktykę. - odparł sucho Halt.

- W takim razie słucham.

- Samej młodzieży jest około setki. Prowadzą oni szybkie wypady. Czasami przy pomocy Skandian, których przekupili. Każda wycieczka jest dokładnie zaplanowana i poprzedzona gruntownym rozpoznaniem. Do Redmont dołączyło też Whitby i wspiera buntowników zbrojnie i gospodarczo. Wszyscy bojownicy są dobrze uzbrojeni, broń zdobyli na rozgromionych oddziałach waszej wysokości. Sztab generalny stacjonuje na zamku Redmont, tam też znajduje się Duncan. - Halt zdał raport. Podał też dokładnie, które tereny były okupowane przez banitów, strażnice przez nich zajęte i obozy sił zbrojnych. Morgarath słuchał zaś uważnie.

- Dobrze się spisałeś. Zapisz to wszystko na papierze i przekaż Harremu. Czeka cię sowita zapłata. - rzekł król.

***

Gilan wrócił z lasu późną nocą. Swojego wierzchowca prowadził za uzdę idąc obok niego. Po jego minie znać było, że Halt się wymknął. Kasztanek kulał na tylną nogę, sierść miał pozlepianą i potarganą, nogi podrapane. Chłopiec nie przedstawiał sobą lepszego widoku. We włosach miał liście i gałązki, twarz i ręce podrapane, a ubrania ubłocone. Wyglądało na to, że przewrócił się z koniem.


– Zabiję drania. – wysyczał kiedy Derec podszedł do niego.

– Tak, ale teraz do spania. – ton jakim mówił były kadet szkoły rycerskiej nie pozostawiał miejsca na sprzeciw.

Następnego dnia Gilan zostawił dowodzenie na głowie Derec'a i ruszył tropem zdrajcy, chociaż czy można by go tak nazwać? W końcu najpierw służył pod Morgarathem i to swoją stronę zdradzał przebywając wśród buntowników... W każdym razie Gilan postanowił zabić mordercę swego ojca, powinien to zrobić już dawno. Wybaczenie było błędem. Błędem który postanowił naprawić.

_______________
Właśnie się skapnęłam, że nic w tym miesiącu nie wrzuciłam. Tak więc czas nadrobić zaległości.

co by było gdyby - zwiadowcyWhere stories live. Discover now