Cassandra

11.2K 426 20
                                    

- Co tutaj robisz? - pytam zaskoczona 

Sebastian stoi z założonymi na piersi rękami i opiera się o framugę drzwi. Jego wzrok co chwila przeskakuje z mojej twarzy na zakrywającą resztę mojego ciała wodę. Przez pianę nie jest w stanie nic dostrzec. I dobrze. 

- Jakby nie patrzeć jestem u siebie - odpowiada spokojnie 

- Myślałam, że dajesz mi czas na przemyślenia 

- Chciałem to zrobić ale.....- zaczyna 

- Ale? - pytam unosząc brew.

- Nie mogłem znieść tego, że jestem daleko od ciebie wiedząc, że nie jest między nami dobrze. Nie powinienem cię zostawić.

- To ja chciałam abyś mnie zostawił - przypominam mu 

- A ja nie powinienem się na to godzić. Od problemów się nie ucieka, trzeba je rozwiązywać.

- Co jest naszym problemem? 

Sebastian wzdycha i przejeżdża ręką po włosach delikatnie je mierzwiąc. Odrywa się od framugi i podchodzi bliżej. Nerwowo zaciskam ręce w pięści. Dobrze, że są pod wodą i mężczyzna nie widzi tej reakcji. Obawiam się jednak, że i tak wszystko czuje przez naszą więź. A co dokładnie czuje? Zdenerwowanie, niepewność, zaskoczenie.....pożądanie? 

Mężczyzna nie zawraca uwagi na moje zachowanie. Jeżeli coś wyczuł nie daje tego po sobie poznać. Zatrzymuje się kilka kroków od wanny i tym razem całą uwagę skupia na mojej twarzy. Na twarzy na której pojawił się rumieniec. 

To najbardziej intymna sytuacja w jakiej kiedykolwiek byłam. Być nagą, zasłoniętą tylko przez wodę i pianę, sam na sam z mężczyzną. Fakt, że ten mężczyzna był moim mate i był naprawdę przystojny nie pomagał.  W mojej głowie pojawia się obraz jego ręki zanurzającej się w wodzie, szukającej mojego ciała, jego najbardziej wrażliwych punktów. 

Jak w ogóle mogę myśleć o takich rzeczach? Zwłaszcza po tym czego się dowiedziałam. Były ważniejsze sprawy niż moje fantazje. Całe życie żyłam w kłamstwie, tak jak i inni z mojej watahy. Służyłam mordercy i kłamcy. Dlaczego więc zatracam się w spojrzeniu Sebastiana zamiast skupiać się na tym. 

- Cassandro - mówi delikatnie - Nidy nie chciałem wojny, śmierci, cierpienia i bólu. Może z wyjątkiem dla jednej oczywistej osoby. Wszystko co zrobiłem aby odgryźć się na Connorze, aby go dopaść robiłem pod wpływem złości, ale i bezsilności. Nie planowałem niczyjej śmierci, zwłaszcza kogoś kto był w tym wszystkim niewinny. Gdybym był równie bezduszny co on rozpocząłbym wojnę bez mrugnięcia okiem. 

- Jednak tego nie zrobiłeś - zauważam

- Nie, nie chciałem narażać moich ludzi. Nie chciałem bezsensownych ofiar. 

- Jednak ktoś zginął

- Tak, i nie jestem z tego powodu dumny

- Czy czułbyś tak samo gdybym nie była twoją mate? Gdybym na przykład pochodziła z innego stada? Czy wtedy tez byś żałował.

- Nie wiem, nie potrafię ci na to odpowiedzieć - oznajmia - Być może nie. Może to ty wszystko zmieniłaś, a może po prostu dzięki tobie dostrzegłem to czego widzieć nie chciałem. 

- Co dokładnie dostrzegłeś? 

- Że zamieniam się w niego - mówi ze wstydem - Jestem Alfą, a to zobowiązuje. Moi ludzie oczekują, że będę silny, na tyle silny by w razie potrzeby ich obronić. 

- Siła nie musi iść w parze z bezwzględnością, można być silnym i jednocześnie łagodnym to się nie wyklucza

- Nie, jednak jest o wiele trudniejsze do osiągnięcia. Znaleźć równowagę pomiędzy wymierzaniem sprawiedliwości i rządzeniem, a okazywaniem współczucia i wybaczenia jest bardzo trudno. 

- Gdyby było to proste każdy mógłby być Alfą 

Sebastian uśmiecha się na te słowa. Nie jest to jednak prawdziwy, szczery uśmiech. Nadal coś go trapi. 

- Powiedz co chcesz powiedzieć - zachęcam go 

- Chcę sprawiedliwości, ale i zemsty na mężczyźnie, który zniszczył moja rodzinę. Chcę, aby wszyscy dostrzegli kim tak naprawdę jest. Chcę, aby mój lud postrzegał mnie jako godnego tego bym stał na ich czele. Chcę patrzyć w lustro bez poczucia wstydu. Jednak przede wszystkim chcę, abyś nigdy więcej nie patrzyła na mnie tak jak dzisiaj rano. 

Zamieram na to wyznanie. 

- Nie zniosę tego. Czuć twój strach wiedząc, że wynika z mojej winy. Wolałbym wbić sobie nóż w serce niż spowodować abyś uroniła przeze mnie jeszcze chociaż jedną łzę. Wybacz mi Cassandro. 

Na jego widok, tego silnego mężczyzny wyznającego swoje obawy coś we mnie pęka. Pod powłoką bezwzględnego Alfy kryje się człowiek o silnym lecz złamanym sercu. Dlaczego wcześniej tego nie widziałam? 

Robię jedyne co wydaje mi się teraz słuszne.

Podnoszę się z wanny pozwalając, żeby woda i piana całkowicie spłynęły z mojego ciała. Staję na przeciwko niego zupełnie naga i bezbronna. Wyciągam przed siebie delikatnie trzęsącą się rękę. 

Sebastian patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. Jego wzrok chaotycznie błądzi po moim ciele by po chwili ponownie skupić się na mojej twarzy. 

Mężczyzna łapie mnie za rękę i pomaga wyjść z wanny. Ciągle mokrą przyciąga mnie do siebie. 

- Cassandro - mówi szeptem 

Składa delikatny pocałunek na moim czole, potem nosie, policzku, aż w końcu odnajduje moje usta. Całuje mnie zachłannie, ale delikatnie. Traktuje moje ciało jakby było z kruchej porcelany. 

- Jesteś dla mnie wszystkim - wyznaje kiedy odrywa swoje usta od moich 

- Pokaż mi to - proszę przesuwając ręką po jego klatce piersiowej i odpinając jeden z guzików koszuli

- Moja mała kusicielka - mruczy Sebastian i podnosi mnie z ziemi

Oplatam nogi wokół jego pasa i przylegam do niego niczym rzep. Jego ręce spoczywają na moich pośladkach unosząc mnie w górze. Jego oddech delikatnie łaskocze moje piersi. 

Wynosi mnie z łazienki aby następnie położyć na łóżku. Zawisa nade mną patrząc na mnie z zachwytem i pożądaniem. Jego ręce błądzą leniwie po moim ciele. 

- Idealna - mówi - taka idealna i cała moja. 

- Twoja - przyznaję

To jedno słowo wystarcza. Cokolwiek sobie wcześniej zaplanował, jakkolwiek chciał to rozegrać zostaje pominięte. Dziki, zwierzęcy błysk w jego oczach jest ostatnim co widzę nim nasze ciała stają się jednością. 


Prawdziwa LunaWhere stories live. Discover now