Cassandra

12.9K 467 39
                                    

Kiedy wracam do kuchni czeka na mnie już cała sterta naczyń do umycia. Pozostałe Omegi zajmują się już przygotowywaniem obiadu, który zostanie podany dopiero za kilka godzin. Bez ociągania podwijam rękawy i zabieram się za szorowanie pierwszego talerza.

- Jak się miewa Luna? – pyta jedna z kobiet

- Dobrze – odpowiadam skrobiąc resztki jajecznicy

- Masz szczęście dziewczyno, to wielki zaszczyt nosić Lunie jedzenie – wtrąca druga

- Jeżeli tylko chcesz mogę oddać ci ten przywilej – mówię

Kobieta patrzy na mnie jakbym urwała się z księżyca.

- Nie rozumiem dlaczego tak bardzo tego nie lubisz – mówi – Ja skakałabym pod sufit z radości gdybym miała możliwość codziennie oglądać Lunę. To dzięki niej omijają nas choroby i rośniemy w siłę.

- Wiem – zapewniam ją, naprawdę to wiem – I również bardzo się z tego ciszę.

- Więc dlaczego nie chcesz nosić jej śniadań?

Wzruszam ramionami i skupiam się na mojej pracy. Kobieta widząc, że nie wyciągnie ode mnie nic więcej macha ręką i wraca do swoich zajęć.

Jak miałabym im wytłumaczyć, że nie czuję tego co one. Kilkukrotnie słyszałam jak mówiły między sobą o tym jak cudownie się czują za każdym razem kiedy Luna tylko znajduje się w ich pobliżu lub jak silne i pełne życia się stają po każdym comiesięcznym rytuale odprawianym przez Lunę. Ja nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Jakby jej magia zupełnie na mnie nie działała, a to przecież nie było możliwe. Jako członek tej watahy i kobieta powinnam odczuwać z nią więź. Jednak żadnej więzi nie było i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek się pojawi.

Kiedy skończyłam czyścić ostatnie naczynie w końcu nalazłam chwilę na odpoczynek i zjedzenie śniadania. Przeżuwając kolejne gryzy kanapki patrzę przez okno. Widok z kuchni rozciąga się na jeden z placów przeznaczonych do ćwiczeń. To tutaj od rana do wieczora trenują Bety wyznaczone do pełnienia funkcji wojowników i strażników. Oczywiście są to sami mężczyźni. Słyszałam plotki, że w innych stadach niekiedy dopuszcza się do takich ćwiczeń kobiety. Podobno one również mogły zostać wojowniczkami i po przejściu odpowiedniego treningu strzec granic i udawać się na wyprawy wojenne. Jednak u nas tą rolę sprawowali tylko mężczyźni. Kobiety za to zajmowały się gotowaniem, domami i opieką nad dziećmi.

Patrząc tak na zwinne ruchy wojowników czuję zazdrość. Czasem kiedy nikt nie wdział chwytałam za miotłę i naśladowałam ich ruchy. Powtarzałam podpatrzone uderzenia i blokowania, aż nie uznałam, że wykonuję je identycznie jak oni. Nie miało to głębszego sensu ponieważ wiedziałam, że nigdy nie dostanę pozwolenia by trenować razem z nimi lub zajmować się czymś innym niż praca w kuchni. Pomimo tego, że pogodziłam się ze swoim losem, coś kazało mi nadal ćwiczyć. Tak więc ćwiczyłam kiedy tylko miałam okazję.

Koło placu przechodzi kilka dziewcząt. Śmieją się do siebie i rzucają mężczyznom zalotne spojrzenia. Wszystkie ubrane są w ładne sukienki i mają perfekcyjnie upięte włosy. Od razu poznaję, że są to debiutantki. Każda dziewczyna w stadzie kiedy osiąga wiek siedemnastu lat zostaje uznana za gotową do zawarcia małżeństwa. Nie dzieje się to jednak od razu, nim zostanie wydana za mąż dziewczyna zostaje właśnie debiutantką. Jest to czas w którym przygotowuje się do swojej przyszłej roli żony i matki, a także poszukuje swojego mate. Wiąże się to z obecnością na licznych publicznych wydarzeniach gdzie jest przedstawiana wolnym, gotowym do małżeństwa mężczyznom z naszej watahy. Dziewczyny z większym potencjałem do którego należy wdzięk, uroda, a także wysoka pozycja przedstawiane są również mężczyznom z poza naszej watahy. Mamy zawiązane liczne sojusze z innymi stadami i jedną z korzyści takiego stanu rzeczy jest możliwość szukania swojego przeznaczonego poza stadem. Dla wielu dziewczyn jest to droga do osiągnięcia wyższej, bardziej pożądanej pozycji. Inną korzyścią jest mieszanie krwi. Zawsze dobrze jest powiększyć pulę genów jak mówi Alfa, podobno dobrze wpływa to na potomstwo.

Prawdziwa LunaWhere stories live. Discover now