#4 hokeista i łyżwiarka mieszanka wybuchowa

311 10 0
                                    


Niedziela zleciała mi szybko jak zwykle zresztą, rodzinnie i spokojnie takie dni lubię najbardziej, byłam na spacerze z Cody'm, a wieczorem rozmawiałam z kuzynką z Hiszpanii pytała się głównie jak przygotowania do 18-tki czy mam już sukienkę i takie tam pierdoły. Bardzo za nią tęsknie jak byłyśmy małe, a ja mieszkałam w Hiszpanii zawsze się razem bawiłyśmy i chodziłyśmy na plaże. 
Poniedziałek nie zaczął się dobrze bo nie czułam się najlepiej więc zostałam w domu, dałam znać Leili, że mnie nie będzie co ona musiała skomentować w typowy dla niej sposób mówiłam tyle nic pić w sobotę żeby kac nie trzymał tyle czasu wiem, że to żartobliwie bo wypiłam chyba z 3 kieliszki. Moje samopoczucie raczej nie wynikało z alkoholu, a raczej z braku jedzenia no dobra może nie braku, ale wczoraj na śniadanie zjadłam dwie kanapki i to one trzymają mnie do dziś. No i dodatkowo nie czułam się na tyle swobodnie na imprezie by dużo wypić w końcu byli to wciąż obcy ludzie.
Po szkole przyjaciółka napisała, że wpadnie do mnie i tak tez się stało, niemal od razu po zajęciach Leila przyjechała. Zdała relacje co tam się działo i jak minęły trzy lekcje w zastępstwie z panem Browem, strasznie upierdliwy nauczyciel od biologii zawsze się czepia i daje opieprz, że się nie uczymy. Przegadałyśmy tak do wieczora kiedy moi rodzice wrócili z pracy, a po Leile przyjechała mama mimo, że miała prawko nie jeździła autem. Bała się sama wsiadać za kółko bez osoby, która mogłaby uratować jej niespodziewany manewr. Dzięki przyjaciółce zjadłam też co nie co, Blake przyniosła ze sobą sałatkę owocową, która była dziś na stołówce, a wie, że bardzo ją lubię. Kochana, pamietała o mnie i dzięki niej mój organizm dostał jakieś pożywienie.
O 7 wieczorem wybrałam się z Cody'm na spacer do pobliskiego lasu, to taki nasz mały rytuał na wyciszenie po całym dniu, a że lepiej się poczułam to chętnie poszłam. Chodziliśmy tak już 30 minut, psiak spuszczony ze smyczy biegał za rzucaną przeze mnie piłka, a ja usiadłam na ławce, wpatrywałam się w obraz przede mną i zachwycałam się jeszcze zielonym krajobrazem bo za chwile wszystko stanie się szare. Nie było dużo ludzi dlatego zazwyczaj chodzę o tej porze by nie wpaść na nikogo. W pewnym momencie Cody długo nie wracał, zaczęłam się martwić, wstałam z ławki i zaczęłam wołać, gwizdać i nic ani śladu po psie. Już chciałam dzwonić po mamę, ale zobaczyłam wesoło biegnącego border collie tyle że nie samego za nim szedł jakiś chłopak i kiedy zmierzał w moja stronę trochę się przeraziłam było dość ciemno nie wiadomo komu co przyjdzie do głowy, ale kiedy się zbliżył na tyle, że byłam w stanie zobaczyć jego twarz rozpoznałam ją niemal odrazu. Z jednej strony mi ulżyło, ale z drugiej jakoś się zestresowałam, co Alex robił tutaj o tej porze?
Chłopak mnie zauważył i lekko się uśmiechnął więc odpowiedziałam tym samym, Cody podbiegł do mnie, a ja przykucnęłam by go pogłaskać i powiedzieć by tak nie znikał wtedy brunet zbliżył się na tyle, że stał naprzeciwko mnie wstałam z kolan i spojrzałam na jego twarz, aj te oczy dlaczego tak hipnotyzowały. Co takiego miały w sobie?

- A więc domyślam się że twoja zguba - powiedział z lekkim uśmiechem tak bardzo charakterystycznym dla niego jak zdążyłam zauważyć

Rzuciłam mu szybkie spojrzenie i dziś też wyglądał idealnie, granatowa bluza z kapturem i czarne dresy, a włosy w lekkim nieładzie dodawały mu uroku.

- Tak, nawet nie wiesz jak spanikowałam, myślałam, że mi uciekł

- Tak szczerze miał wracać chyba do ciebie z piłką w pyszczku, ale zobaczył mnie i przyniósł ją - wytłumaczył wskazując głową na psa

Czy Cody coś insynuuje? Mówiłam, że ten pies jest cholernie mądry, ale o co może mu chodzić?

- Oj naprawdę? W takim razie przepraszam za kłopot

- Żaden kłopot, świetny z niego pies i przyjaciel pewnie tez. Miałem kiedyś takiego przyjaciela tyle że bernardyna, ale zachorował i rok temu musiałem go pożegnać - powiedział to tak smutno jakby zmarła naprawdę ważna osoba, ale po jego wypowiedzi mogę wywnioskować, że psiak był dla niego bardzo ważny i coś o tym wiem bo ilekroć myślałam o tym jak będę musiała pożegnać Cody'ego będę chyba umierać ze smutku

You Me USWhere stories live. Discover now