- Mówisz tak bo jesteś moim mate – zauważa

Uśmiecham się kiedy z jej ust pada to słowo. Dziewczyna nieświadomie wydała na siebie wyrok. Przyznając, że jestem jej mate związała się ze mną na zawsze, teraz jej nie opuszczę, nawet gdyby ona tego chciała.

- Co tu się dzieje? – daje się słyszeć donośny, pewny siebie głos.

Warczę rozeźlony, że ktoś śmie nam przerywać. Jednak moim oczom ukazuje się pan domu we własnej osobie. Na mów widok staje jak wryty.

- Sebastian – mówi

- Connor – odpowiadam, przesuwam się nieco w jego stronę zasłaniając przed nim moją mate.

- Wynocha – syczy do mnie mężczyzna.

Śmieję się na jego słowa co tylko bardziej go denerwuje.

- To w taki sposób odnosisz się do swoich gości? – pytam

- Nikt cię tutaj nie zapraszał

Wyciągam z kieszeni zaproszenie i macham nim zadowolony.

- Skąd to masz? – pyta Connor

- Dostałem, od twojego posłańca.

- Nie było przeznaczone dla ciebie

- Naprawdę? – udaję zaskoczonego i zmartwionego

- Daję ci dziesięć sekund na opuszczenie tego miejsca inaczej pożałujesz.

- I co mi zrobisz? – pytam wyzywająco. Jak bardzo marzę o tym aby rzucił mi wyzwanie.

- Sam zawlokę twoje truchło na granicę

- Nie boisz się pobrudzić? – prowokowanie go to świetna zabawa

Koło Connora staje jakaś kobieta. Łapie go za rękę i patrzy na niego jakby chciała mu coś powiedzieć.

- To twoja Luna? –pytam szczerze zaciekawiony

- Nie twój interes

Kobieta obrzuca mnie wściekłym spojrzeniem, które następnie przenosi na stojącą za mną dziewczynę.

- Cassandra? – mówi zdziwiona

Cassandra, tak ma na imię moja mate. Ponownie przez chwilę rozpływam się w błogim uczuciu.

Cassandra, Cassandra, Cassandra . Mate, mate, mate.

- Co tutaj robisz? Miałaś nie wychodzić z kuchni – mówi zagniewana Luna

Dziewczyna kuli się na te słowa.

- Przepraszam, Anna zwichnęła nogę, musiałam ją zastąpić.

- Nie przepraszaj, nie będziesz nikogo przepraszać – rzucam do niej

- Ta dziewczyna należy do mojego stada – przemawia Alfa – Jej obowiązkiem jest słuchanie poleceń Luny.

- Już nie – oznajmiam

Alfa zastyga w zaskoczeniu, podobnie Luna.

- Ta dziewczyna to moja przeznaczona – mówię na tyle głośno by słyszeli nas wszyscy zgromadzeni.

- Niemożliwe – woła Luna – Cassandra, chodź tutaj!

Dziewczyna chce puścić moją rękę, ale nie pozwalam jej na to.

- Nie mów do niej jak do psa – warczę – Ona nigdzie nie pójdzie, a jak już to pójdzie ze mną.

- Nie ma mowy – kłóci się ze mną Luna

- Nie masz tutaj nic do powiedzenia, takie jest prawo – oznajmiam – Czy mam rację?

Patrzę prowokująco na zebranych. Doskonale wiem jaki wszyscy tutaj zebrani, że prawo stoi po mojej stronie.

- Dziewczyna też ma prawo głosu – odzywa się ktoś z tłumu

- Wobec tego zapytajmy ją – proponuje Luna po czym zwraca się słodkim głosem do mojej przeznaczonej – Chcesz zostać ze swoją rodziną czy iść z tym obcym mężczyzną?

Cassandra zerka na nas wystraszona. Nawet gdyby odmówiła mam prawo zabrać ją siłą. Jej stado może jej bronić, ale jestem gotowy zaryzykować. Kiedy dziewczyna stara się podjąć decyzję Luna zachęcająco wyciąga do niej rękę.

- No dalej – mówi – Wiesz co masz zrobić.

Co za babsztyl, miesza jej w głowie. Już mam kazać się jej zamknąć kiedy głos zabiera moja mate.

- Idę z nim – oznajmia 

Nie powiem, jestem zaskoczony. 

Prawdziwa LunaWhere stories live. Discover now