Emmett Cullen - Sklep

299 12 10
                                    

- Dlaczego Alice nie może po prostu przewidzieć co im damy? - jęknął niecierpliwie Emmett.

- Ponieważ to będzie o wiele zabawniejsze - skomentowała Alice, a następnie uśmiechnęła się podstępnie. Oczywiście nie powiedziała nam jak to wszystko się skończy, za to wkrótce mieliśmy się dowiedzieć. Zbliżała się któraś z kolei rocznica ślubu Esme oraz Carlisle'a, więc wszyscy planowaliśmy znaleźć jakiś prezent. Znajdowaliśmy się w sklepie, a nawet nie wiedzieliśmy, co konkretnie zamierzamy kupić. Byłam wampirem od 3 lat, dlatego stale byłam w otoczeniu Cullenów, a nawet z nimi mieszkałam. Zmienili mnie, kiedy umierałam w środku lasu, ponieważ byłam zaatakowana przez sabat, który nie znał wegetariańskiej diety. Odkąd do nich dołączyłam, czułam się częścią ich rodziny, więc zamierzałam przeżyć to życie jak najlepiej. 

- Zacznijmy od roślin, Esme je uwielbia - zaproponował Jasper, na co się zgodziliśmy. Nie znałam się na roślinach, ale wiedziałam, że nie powinno się ich przerzucać tak jak Emmett.

- Emmett nie rozrzucaj tych roślin, bo nas wyrzucą - ostrzegł go Edward, za to bez skutku, ponieważ rozległ się trzask. Mieliśmy pieniądze, jednak niszczenie roślin było bezsensowne nawet dla nas.

- Myślicie, że Esme lubi kaktusy? -  Emmett spytał, a ja zaśmiałam się kręcąc głową.

- Zasługuję na ładniejszy rodzaj roślin - zanim zdążyłam go zatrzymać, rzucił kaktusem za siebie, trafiając zza regał, po czym usłyszeliśmy jęk. Jak zwykle musiał mieć takiego pecha, aby w kogoś celnąć. Zanim zdążyliśmy zauważyć, Alice od razu zaciągnęła nas z daleka od tej sekcji. 

- Ledwo tu weszliśmy, a już przez ciebie mamy kłopoty - powiedziałam z założonymi ramionami, a Emmett przybliżył się na tyle, że gdyby moje serce jeszcze biło, usłyszelibyśmy jak przyspiesza. Od początku naszej znajomości, dobrze się dogadywaliśmy, a jego poczucie humoru zawsze poprawiało mi dzień, nie ważne jak źle by wyglądał. Nie czułam do niego tej miłości braterskiej jak do Jaspera lub Edwarda, ale coś o wiele więcej. Czasami podejrzewałam, że odwzajemnia moje uczucia, jednak nie miałam pewności, przez co wolałam nie komplikować naszej relacji. Jakby nie patrzeć mieliśmy żyć w tej rodzinie przez wieki, więc nie chciałam, aby sprawy pomiędzy nami stały się niekomfortowe. 

- Wyluzuj się Y/N dzień się dopiero zaczął, a przed nami jeszcze wiele kłopotów - zapewnił, wpatrując się we mnie.

- Tego się właśnie obawiam - wymamrotałam, a jego ramiona przyciągnęły mnie do uścisku, który odwzajemniłam. Mogłam w nim trwać wieczność, za to kaszel Jaspera przerwał naszą chwilę.

- Całe wasze wzajemne pożądanie doprowadza mnie do szału, moglibyście chociaż na chwilę się kontrolować - blondyn westchnął, a Emmett wzruszył ramionami. Ze słów Jaspera wynikało, że te emocje były wzajemne, co mnie zdziwiło. Nie miałam czasu się nad tym dłużej zastanawiać, ponieważ głos Alice przerwał moje rozmyślania.

- Dlaczego nie kupimy im ubrań? - zapytała tupiąc nogą jak małe dziecko. Edward jedynie pokręcił głową z dezaprobatą, ponieważ po raz kolejny musieliśmy jej to tłumaczyć.

- Ostatnim razem próbowałaś przerobić Carlisle'a w lalkę Barbie - słowa mojego brata były zgodne z prawdą, natomiast Alice prychnęła.

- Powinien spróbować różowego, a jego odcień włosów idealnie się nadawał  - uzasadniła niewinnie, na co westchnęliśmy. Po kolejnych kłótniach, ustaliliśmy, że każdy z nas rozdzieli się osobno, a to już zwiastowało kłopoty. Emmett poszedł ze mną, a biorąc wózek zasugerował, abym w nim usiadła. Miałam wrażenie, że coś kombinuje, ponieważ miał ten szczególny błysk w oku, który zawsze wróżył coś złego. I tak nie mogło się stać nic gorszego, więc posłuchałam go. Emmett zaczął powoli ze mną spacerować po sklepie, aż nagle rozpędzał się coraz szybciej. Oczywiście pilnował prędkości normalnego człowieka, ponieważ byliśmy na widoku innych ludzi. Nie zmieniało to jednak faktu, że byłam zaskoczona tym co robi.

Zmierzch - Preferencje i One-Shoty.Where stories live. Discover now