Carlisle Cullen - Igła

636 24 3
                                    

Jedną z kilku wad bycia człowiekiem w towarzystwie rodziny wampirów to ta chwila kiedy musisz ulec ich naleganiom do wszelkich sytuacji. Nie byłam wampirem dlatego czasami miałam wrażenie, że traktują mnie zbyt delikatnie, ale rozumiałam, że robią to z troski. Byli dla mnie jak rodzina, więc często ich odwiedzałam. Lubiłam ich towarzystwo, a zwłaszcza Carlisle'a, który traktował każdego troskliwie i nie był typem krwiożerczego wampira wybijającego ludzkość. Byłam w nim zakochana, ale nigdy nie odważyłam się tego powiedzieć nawet jeśli nie miał partnerki. Sama Esme od jakiegoś czasu spotykała się z wampirem z klanu Denali, więc tylko on i Edward nie mieli nikogo. W każdym razie byłam mocno uziemiona w domu Cullenów, ponieważ w Forks szalała epidemia groźnego wirusa, a ja nie zamierzałam się zgodzić na zastrzyk. Ciągle mieli mnie na oku oraz próbowali zmusić do zastrzyku, a ja bałam się panicznie igieł. Wszyscy znajdowaliśmy się w ich salonie oprócz Carlisle'a, który miał zmianę w szpitalu.

- Kiedy przestaniesz być tak uparta? Osobiście cię przywiąże do tego krzesła jeśli nie dasz sobie zrobić zastrzyku. - warknęła Rosalie z grymasem. Ja jednak siedziałam na ich pięknej kanapie jak gdyby nic wzruszając ramionami. Ona tymczasem poprawiła swoje blond kosmyki mordując mnie wzrokiem.

- Nie zmusisz mnie, a ja nie dam sobie tego zrobić. Nie jestem taka słaba, żeby nie wytrzymać jakiegoś głupiego wirusa. - odpowiedziałam patrząc jak Edward przewraca oczami.

- Ten głupi wirus już odebrał życie wielu osobom, ale ty sobie to lekceważysz. - powiedział patrząc ponuro.

- Jeśli tak bardzo boisz się zastrzyku to wolisz pocałować Mike'a Newtona? - zapytał ze złośliwym uśmieszkiem Emmett.

- ABSOLUTNIE NIE. - warknęłam wstając w kierunku drzwi. Wyszłam z ich domu słysząc uderzenie dłoni Rosalie w Emmett'a, a kiedy znalazłam się u siebie szybko zasnęłam zmęczona ich naleganiami.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ:

Kiedy moje oczy powoli się otwierały, zauważyłam przed sobą roześmianego Emmett'a i Jaspera. Natychmiastowo próbowałam usiąść, ale moje ręce były przywiązane do rogów łóżka. Spojrzałam z zaskoczeniem na Emmett'a, który w tym momencie zakładał białe rękawiczki.

- Wiecie, że szpital dwie ulice dalej? - zapytałam patrząc na nich morderczo.

- Wiemy, ale Emmett nie mógł się powstrzymać od roli lekarza. - powiedział ze śmiechem Jasper na co Emmett klepnął go plecy. Ja tylko zaczęłam się szarpać próbując wstać, ale na marne.

- Nie wydostaniesz się prędko z tego łóżka i za chwilę będzie po zastrzyku. - powiedział z miną psychicznego doktora, ale nie mam pojęcia skąd wziął igłę. Normalnie nie zostałby dopuszczony do sprzętu Carlisle'a. 

- Czy ktoś mi wytłumaczy czemu mam kajdanki na rękach? I czy chcę wiedzieć skąd one są? - zapytałam z przerażeniem patrząc jak Emmett przygotowuje igłę, a Jasper kręci z rozbawieniem głową.

- Wziąłem je ze sypialni mojej i Rose. Miały nadać nieco dramaturgii, ale bez nich i tak bez przeszkód moglibyśmy cię zatrzymać przed ucieczką. - na jego słowa jęknęłam z obrzydzeniem i próbowałam poluzować więzy, ale na nic.

- Jestem bardzo ciekawa czy Rosalie także będzie tak zachwycona jak się dowie. Rozwiążcie mnie! - warknęłam na nich, ale jedynie Jasper próbował uspokoić mój gniew przez co na chwilę byłam wdzięczna, ale prędko mój gniew wrócił. Emmett podchodził coraz bliżej, gdy się wierciłam na łóżku i nawet moje wrzaski zdawały się im nic nie robić. Jednak kiedy przybliżył igłę do mojego ramienia, przez moje okno wskoczyła wdzięcznym krokiem Alice. Spojrzała tylko z rozbawieniem na moich oprawców.

- Rosalie kazała ci przekazać, że kiedy wrócisz do domu będziesz miał przechlapane, a ty Jasper możesz się spodziewać kolejnych zakupów peruk dla ciebie w tą sobotę. - na jej słowa oboje spojrzeli na siebie z przerażeniem i wybiegli z domu ze swoją zwiększoną prędkością. Alice rozwiązała moje nadgarstki, a ja usiadłam prosto pocierając obolałe nadgarstki. 

- Okej Alice czego chcesz? Nie sądzę, że przyszłaś mnie wybawić bez żądnego celu. - westchnęłam z dezaprobatą.

- Jak bardzo mnie kochasz Y/N? - zapytała z miną szczeniaka. Już wiedziałam co nadchodzi.

- Alice byłyśmy na zakupach dwa dni temu. Czy kiedykolwiek masz dość? - Alice tylko pokręciła głową przecząco oraz dała mi parę minut na przygotowanie się do jej tortur. Jednak kiedy znalazłyśmy się w kilku sklepach po jakimś czasie zaczęło mi się kręcić w głowie. Próbowałam zbyć to uczucie, ale w pewnej chwili zauważyłam tylko zmartwioną twarz Alice, a moje ciało uderzyło o ziemię. 

Kiedy się ocknęłam zauważyłam, że leże w gabinecie Carlisle'a. Zauważyłam go siedzącego obok mnie, a kiedy mnie zauważył spojrzał na mnie srogo i poważnie. To było dosyć dziwne, ponieważ zazwyczaj jego twarz otaczał łagodny uśmiech, który tak bardzo w nim kochałam.

- Co się stało? - zapytałam cicho spoglądając na jego zmartwioną minę. Carlisle jednak nie zmienił wyrazu twarzy, a kiedy złapał mnie za rękę moje ciało przeszedł dreszcz. Nie wiem czy to poczuł, ale zdawał się nie zwracać na to uwagi.

- Zemdlałaś na zakupach z Alice i odebrałem cię stamtąd. Wszyscy wyszli na polowanie, więc mam okazję z tobą porozmawiać. Wiem, że boisz się igieł, ale nie widzisz, że robimy to wszystko dla twojego dobra? Dzisiaj zasłabłaś, ale co może być jutro? Nie możemy cię stracić Y/N .. ja nie mogę. - powiedział ze smutkiem, który w jego głosie łamał mi serce. Wiem, że przesadzałam, ale mój strach paraliżował mnie na każdym kroku.

- Carlisle doceniam, że martwicie się o mnie, ale mogłam zemdleć z różnych powodów. Jeden zastrzyk nic nie zmieni, a ja ich nienawidzę. Proszę zrozum to. - powiedziałam pochylając głowę na dół, ale jego dłoń delikatnie podniosła mój podbródek.

- Ufasz mi? - zapytał wprawiając mnie w zdziwienie.

- Co to za pytanie? Oczywiście, że tak. Jesteś jedną z najbardziej zaufanych mi osób. - czując, że lekko zdradziłam swoje uczucia w jego stronę zarumieniłam się. Jednak na jego twarzy pojawiła się mina determinacji, a w oczach mogłam dostrzec pewien błysk.

- W takim razie chcę żebyś wiedziała, że cię nie skrzywdzę. Nie byłbym w stanie tego zrobić, a razem powoli pokonamy twój lęk przed igłą. Nie potrafię żyć ze strachem o utratę ciebie, dlatego musisz pozwolić mi wykonać ten zastrzyk. Nie zmuszę cię, ale proszę pozwól mi o ciebie zadbać. - powiedział powoli, a troska wkradła się w każde jego słowo. Po kilku minutach pokiwałam głową. Carlisle uspokoił mnie delikatnie pocierając moje ramię i kazał mi odwrócić głowę, żeby widok mojej własnej krwi jak najmniej na mnie wpłynął. Jego dotyk był bardzo delikatny i starał się pokazać mi, że nie ma zamiaru mnie skrzywdzić. Ufałam mu ponad wszystko i tylko on był w stanie skłonić mnie do pokonywania własnych lęków. 

- Carlisle dlaczego tak bardzo ci zależy? Wiele osób nie stara się o zastrzyki, a inni lekarze nie biegają za nimi błagając ich o ten krok. - powiedziałam z zaciekawieniem obserwując jak jego twarz na początku wypełniła niepewność, a później zdecydowanie.

- Nie wiem czy odwzajemnisz moje uczucia, ale znaczysz dla mnie o wiele więcej niż każdy inny człowiek. Kocham cię Y/N i nie mogę cię stracić wiedząc, że miałem szansę zadbać o twoje zdrowie. Gdyby zaszła nawet taka potrzeba byłbym w stanie cię zmienić, ponieważ nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - powiedział wpatrując się swoimi bursztynowymi oczami w moje.  

- Też cię kocham i chcę z tobą spędzić wieczność. - powiedziałam z uśmiechem i przybliżyłam się do niego. Objął mnie ramionami, a po chwili nasze usta się zetknęły. Jego ramiona podniosły mnie na swoje kolana, a ja nie protestowałam. Lekko przygryzłam jego wargę na co jęknął i poczułam uśmiech na jego ustach. Jego wargi były zimne, ale idealnie kontrastowały z moimi. Nawet nie usłyszeliśmy powrotu pozostałych do domu, kiedy Emmett musiał zepsuć naszą chwilę.

- Y/N czy kajdanki moje i Rosalie nadal są w twoim pokoju? Jeśli Carlisle chce możecie je wziąć, ale na przyszłość nie bierzcie cudzej własności. - rozległ się śmiech Emmett'a w całym pomieszczeniu na co Carlisle tylko przewrócił oczami, a po chwili jego usta wróciły do moich.

Zmierzch - Preferencje i One-Shoty.Where stories live. Discover now