32. Edevane i Sørensen

46 5 0
                                    

17 VI 2008

- Ile masz dostać w spadku? - zapytała z zaciekawieniem brunetka, siedząca na krześle obok biurka.

Lilith zajmowała miejsce przy biurku, a jej nogi znajdowały się na blacie. Z założonymi rękami na brzuchu patrzyła w przestrzeń przed sobą. Jej umysł przejęła informacja, która dotarła do niej zza oceanu. Każdy w jej otoczeniu od małego powtarzał jej, że jest dziedziczką pokaźnej sumy, ale nie spodziewała się, że w wieku dwudziestu dwóch lat jej dziadek postanowił spisać testament i przepisać jej połowę swojego majątku.

- Hej, zadałam ci pytanie! - zawołała, czym zwróciła na siebie uwagę.

- Hmm? Co mówiłaś? - Blondynka spojrzała w jej kierunku.

- Pytałam, ile masz dostać kasy w tym spadku - powtórzyła.

- Jeśli dobrze pamiętam to około półtora miliona dolarów.

- Uuu... W końcu będziesz mogła sobie pozwolić na porządne wakacje, które nie obejmują wycieczek między Saint Aurum a Chicago.

Lilith przewróciła oczami.

- Rozmawiałam już z ojcem na ten temat, ma lecieć do Norwegii w poniedziałek i załatwić z dziadkiem wszystko po kryjomu, aby się mój wujek nie dowiedział. - Zdjęła nogi z biurka, po czym wstała z miejsca.

- Dlaczego po kryjomu? - Zmarszczyła czoło.

- Dlatego, Agnes, że jeśli się dowie, że niczego nie dostanie, będzie wściekły. Każdy w rodzinie wie, czym on się zajmuje. Trzeba wszystko załatwić tak, aby gdyby się dowiedział, to mógł dochodzić swojej sprawy w sądzie - wyjaśniła.

- A czym on się zajmuje? - zaciekawiła się, choć domyśliła się odpowiedzi.

Blondynka westchnęła ciężko.

- Nie mam pojęcia, ale na pewno czymś nielegalnym.

- Całkiem jak ty - zauważyła brunetka.

Bowiem półtora roku wcześniej Lilith Sørensen rozpoczęła swoją działalność, która nie była zgodna z prawem. Zaczęło się od guzików - pomysłu pożyczania pieniędzy dla spłukanych licealistów. Nastolatkowie chętnie przychodzili i o dziwo chętnie oddawali, choć musieli przynieść o wiele więcej niż wzięli. Z czasem pojawili się dorośli bez grosza przy duszy i wraz z nimi zaczęły się pewnie problemy. Nie przynosili na czas, oddawali za mało, pożyczali jeszcze więcej, przez co ich długi urosły do kosmicznych kwot. Nie tylko ich sytuacja stała się beznadziejna, ale także Lilith, ponieważ zaczęło jej brakować pieniędzy dla nowych "klientów".

Właśnie wtedy pojawił się Albert Cordwell.

Blondynka dobrze pamiętała, jak mężczyzna przychodził do jej rodzinnego domu i rozmawiał z Kjellem na różne tematy. Nie wiedziała, czego dokładnie one dotyczyły, ale sądziła, że chodzi o jakieś interesy. Pewnego dnia podsłuchała mężczyzn i pewien fragment szczególnie zapadł jej w pamięć:

- Dobrze wiem, jak traktujesz pewne kobiety, ale mnie w to nie mieszaj, rozumiesz? Nie chcę mieć więcej nic z tym wspólnego - powiedział Kjell stanowczo.

- Nie zapominaj o naszej umowie - przypomniał mi Albert.

- O niczym nie zapominam, ale nie waż mi się jej tknąć. Jeśli kiedykolwiek się dowiem, że zrobiłeś jej krzywdę, osobiście zaprowadzę cię do piachu, jasne?

- Jak słońce.

Z myślą, że ojciec boi się o jej bezpieczeństwo, czmychnęła spod gabinetu. Bardzo ciekawiła ją umowa, o której wspomniał mężczyzna z blizną, ale nie miała odwagi zapytać o to ojca, bo nienawidził, jak ktoś się wtrąca w nie swoje sprawy. Choć na dziewięćdziesiąt dziewięć procent mówili o niej. Po tej sytuacji Cordwell przestał się pojawiać i Lilith myślała, że już nigdy więcej nie zobaczy tego człowieka na oczy. Myliła się.

Midas Touch [+18] ✓Место, где живут истории. Откройте их для себя