7. Edevane i Freud

76 10 53
                                    

17 XI 1991

Chris siedział wtedy sam, bawiąc się samochodzikami. Zazwyczaj przebywał sam ze sobą, bo inne dzieci nie chciały się z nim bawić. Powody były różne, zaczynając od tego, że czasami, śmiejąc się do rozpuku, zmoczył spodnie, a kończąc na tym, że ma bardzo ciemny odcień skóry. Ten ostatni powód był najboleśniejszy dla pięciolatka, ale starał się tym nie przejmować, aby znowu nie usłyszeć od opiekunek, że jest beksą.

W pewnym momencie do sypialni, wbiegła ósemka dzieci i szybko zajęła miejsca na swoich łóżkach, stojących po obu stronach pod ścianą. Każdy z nich czekał na coś podekscytowany. Chłopiec także prędko wskoczył na łóżko, naśladując innych, ponieważ nie wiedział, co się dzieje.

Do środka weszła młoda opiekunka imieniem Nicole, a razem z nią pewna dziewczynka o orzechowych włosach, zaplecionych w dwa warkocze. Chrisa najbardziej zainteresowała zabawka, którą nieznajoma trzymała w ręku, a dokładnie pluszowego brachiozaura w kolorze brudnej zieleni. Pierwszy raz widział coś takiego na oczy. Jednakże szybko odwrócił zrezygnowany wzrok od zabawki, bowiem jego właścicielka miała jasną karnację, a jak nauczyło go już życie - ona także będzie miała go gdzieś i dołączy do pozostałych porcelanowych lalek.

- Dzieci, poznajcie Willow - powiedziała opiekunka, kładąc dłonie na ramionach dziewczynki. - Willow, to są twoi nowi koledzy i koleżanki. Oni tobie pokażą, które łóżko jest twoje, dobrze? A później, po kolacji, przyniesiemy tu twoje rzeczy.

Willow nawet nie drgnęła, cały czas badawczym wzrokiem obserwowała wszystkich zebranych. Nicole opuściła ręce wzdłuż ciała, westchnęła i bez słowa opuściła sypialnię. Wtedy każda dziewczynka okrążyła nową koleżankę i zalały ją mnóstwem pytań na różne tematy.

Chris uznał, że to odpowiedni moment, aby usunąć się w cień, więc zszedł z łóżka i sięgnął po samochodziki, którymi się wcześniej bawił. Zaraz podszedł do niego Jeremy i wyrwał mu zabawki z ręki, a do uszu pięciolatka dotarły stłumione śmiechy pozostałych chłopców.

- Ty nie masz prawa się nimi bawić - powiedział Jeremy ostro.

- Dlaczego? - zapytał Chris, czego po chwili pożałował.

Jeremy miał jedenaście lat i był dwa razy wyższy od czarnoskórego. Chłopak nachylił się nad Chrisem i z cynicznym uśmiechem odparł:

- Czarni mają zakaz. Nie chcę się od ciebie czymś zarazić.

- Przecież jestem zdrowy - wymamrotał pięciolatek, zaciskając dłonie w piąstki. Choć wiedział, że postawienie się Jeremiemu skończy się źle, to nie chciał też tak szybko odpuścić.

- Jesteś pewien? Nie wiadomo, co mogłeś przywieźć ze sobą z dżungli. - Jego koledzy znów zachichotali.

- Nie jestem z dżungli, tylko z Chicago! - krzyknął płaczliwie.

- Gdybyś nie był z dżungli, to nie byłbyś czarny! - warknął i go popchnął, a Chris stracił równowagę i uderzył plecami w metalową ramę łóżka. - Wracaj mieszkać między małpami, gdzie twoje miejsce!

Nie tylko chłopcy, ale także dziewczynki, które szybko się znudziły nową koleżanką, zaczęły się śmiać. Czarnoskóry próbował podnieść się z podłogi, ale okropny ból mu na to nie pozwalał, więc skulił się i zaczął cicho łkać. Nie płakał dlatego, że się z niego śmiali. Do tego był już przyzwyczajony. Płakał jedynie z krzywdy fizycznej, jaką sprawił mu starszy kolega.

Wśród nich była tylko jedna osoba, która się nie śmiała, a była nią Willow. Właścicielka brachiozaura z płonącym ogniem gniewu w oczach podeszła do Jeremiego i uderzyła go w twarz z otwartej dłoni. Jedenastolatek z wrażenia upuścił samochodziki na podłogę i przyłożył obie dłonie do obolałego miejsca. W sypialni w moment zrobiło się cicho.

Midas Touch [+18] ✓Where stories live. Discover now