17. Bramy piekła

58 7 2
                                    

Od tego momentu rozdziały mogą się wydawać mocno chaotyczne, ale obiecuję, że kiedyś postaram się to uporządkować <3 Miłego czytania!

Tego ranka Lauren ucieszyła się, że alarm ją obudził. Znów miała koszmar, lecz ten był o wiele bardziej przerażający od poprzedniego.

Na początku znajdowała się gdzieś pośrodku lasu, a jedynym źródłem światła była latarnia uliczna. Po rozejrzeniu się dookoła, dostrzegła kartkę z czerwonym odbiciem dłoni. Podeszła do drzewa, na którym wisiał rysunek — dłoń została odbita za pomocą nie farby, lecz krwi. Chwilę później ktoś ją złapał od tyłu i zaciągnął w sobie znanym kierunku.

Następna scena odbywała się w ruinach fabryki. Dwoje ludzi trzymało ją po obu stronach za ramiona, jednakże nie mogła odwrócić głowy, aby na nich spojrzeć. Niespodziewanie powalili ją na kolana, a gdy uniosła głowę, zobaczyła cienistą postać nad sobą. Nie posiadała twarzy, ale czuła, że wie, kim ona jest. Po chwili usłyszała strzał i w tej samej chwili usłyszała swój budzik.

O dziwo to Lauren znalazła się wcześniej w pracy. Owszem, była zaskoczona, gdy na zegarze wybiła dwunasta, a Chrisa wciąż nie było, ale starała się tym nie przejmować. Podziękowała samej sobie w myślach za to, że zdecydowała się pożyczyć jedną z książek Carmen i wziąć ją do pracy. Nie była typem osoby czytającej, ale naprawdę zaangażowała się w fabułę jednego z najbardziej znanych klasyków, czyli "1984" George'a Orwella. Nie zorientowała się nawet, kiedy zaczęła czytać na głos:

— "Był samotnych duchem, pisał prawdę, której nikt nigdy nie usłyszy, dopóki jednak ją głosił, w niedostrzegalny sposób podtrzymywał ciągłość ludzkiego dziedzictwa. Nie liczyło się bycie słyszanym — wystarczyło, że człowiek ocali swój rozum"... Och, wow — szepnęła pełna podziwu.

Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, ale nie poruszyła się nawet na milimetr. Poczuła zapach świeżo zaparzonej kawy, lecz wciąż miała oczy wlepione w czarnodruk.

— Dziękuję — odparła, myśląc, że to pani Miller.

— Nie ma za co, Lulu — odpowiedział jej dobrze znany, męski głos.

Uniosła głowę znad książki i uśmiechnęła się szeroko.

— Chris! — zawołała radośnie. — W końcu jesteś! Gdzieś się podziewał? — Odłożyła książek na bok.

— Szkoda gadać — mruknął z niezadowoleniem. — Finn jest w szpitalu. Tak się zaćpał, że jedną nogą na pewno znalazł się po tamtej stronie.

Usta Lauren ułożyły się w cienką linię. Wszystkie jej słowa momentalnie ugrzęzły jej w gardle, choć chciała powiedzieć cokolwiek, nawet głupie "przykro mi". Ale nie mogła, dlatego po prostu patrzyła prosto w jego ciemnoczekoladowe tęczówki ze współczuciem. Gdy Finn prosił ją, aby się stawiła za nim przed starszym bratem, z tyłu głowy dobrze wiedziała, że jego obietnice są nic nie warte. I nie myliła się.

— Dobrze, ale dość siedzenia, trzeba brać się za robotę — stwierdził po dłuższej chwili. — Pokazuj to nagranie.

Ciemnowłosa wyjęła komórkę z torebki i przez następną godzinę oboje analizowali słowa wypowiadane przez Alexandra. Chris słuchał swoją koleżankę z należytą uwagą, gdy wyjaśniała niektóre dźwięki w tle. Jednocześnie robiła notatki, aby nie wracać do ponad półtora godzinnego nagrania po kilkanaście razy.

— Jak dla mnie, Victoria także jest podejrzana — stwierdził w pewnym momencie.

Lauren rzuciła mu pytające spojrzenie.

— Dlaczego?

— Równie dobrze to ona może być autorem listów, które Alex ci przyniósł.

— W takim razie co z usuniętymi nagraniami? — zapytała.

Midas Touch [+18] ✓Where stories live. Discover now