23. O pieśni

26 7 1
                                    

Aresztowanie Silko odbiło się wielkim echem w całym stanie Illinois. W końcu Saint Aurum mogło odetchnąć, w szczególności rodziny zamordowanych kobiet. Najważniejszym teraz było zadośćuczynienie poprzez osądzeniu seryjnego mordercy. Ludzie licytowali się, ile lat może dostać, a w internecie panowała gorąca dyskusja na temat tego, jakim cudem przez tyle lat Albert Cordwell nie został złapany.

Ciekawym faktem było to, że wśród aresztowanych znajdował się Jan Sørensen, wuj pani burmistrz. Gdy Lauren zobaczyła to nazwisko na pasku wiadomości lokalnej telewizji, od razu przypomniała sobie o słowach, które powiedział jej Finn Lowell.

To Jan był Midasem.

O swoich przypuszczeniach nie powiedziała nikomu, bo nie miała co do nich pewności. Najpierw chciała zdobyć dowody na potwierdzenie swojej tezy. Myślała nad tym codziennie i próbowała jakoś połączyć kropki, ale nie potrafiła wymyślić niczego sensownego. Wiele razy wybierała numer kontaktowy do Chrisa, ale bała się rozmowy z nim, ogólnie spotkania. Ciemnowłosa wiedziała, że nie będzie mogła go unikać przez resztę życia. Chociaż, tak właściwie, Stany Zjednoczone są dość dużym krajem...

Z rozmyślań wyrwało ją otwieranie drzwi. Wcześniej Jorge powiedział jej, że musi załatwić pewną sprawę na mieście i obiecał także, że przywiezie ze sobą uwielbiane przez Lauren cynamonki, dlatego myślała, że ojciec w końcu się pojawił. Zawiodła się, widząc przed sobą Claudię z naburmuszoną miną. Brunetka rozejrzała się po sali, a następnie bez zezwolenia usiadła na krańcu łóżka zaskoczonej kuzynki i lekko się nad nią nachyliła.

— Miałaś się pilnować! Coś ty sobie myślała?! — wycedziła przez zęby.

— Jasne, kurwa, bo doskonale wiedziałam o tym, że zostanę porwana tego dnia o tej godzinie! — odparła zdenerwowana, podciągając się nieco na łokciach.

— Naraziłaś nie tylko siebie, ale także Carmen! Pomyślałaś chociaż trochę?!

— A ty pomyślałaś, dając mi myśleć, że ona wciąż o niczym nie wie? — zapytała cicho. Na samą myśl o tym, że obie mogły tam zginąć, poczuła się okropnie.

Claudia zacisnęła szczękę mocniej.

— Trzeba było jej powiedzieć od razu, debilu — warknęła.

— Nie chciałam, aby się niepotrzebnie martwiła.

— Tak samo jak nasi ojcowie? — prychnęła i pokręciła głową. — Oni o niczym nie mówili, a później martwiłyśmy się, gdzie są i czy w ogóle jeszcze żyją. Dlatego właśnie powinnaś była powiedzieć jej od razu, aby nie powielać ich błędów.

Lauren spuściła wzrok. Brunetka miała rację, zrobiła dokładnie to samo, co Jorge. Przełknęła ślinę, która zebrała się jej w ustach i powiedziała niemal szeptem:

— Jak stąd wyjdę to jej wszystko wytłumaczę.

— Teraz to już to jest bez znaczenia.

Nim zdążyła jakkolwiek zareagować na jej słowa, do sali wszedł Jorge w towarzystwie pana Heisenberga, lekarza prowadzącego. Oboje byli zaskoczeni obecnością Claudii, jednakże jej biały kitel świadczył o tym, że przyszła tu jako lekarka. Zresztą, to ona operowała swoją kuzynkę, usuwając kulę z jej brzucha.

— Coś nie tak, pani profesor? Wszystkie wyniki mam tutaj — powiedział Heisenberg lekko zmieszany.

— Nie, wszystko w porządku, mogłabym zobaczyć? — zapytała, wyciągając rękę.

Lekarz spojrzał na dokumentację, wahając się, lecz palący wzrok Claudii na nim zmusił go do oddania papierów. Następnie wziął głęboki wdech, a na jego twarzy pojawił się wyćwiczony uśmiech, który skierował w stronę ciemnowłosej.

— Moje gratulacje, wyniki są w jak najlepszym porządku. Oczywiście będziesz potrzebowała jeszcze dwóch tygodni odpoczynku, dlatego wypiszemy zwolnienie...

— Nie będzie takiej potrzeby — weszła mu w słowo.

Lekarz uniósł brwi do góry w zaskoczeniu, po czym spojrzał na ojca swojej pacjentki, który uśmiechnął się delikatnie pod nosem z uznaniem. Kąciki ust Claudii także uniosły się lekko do góry. Lauren zbyt dobrze wiedziała, dlaczego jej rodzina zareagowała w ten sposób. "Nie daj po sobie poznać, że jesteś mięczakiem" — powtórzyła słowa Jorge, które słyszała w dzieciństwie. Była to poniekąd dewiza całej rodziny Sheffield.

— To jest konieczne, aby nie doszło do żadnych komplikacji — powiedział stanowczo i westchnął ciężko. — Zrobisz z tym to, co uważasz za słuszne. Poza tym musisz się oszczędzać, żadnych ciężkostrawnych posiłków...

— Czyli zaraz dostanę wypis? — wtrąciła.

— Tak, zaraz dostaniesz wypis...

— I będę mogła zobaczyć się z Carmen?

Pomimo wybitnie ciepłej pogody za oknem, w pomieszczeniu nagle zrobiło się okropnie zimno. Na twarzach obu lekarzy pojawiło się zaskoczenie, natomiast na twarzy ojca Lauren — strach. Claudia uniosła wzrok znad dokumentacji wprost na wujka i dość szybko zrozumiała, dlaczego tak zareagował, w przeciwieństwie do jej kuzynki, której żołądek ścisnął się boleśnie. We wszystkich kościach czuła, że to, co może zaraz usłyszeć, nie będzie przyjemne.

— Nic pan jej nie powiedział? — zapytał Heisenberg chłodno, patrząc na Jorge z pewną odrazą.

Nie odezwał się ani słowem, jego głowa była zwrócona do okna, a ręce skrzyżowane na piersi. Wyglądał dumnie, jakby wcale nie żałował swojej decyzji. Lecz była to jedynie maska, bowiem w środku wrzeszczał na lekarza stojącego obok niego, który zabronił mu wyjawić prawdy córce.

— O czym? — spytała ciemnowłosa niepewnie. W jej głowie pojawiło się wiele czarnych scenariuszy. Obawiała się najgorszego, ale nic nie mogło ją przygotować na to, co usłyszała.

— Jeśli chodzi o Carmen... — odezwała się brunetka, a każde wypowiedziane słowo sprawiało jej ból, choć praktycznie nie znała blondynki. Niepewnie spojrzała szklanymi oczami na kuzynkę, po czym przełknęła ciężką gulę w gardle. — Lauren, ona nie żyje.

Nikt nigdy nie jest przygotowany na nagłą stratę bliskiej osoby. Zawsze wiąże się to z ogromnym bólem dla krewnych. Lecz ból, który czuła ciemnowłosa, nie był typowym. Straciła nie tylko ukochaną kuzynkę, ale też najserdeczniejszą przyjaciółkę i drugą najważniejszą osobę w jej życiu. Była jej aniołem, jej wybawieniem. Widziała w niej promyk nadziei na lepsze jutro.

Pierwsza łza z lewego oka. Zagryzła drżącą wargę, a palce zacisnęła na prześcieradle. Choć przez moment tłumiła w sobie krzyk, to już po chwili zaczęła wrzeszczeć na całe gardło, biła pięściami w materac, a łzy spływały jej licznymi strużkami po policzkach.

Szkoda, że nie miała świadomości, że po raz ostatni spotyka się ze szczęściem.

Mogła przed tym zapobiec, lecz myślała tylko o sobie.

Tym samym sprawiła, że jej promyk zgasł.

Codziennie wyobrażała sobie, co powie Carmen, gdy w końcu wyjdzie ze szpitala. Jak jej wyjaśni to wszystko, dlaczego nic jej nie powiedziała i dlaczego doszło do takiej sytuacji. Ale to już nie miało znaczenia.

Ona odeszła. Już nigdy nie będzie miała okazji jej wyjaśnić swoich decyzji.

Midas Touch [+18] ✓Where stories live. Discover now