13. Popękana ziemia

46 8 0
                                    

Carmen Mejia, jako najstarsza córka, kuzynka oraz wnuczka miała to do siebie, że lubiła wciskać nos w nie swoje sprawy. Lubiła mieć rzeczy pod kontrolą, a jak się coś z niej wymknęło, chodziła naburmuszona. Sprawy wyglądały zupełnie inaczej, gdy chodziło o jej małą Lolę. Starała się dawać ciemnowłosej przestrzeń, nie wypytywała ją zbytnio o nic, co jej nie dotyczyło. A bynajmniej było tak przez większość czasu, bowiem czasami blondynka pokazywała swoje prawdziwe oblicze.

Od samego rana kuzynki zajmowały się porządnym sprzątaniem mieszkania Lauren - pozbierały ubrania porozrzucane po każdym pomieszczeniu (oprócz kuchni), posegregowały je na kilkanaście kategorii i jedną stertę odłożyły do łazienki, aby ją wyprać. Następnie wspólnymi siłami wyniosły wysuszoną na wiór monsterę pod osiedlowy kontener. Po powrocie blondynka zdecydowała się przyszykować obiad, natomiast ciemnowłosa skupiła się na papierologii. Obie skończyły dopiero, gdy na zegarze wybiła piętnasta. Usiadły przy kuchennym stole, zajadając się kurczakiem z makaronem i smażonymi warzywami.

Właśnie wtedy w głowie Carmen zapaliła się czerwona lampka, widząc jak Lauren zamiast jeść głównie się bawi widelcem w talerzu. Jednakże nie mogła wprost jej zapytać o to, dlaczego się tak zachowuje, więc zdecydowała się podjąć jakikolwiek temat, aby zdobyć jej uwagę.

- Jak w pracy? - zapytała, opierając brodę na dłoni.

Ciemnowłosa uniosła wzrok znad talerza. "Bingo" - pomyślała blondynka i uśmiechnęła się delikatnie pod nosem triumfalnie.

- Pamiętasz może, jak ci mówiłam, że aresztowali tą kobietę, u której prawdopodobnie Bailey była zadłużona?

- Tak, pamiętam.

- To jednak nie ona.

Carmen zmarszczyła czoło.

- Jak to "nie ona"? To kto to jest?

- Słyszałam, że długo nie mogli wyciągnąć od niej tej informacji, ani żadnej innej. W końcu powiedziała jak się nazywa i okazało się, że już była ukarana za handel narkotykami oraz drobne kradzieże.

- No dobrze, ale to w takim razie kto to jest, jeśli nie ta, która jest poszukiwana? - zapytała zniecierpliwiona. Chłonęła każdą informację niczym gąbka.

- Zupełnie inna osoba, nazywa się Gabrielle Middlemarch. A ta, której szukają, posługuje się pseudonimem Porri - dodała, widząc zdezorientowanie w oczach kuzynki.

Blondynka potrzebowała chwili, żeby przetworzyć w głowie to, co usłyszała przed momentem.

- Nic nie rozumiem - przyznała po chwili - ale nie tłumacz mi więcej, bo i tak nic pewnie z tego nie wyjdzie - zażartowała, przez co Lauren prychnęła. - Życie lubi być przewrotnie, co?

- To znaczy? - zdziwiła się.

- Od małego powtarzałaś, że to ty będziesz rozwiązywać zagadki kryminalne. Jesteś już na miejscu, ale nie robisz tego, co chciałaś.

Lauren przełknęła głośno ślinę i spuściła wzrok. Serce jej się ścisnęło na myśl, że o niczym jej nie powiedziała, ale wciąż miała opory przed powiedzeniem tego. Carmen od razu zauważyła zmianę w jej samopoczuciu i zmartwiona zapytała:

- Co się stało? Powiedziałam coś nie tak?

- Nie, nie! - zaprzeczyła naprędce. - Chodzi o to, że... Ech, jak jest się dzieckiem, wszystko wydaje się prostsze. Dla dziecka chcieć znaczy móc, ale to tak naprawdę nie działa. Można sobie chcieć, ale co z tego, skoro nawet nieustanna praca przez całe życie może nie doprowadzić nas do wymarzonego celu.

Midas Touch [+18] ✓Where stories live. Discover now