Rozdział 24

1K 56 15
                                    

Fakt dziwnego milczenia ze strony Roberta po raz kolejny okazał się dla niej wybawieniem. Nawet kiedy weszła do pracy nieco zziajana i zdecydowanie nie wyglądająca na zwykłą kobietę ze zwykłymi problemami, ledwo co uraczył ją spojrzeniem. Zajmując się potem pracą przy biurku, nie musiała więc nadmiernie stresować się tym, jak okropne musiała sprawiać wrażenie, mając zapuchnięte oczy i rozwalone włosy.

Niestety towarzysząca jej cisza była na tyle nieznośna, że ciągle przypominała sobie wczorajszy wieczór. Nie wyobrażała sobie tak po prostu zapomnieć o masakrze, która odbyła się w tamtej uliczce, skoro chodziło o ludzkie życie. Owszem, praktycznie w ogóle nie znała Jacoba i wiedziała o nim tylko tyle, że był jej niejakim rywalem, jednak wcale nie oznaczało to, że chciała patrzeć na jego śmierć. Z rąk demona, który zdecydowanie zagrażał jej i Ralphowi.

Odetchnęła głęboko, starając się uspokoić swoje galopujące serce. Tak naprawdę pocieszała się jedynie faktem, że jej demon był gdzieś niedaleko i nad nią czuwał. Jego nagła troska była co prawda strasznie dziwna, ale nie zamierzała na nią narzekać.

- Wpisałaś złą liczbę, puella.

Gwałtownie odwróciła się za siebie, słysząc jego głos we własnej głowie. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, nie widziała nawet żadnego cienia na ścianie, więc nie mógł znajdować się tuż za nią.

- Czytam ci w myślach, zapomniałaś? Słyszę, jak wpisujesz te głupie cyferki.

Skrzywiła się na wyobrażenie, co takiego musiał jeszcze słyszeć, skoro praktycznie ciągle o czymś rozmyślała. Zamiast się nad tym rozdrabniać, poprawiła liczbę w programie i postarała się, by na dobre zająć się pracą.

Musiała mieć jednak ogromnego pecha, skoro kiedy tylko choć na chwilę oderwała się od nieprzyjemnych myśli, w radiu zaczęli nadawać wiadomości o znalezieniu ciała młodego chłopaka. Od razu wyłączyła urządzenie, znów musząc dać sobie moment na dojście do siebie.

I tak było przez całą zmianę. Przez kilka minut była w stanie normalnie pracować, potem znów załamywała drżące ręce i tak w kółko. Nic dziwnego, że te osiem godzin było dla niej nadzwyczaj męczące.

Wychodząc na dość przyjemnie ciepłe powietrze po krótkim pożegnaniu ze swoim pracodawcą, poczuła się odrobinę lepiej. Ralph praktycznie od razu podszedł do niej w swojej ludzkiej formie i nie umknęło jej, jak z ciekawością przyglądał się Robertowi za szybą. Co dziwne, mężczyzna odpowiedział mu tym samym i wcale nie podobał jej się lekki uśmiech, jaki temu towarzyszył.

Nie przejmowała się jednak tym dziwnym zachowaniem, wolnym krokiem kierując się w stronę swojej kamienicy. Praktycznie przez cały czas trzymała głowę w dole, więc nie zauważyła, kiedy wpadła wprost w klatkę piersiową swojego demona. Przyjrzała mu się z lekką obawą, kiedy zaczął uważnie się w nią wpatrywać.

- Co? - spytała głucho, mimochodem poprawiając torebkę na ramieniu.

- Zastanawiam się, jak łagodnie przekazać ci informację o jednym z moich braci w pobliżu - odparł całkowicie szczerze. - Ale spokojnie, jest na tyle daleko, że być może nie jesteśmy jego celem - dodał, widząc jawne przerażenie w jej oczach.

Otworzyła usta, ale nie zdołała ułożyć żadnego sensownego zdania. Kolejny demon, który tym razem mógł rzucić się wprost na nią? Jeszcze brakowało, żeby zaatakował ją jakiś koleś z nożem!

Pisnęła cicho, kiedy jak na zawołanie poczuła okropny chłód na swojej bluzce. Z niedowierzaniem przypatrzyła się mokrej plamie po shake'u truskawkowym, po dłuższej chwili przenosząc swoje spojrzenie na przechodnia, który perfidnie ją potrącił.

Demon PactWhere stories live. Discover now