Rozdział 3

1.7K 89 5
                                    

Musiała odwracać wzrok, kiedy weterynarz wbijał igłę prosto w kark kota i dokładnie przecierał mu zaropiałe oczy jakimś specyfikiem. Już od samego początku dał jej niezłą reprymendę za zwykłe przyniesienie go na rękach, pomimo możliwych uszkodzeń wewnętrznych. Całe szczęście, późniejsze badania je wykluczyły i starszy mężczyzna postanowił tylko podać mu krople odrobaczające.

Ruth była obecna przy całej wizycie i z lekkim niepokojem musiała stwierdzić, że kocur zaczął na nią po prostu syczeć. Miała wrażenie, że przez przywiezienie go do weterynarza, całkowicie ją znienawidził. Odmawiał też podawanego jedzenia, chociaż z pewnością był głodny.

- On chyba nie je karmy - stwierdziła, na co lekarz przyjrzał jej się z pytaniem w oczach. - Próbowałam dawać mu mokrą z różnych firm, ale nawet ich już nie wącha.

- Mówiła pani, że kot jest z ulicy, prawda?

Przytaknęła, obserwując, jak kocię powoli obchodzi cały stół weterynaryjny. Mężczyzna spróbował go pogłaskać, ale tylko na niego syknął. Ruth od razu domyśliła się, że nie lubił pieszczot. Albo po prostu się bał.

- Czy ktoś karmił go przed panią?

- Nie wiem. Niczego nie zauważyłam - odparła szczerze. - Ale mógł zjeść jakieś śmieci, więc...

- Układ pokarmowy jest w porządku - przerwał jej, zanim dokończyła zdanie. - Tak naprawdę cały wydaje się zdrowy, jedynie trochę wygłodniały i odwodniony. Podstawowe zastrzyki już dostał, więc zalecałbym tylko kąpiel, systematyczne karmienie i ciepły kąt do spania.

- A co z...?

- Być może nauczył się żywić ludzkim jedzeniem, kiedy dostawał tylko to. Proszę się nie martwić i stopniowo przyzwyczajać go do suchej i mokrej karmy. W najbliższych dniach proszę podawać mu chociażby ugotowany ryż z mięsem, oczywiście bez żadnych przypraw. - Spojrzał na nią sugestywnie. - Wskazówki odnośnie domowego jedzenia dla kociąt znajdzie pani w internecie.

- Ale ja nie mogę zabrać go do domu - oznajmiła poważnie.

- Jest zaszczepiony, a pchły za niedługo się wytracą, nie powinien sprawiać problemów. Poza tym jest jeszcze mały, więc łatwiej nauczyć  go załatwiania się do kuwety.

- Nie o to chodzi... Ja po prostu nie nadaję się do opieki nad zwierzętami - mruknęła, powoli zaczynając irytować się jego gadką. - Chodzę do pracy i czasami nie wracam do domu w nocy.

- W takim razie proszę oddać go do schroniska.

Powiedział to tak, jakby to było takie proste...

***

Przyjrzała się obdrapanemu z tynku budynkowi, już z parkingu słysząc jazgot pozamykanych psów. Widząc w jakim stanie było jedyne schronisko w okolicy, aż zrobiło jej się niedobrze.

Z grymasem spojrzała na leżącego obok niej kota, który coraz śmielej przewracał się na fotelu. W przepływie zdrowego rozsądku, chciała po prostu zamknąć go w zakupionej od weterynarza klatce i zanieść do jego nowego domu, ale zrezygnowała, gdy tylko spojrzał na nią tymi intensywnie żółtymi ślepiami. Kryła się w nich prośba, a także nieco irytacji, że w ogóle się jeszcze zastanawiała.

Po chwili namysłu, bardzo delikatnie pogłaskała go po główce i ponownie uruchomiła samochód. Wracając do kamienicy, wciąż biła się z własnymi myślami, ale wyglądało na to, że nie miała już zbytnio wyboru. Kot nieco się do niej przywiązał, ona zaczęła nadmiernie się nim martwić i jakoś samo tak wyszło, że jednak zabrała go do swojego mieszkania.

W pierwszych kilku minutach machał niespokojnie ogonem, a potem jak gdyby nigdy nic wskoczył na jej kanapę z wyraźną potrzebą odpoczynku. Ruth oddała kluczyki sąsiadowi, jeszcze raz wylewnie mu dziękując, potem zabrała miskę sprzed drzwi budynku i przygotowała karton jako prowizoryczną kuwetę.

Demon PactWhere stories live. Discover now