Rozdział 21

1.1K 75 13
                                    

Bezmyślnie stukała palcem o biurko, myśląc, co takiego zrobiła źle. Pomimo tego, że zdążyła na czas przygotować się do pracy i bez większego zmoknięcia dojść na miejsce, jak na złość program nie chciał z nią współpracować. Już trzykrotnie prosiła Roberta o pomoc, a nadal nie potrafiła sobie z tym poradzić.

Chciała całkowicie poświęcić się pracy, jednak wciąż myślała tylko i wyłącznie o dziwnym poranku. Ralph rzeczywiście się nią zajął, tak jak obiecał zresztą, ale był aż podejrzanie łagodny. Naprawdę wybrał jej ubrania i o dziwo, nie oblał ich celowo jakimś kwasem, ani nie zostawił na nich żadnych kłaczków. Wyobrażała sobie multum rzeczy, którymi mógł jej dogryźć, ale demon niczego nie zrobił. No może oprócz tego, że zjadł jej połowę śniadania z talerza, jednak to było akurat oczywiste.

Nie mogła wyrzucić z pamięci jego słów, kiedy groził, że może ją zabić. Wciąż wzdrygała się na samą myśl o tym, jak przerażająca była różnica sił między nimi i zdecydowanie obawiała się mu podpaść. Była wręcz przekonana, że po ostatnim ugryzieniu, będzie już taki zawsze, a tu proszę - nagle powrócił łagodny i tylko lekko irytujący demon.

Tym razem zdecydowanie czuła jego obecność, ale wydawało jej się, że jest na tyle daleko, by jego przytłaczająca aura na nią nie wpływała. Potwierdzało to późniejsze tempo jej pracy, kiedy wreszcie ogarnęła, dlaczego komputer nie chciał jej słuchać.

W sumie nie mogła zaliczyć tego dnia do jakichś bardzo intensywnych. Robert nieczęsto do niej zagadywał, praktycznie ciągle rozmawiając z kimś przez telefon, nie miała zbyt dużo do roboty ze względu na ostatnie dni miesiąca i fakt, że klienci najzwyczajniej w świecie mieli swoich księgowych w dupie, więc nikt nie zawracał jej głowy. Co prawda trochę dłużyły jej się kolejne godziny spędzone przy biurku, ale koniec końców wyszła z biura w dobrym humorze.

Postanowiła umilić sobie ten pochmurny dzień poprzez filiżankę, tym razem gorącej, kawy. Nie wiedziała, czy Ralph jest zadowolony z jej nagłego wypadu do kawiarni, ale nie słyszała w głowie żadnych protestów. Starając się nie zwracać uwagi na mżawkę moczącą jej włosy i ubranie, weszła do ulubionego lokalu, jakoś odruchowo szukając wzrokiem znajomego kelnera.

David wyraźnie ucieszył się na jej widok, bo od razu posłał w jej stronę promienny uśmiech i podszedł, zanim jeszcze wybrała stolik.

- Cześć, Ruth. Mrożona i ciacho dnia? - spytał, cierpliwie czekając, aż usiądzie na jednym z krzeseł przy oknie.

- Dzień dobry. Dzisiaj zwykłe latte - odparła, tym razem jakoś bardzo nie zrażając się jego przymilającym się tonem.

Kiedy przypomniała sobie jednak o tym, że jako pierwszy przed czymś ją ostrzegał i z niewiadomych powodów znał jej imię, momentalnie lekko się skrzywiła.

- Robi się.

Odprowadziła go wzrokiem za ladę, dopiero wtedy orientując się, że kawiarnia świeciła pustkami i oprócz jednej pary w rogu, nikogo tutaj nie było. Przegryzła wargę ze zdenerwowania, kiedy okazało się, że para ta właśnie zbierała się do wyjścia. Zaśmiała się sama do siebie, wyobrażając sobie, że będzie tutaj zupełnie sama. Co jeszcze bardziej zaskakujące, pozostałej obsługi też nie widziała.

Sam na sam z podkochującym się w niej kelnerem, świetnie.

- Mogę znów udawać twojego opłaconego chłopaka, jeśli chcesz.

- Podziękuję - szepnęła na tyle cicho, by wychodzący nastolatkowie jej nie słyszeli.

- Jak tam chcesz. Będę na dachu, więc w razie potrzeby zjawię się obok ciebie w ciągu jednej trzeciej sekundy.

Demon PactUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum