Twenty-five

43 3 0
                                    

- Twój brat jest w niebezpieczeństwie- powiedziałam na wydechu nie wierząc sama w to co mówię.
- Należało mu się- odpowiedział Jack.

Zaskoczona spojrzałam na Chrisa. Ten tylko przewrócił oczyma i zwrócił się ku samochodowi.
Po chwili wyciągnął broń i strzelił zaraz obok zszokowanego cała sytuacja chłopaka.

- Nawet nie powinieneś nazywać sie Shawna bratem. Dobrze wiesz, że gdyby nie to że sam wdepnąłeś w to gowno, twojemu bartu nigdy by nie groziło coś takiego.- zaczął Chris.

Ze zdumieniem spojrzałam na niego nie rozumiejąc za bardzo o czym  on do jasnej cholery mówi.

- Nie rozumiem o czym mówisz- odpowiedział lekko zmieszany chłopak. Można było zauważyć że był dość zaskoczony obrotem sytuacji.

- Przypomnieć ci.- zaczął Chris mówiąc lekko poirytowany głosem.
- A pamiętasz jak kilka lat temu zacząłeś ćpać aby mieć lepsze stopnie w szkole, jak później się od tego uzależniłeś i jak wpadłeś w długi u dilerów. Jak później złożyłeś cała winę na Shawna, który i tak i tak cię bronił chociaż na to nie zasługiwałes skurwysynu.
I nawet gdy twoi rodzice wyrzucili go z domu, nie przejmowałeś się tym. Nawet mu kurwa nie pomogłeś. I to on teraz cierpi za twoje błędy, a ty wygrzewasz się bezpiecznie w domu. Zakładasz rodzine jakiej Shawn nigdy tak naprawdę nie miał. Wiesz czemu? Ponieważ to ty ją kurwa zniszczyłeś. Wiesz nawet co on musiał przechodzi w momencie kiedy ty szedłeś sobie spokojnie na studia?!
Piekło. Tak więc albo nam pomożesz co w zasadzie jesteś mu winien albo zaszczele  ciebie i twoja zasraną rodzinkę.

- Nie zrobisz tego- widać było strach w jego oczach, jednak sama nie dowierzałam  Chrisowi.
Niby należał do gangu o wiele dłużej niż ja jednak czasem wydawało mi się że ten człowiek nawet muchy by nie skrzywdził.

- Nie wierzysz to patrz teraz- po chwili Chris wyciągnął pistolet nakierował w stronę szyby gdzie znajdowała się kuchnia i po chwili bez zastanowienia strzelił w nią a całe szkło rozstrzaskalo się wszędzie na drobne kawałki. Po pewnej chwili można było usłyszeć płacz dzieci i krzyk młodej kobiety. Zapewne musiała być przerażona obrotem sytuacji nad ktora jej prawdopodobnie mąż przestał panować.

- STOP DOBRA ZROBIE CO CHCECIE ALE ZOSTAW ICH - powiedział wskazując dom w którym znajdowała sie jego cala piękna rodzinka.

- Nie wierze, że się na to zgodziłeś- powiedziałam widząc chłopaka wraz z 6-latkiem na rękach.

- W sam to nie wierzyłem dopóki Martino mi go nie przekazał.
- A gdzie jego matka? - zapytałam uśmiechając się do rudawego chłopca.
- Dobre pytanie. - powiedział chłopak po czym wszedł do mieszkania.

Na szczęście żadnego z moich rodziców nie było tak wiec mogliśmy spokojnie siedzieć w salonie. Chłopczyk, który jak później się dowiedziałam nazywał się Luis, z zaciekawieniem oglądał jakaś bajkę na telewizorze a my siedzieliśmy obok siebie co jakis czas się sobie przypatrując.

- Uroczy.. -powiedziałam patrząc na chłopca.
- Chciałabyś mieć dzieci w przyszłość ? - zapytał chłopak.
Zszokowana spojrzałam na Shawna, chwilowo zatrzymując się na jego ustach których tak bardzo pragnęłam.

- Może, kiedyś w odległej przyszłości, fajnie byłoby zostawić po sobie jakiegoś potomka.- stwierdziłam, oczekując reakcji chłopaka.

- No to wiedz, że na pewno ich mieć nie będziesz ze mną- powiedział Shawn delikatnie przybliżając swoją twarz do mojej.

Czułam jak delikatnie całuje moja szyje.
- Ale mogę ci zapewnić niezapomniane noce, gdy twój niedoszły mąż będzie gdziekolwiek wyjeżdżał.- powiedział szeptem.

Baby, I'm your Boss | S.M.| |E.P| |A.B|Where stories live. Discover now