48.

396 55 19
                                    


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.






     𝐎𝐇, 𝐉𝐀𝐊Ż𝐄 on cię irytował.

Jego zadowolony uśmiech pełen pewności siebie z domieszką psoty wytrącającej cię z równowagi, słowa wypływające jak rzeka zalewająca rozmówcę ładnymi frazami i kulturalnymi naprowadzeniami. Ta piękna niedoskonałość przy kąciku ust, który wkręcał się z zadowoleniem, a w największej, najwyraźniejszej istotności fioletowe oczy iskrzące z zaintrygowaniem po zjechaniu na twoją sylwetkę. Cała ta niepewność do kolejnego ruchu oraz nieprzewidywalność wykonanego już czynu, który nadal odgrywał się w głowie, ciągnąc się już kolejką zdarzeń, dochodząc do pozostałych.

— Czyż to nie ty napominałaś mnie, że nie wypada się wpatrywać? — Ponownie poczułaś jak ciepło rozprowadza się na skórze w prawie ten sam sposób, w jaki rozłożyło się w tamten miniony wieczór.

Nadal czułaś na podbródku palący dotyk, przypominający o swojej egzystencji bardziej niż policzek otrzymany wieki temu.

— To było... W miejscu publicznym — odparłaś na komentarz Kamisato, zerkając w bok, aby uniknąć ciągnącego się za tobą spojrzenia. Przez ostatnie dni nie mogłaś się go pozbyć. Ciążył na tobie jak duch, doszukując się drogi do zamkniętej dla niego duszy. Tym bardziej paląca nienawiść w sercu pogłębiała się, starając się wysłać dosadne prośby o pozostawianiu cię samej sobie.

— Ależ to jest miejsce publiczne — stwierdził, powodując u ciebie zgrzytanie zębów. Pociągnęłaś wzrokiem po lesie wokół, przyglądając się ukrytym w bieli drzewom i roślinom. W powietrzu unosił się ciężki zapach topniejącego śniegu. — Każdy może tu przyjść.

— Jednakże jesteśmy tu sami, czyż nie?

Twój głos rozległ się wokół echem, tym bardziej wyolbrzymiając znaczenie słów. Podniosłaś wyżej głowę, aby zerknąć za ramię, czy nikogo rzeczywiście nie było w okolicy. Tuż po powrocie do wpatrywania się przed siebie, przełknęłaś głucho ślinę, obawiając się następnego kroku Kamisato. Zupełnie nie rozumiałaś jego postępowania. Czyżby to był defekt każdego mężczyzny, czy tylko tak było w jego przypadku? Przez całe życie znałaś niewiele osób jego płci, w tym ojca, wuja, brata i jedynie okazyjnych przedstawicieli służby, więc wszelkie zwyczaje czy zachowania były ci obce.

W tym jego ciągłe obserwowanie.

— Istotnie, jesteśmy sami — zanucił cicho, na co posłałaś mu zaniepokojone spojrzenie. Jego ton z pewnością nie zwiastował niczego dobrego. Odsunęłaś się dla bezpieczeństwa w bok, pozostawiając odpowiednią odległość na wzięcie spokojnego oddechu. — Co ciekawego odpisałaś w liście, że aż tak przykuwało to uwagę?

— Słucham?

— W odpowiedzi na gratulacje — odparł powoli, kontynuując spacer powrotny do domu. — Zdaję sobie sprawę, teraz oczywiście, z twojej umiejętności układania kwiecistych zdań, ale nadal mnie to intryguje. Czyżbyś prawiła innym komplementy? W przyjmowaniu gratulacji raczej rzecz polega na tym, aby samemu je przyjmować.

Posłałaś mu jedno spojrzenie, po czym powróciłaś do drogi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie przykuwałaś aż tak ogromnej uwagi na formę podziękowań za listy, ale w tym momencie przywróciłaś wspomnienia ich pisania, próbując znaleźć napomknięcie o jakichkolwiek przysługach, czy komplementach, które mogłyby się tam znaleźć. Jednak teksty, które wypisywałaś, nie były niczym innym jak prostym podziękowaniem. Powróciłaś wzrokiem do Kamisato, szukając głębszego znaczenia jego słów.

— Um... Nie. Po prostu dziękowałam kulturalnie, życząc im wzajemnego powodzenia — wytłumaczyłaś, już prawie nie czując szybkiego bicia serca. Nareszcie nie przyprawiał cię o zawały, ani nagłe zmiany nastroju, zwyczajnie prowadząc konwersację.

Mimo tego ciągły wzrok był udręczeniem. Przy wpatrywaniu się w fiolet w celu wyszukania napomknięć o znaczeniu jego działań znajdowałaś jedynie nieprzeniknioną głębię skrywającą w sobie sekrety myśli mężczyzny. Jednak kiedy zjeżdżał na ciebie, jaśniał w nich delikatny błysk, błyszczący tuż na krańcach odbitej w niej sylwetce. Jakby twoja osoba wywoływała niewielki gest, przeobrażając się w fiolecie na coś innego. Pozostawało to poza twoim pojęciem, a za to otrzymywałaś jedynie te iskry w oczach i subtelne uśmiechy o niewiadomym znaczeniu. Wraz ze słowami ściągniętymi z nie wiadomo skąd.

— Hm, jesteś wprawdzie idealnym wyborem.

❝EVERYTHING❞ kamisato ayato x f!readerWhere stories live. Discover now