8.

550 73 14
                                    


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.






     𝐂𝐈𝐒𝐙𝐀 𝐖 pomieszczeniu byłaby w stanie zapełnić niejedno serce niepewnością.

Jasny fiolet wpatrywał się uważnie w rysy twojej twarzy, jakby oceniając piękno leżącego przed nim klejnotu, po czym ich właściciel jedynie popijał herbatę, pogrążając się we własnych myślach, które najwyraźniej musiałaś wywołać. Posłusznie siedząc na miejscu, pozwalałaś mu na podziwianie, nawet jeśli na końcu języka wiły ci się słowa sprzeciwu. Czekałaś cierpliwie na rozpoczęcie zwykłej pogawędki, w którą mężczyzna wplótłby zapowiedź o zaproponowaniu małżeństwa, bądź wyznania zauroczenia – jakkolwiek niedorzecznie to brzmiało, aby nareszcie wyznać swoje przemyślenia.

Fakt, iż komisarz Yashiro w ogóle pojawił się tutaj, był zagadką. Cóż mogło go doprowadzić do twojego domu? Klan [t.n.] nie był znany, czy poważany tak jak inne domostwa. Zazwyczaj głowa rodziny przystawała przy życiu w odosobnieniu i spokoju, kąpiąc się w miłości swojej rodziny oraz braku przygniatającej odpowiedzialności politycznej. Tak przynajmniej wybrał twój dziad, ojciec oraz wiele ich poprzedników. Wybierali obrzeża miasta, zajmując się głównie własnymi sprawami, dziękując Shogun za wolność i dobrobyt. Dopiero twój wuj to zmienił, pragnąc czegoś więcej.

— Słyszałem historię o twoim ojcu — zaczął spokojnym tonem, nie bacząc na nagłe spięcie twoich mięśni. Nie spodziewałaś się, że wyborem mężczyzny zostanie tak delikatna i dawna sprawa. — Doprawdy... Jest wręcz owinięta tajemnicą.

— Cóż takiego jest z nią nie tak? — zapytałaś powoli, podnosząc głowę, aby odwzajemnić spojrzenie. Twarz Kamisato pozostawała bez zmian. Bezustannie pogodna kooperowała wraz z lekkim uśmiechem, grającym ci na nerwach, aby zachować idealny wizerunek. Rozluźniając ręce, ułożyłaś je na kubku, aby nie dać znać mu o swoim dyskomforcie. Nawet jeśli sama jego osoba budziła nieprzyjemne uczucie na dnie żołądka. — Milordzie.

— Zajmowało mi to ostatnio myśli... — Wzrok błękitu zmieszanego na brudno z fioletem nie opuszczał twojej sylwetki, oczekując odpowiedniej reakcji. W każdym calu sprawdzał cię, upewniając się co do swojego wyboru. Żałowałaś jedynie, że nie miałaś nawet słowa co do całej farsy. — Cóż właściwie się stało?

— Mój ojciec zginął według własnych morali, tuż po wypełnieniu woli Shogun.

Zakończenie tematu było najwyraźniej odpowiednią opcją, bowiem spojrzenie Kamisato zjeżdżało już powoli do wybrzuszenia na materiale kimona, gdzie skryta była mała ozdóbka świecąca zielonkawym poblaskiem. Tak odmiennym od tego, które trzymał kiedyś twój ojciec. Jednak tamta płonąca czerwień wygasła przed sylwetką Boga, a chłodne powiewy nadal słuchały się twoich rozkazów. Nazywane przychylnością niebios, miało służyć za umocnienie ambicji według przeznaczenia. Nie mogłaś jednak uznać tego za błogosławieństwo od Celestii, kiedy w rzeczywistości było przekleństwem.

— W takim razie... Przypuszczam, że znasz najprawdopodobniej powód moich wizyt, czyż nie? — rzucił swobodnie, zmieniając temat tuż po dosadnej odpowiedzi. Wraz z uprzejmym uśmiechem ominął niewielkie skrzywienie na twarzy, kiwając głową w celu zachęcenia cię do odpowiedzi. — Jakie są twoje przemyślenia?

— Nie... — "Nie wychodź za mnie", "Nie bierz mnie za żonę", obydwa stwierdzenia, mające praktycznie to samo do przekazania, zatrzymały się na końcu języka, kiedy cichy śmiech przedostał się przez cienkie ściany. Opuściłaś kubek na blat, wzdychając ciężko tuż po nagłym poderwaniu się bicia serca na jego zapytanie, po czym wstałaś z miejsca, kiwając nisko przepraszająco. — Wybacz mi na chwilę, Milordzie.

Odwracając się do niego plecami, podeszłaś po cichu do jednych drzwi, nasłuchując uważnie wszelkich dźwięków. Ostatecznie otworzyłaś je szeroko, pozwalając grupce dzieci opaść na podłogę, tym samym odkrywając ich podsłuchiwanie. Zaskoczone zaczęły od razu gramolić się, aby wydostać się z grupy przyłapanych i umknąć karze. Już zaczęłaś swoją reprymendę, wspominając o odpowiednich manierach, kiedy cichy płacz przerwał ci w półsłowie. Chłopak, zgnieciony przez siostry, trzymał się za kolano zdarte od przewrócenia i krzywił w bólu, próbując wstrzymać głośniejszy płacz.

Kucnęłaś przy nim, upewniając się, że nic wielkiego mu się nie stało, wkrótce później biorąc go na ramiona, pospieszając tym samym resztę do ich pokojów. Pogłaskałaś go przez chwilę po plecach, aby przestał płakać i zawołałaś jedną ze służących. Prośby malucha o pozostanie przy tobie musiały jednak zostać rozpatrzone negatywnie, patrząc na to, iż właśnie przyjmowałaś gościa. Odprowadziłaś go spojrzeniem, po czym powróciłaś do środka. Zamykając za sobą drzwi, by nikt nie był w stanie usłyszeć więcej przekazywanych tutaj słów, powróciłaś do komisarza. Jednak utkwione w tobie spojrzenie sprawiało, że miałaś ochotę schować się za ścianą.

Bowiem gdzieś w głębinie fioletu i błękitu pojawiła się całkowita akceptacja, której głównym celem byłaś ty.

❝EVERYTHING❞ kamisato ayato x f!readerWhere stories live. Discover now