Rozdział 23

9 0 0
                                    

DZIEŃ CZWARTY


Po raz kolejny usłyszała dźwięk fabrycznie ustawionego dzwonka swojego telefonu, spojrzała na wyświetlacz, nieznany numer, znów ten sam, już prawie znała go na pamięć. Po wydarzeniach poprzedniego wieczoru cała komenda została wywrócona do góry nogami w poszukiwaniach kolejnych rąk do pracy. Ona sama spała ze trzy godziny i zdecydowanie nie powinna była prowadzić teraz samochodu, gdyby ktoś nagle jej wyjechał, prawdopodobnie nie zdążyłaby zareagować.

Musi wreszcie zmienić ten dzwonek, wesoła melodyjka doprowadzała ją do szału i wcale nie było jej do śmiechu. Pismaki w jakiś sposób zdobyli jej numer i teraz nieustannie wydzwaniali. Zirytowana nawet nie popatrzyła, kto tym razem zawraca jej głowę i bez zastanowienia kliknęła zieloną słuchawkę.

- Dzień dobry. Z tej strony podkomisarz Rozalia Rej - wbrew dobremu wychowaniu nie pozwoliła swojemu rozmówcy odpowiedzieć, lecz od razu wypaliła - Proszę przyjąć do wiadomości oraz przekazać swoim kolegom po fachu, że nie będę udzielać żadnych wywiadów.

- A Florek nie będzie składał wyjaśnień.

- Słucham? - znajomo brzmiący głos całkowicie zbił ją z tropu. Dopiero teraz zorientowała się z kim miała przyjemność rozmawiać. - Maćku, czy mógłbyś powtórzyć?

- Próbowaliśmy przesłuchać Kacpra w związku z wczorajszymi atakami, lecz odmówił składania wyjaśnień. Twierdzi, że... - Nie usłyszała dalszej części, gdyż nagle na jezdnię tuż przed nią, w ogóle nie patrząc, co się dzieje dookoła wbiegło jakieś dziecko, a ona musiała gwałtownie zahamować. Zaklęła pod nosem.

- Słabo, co nie? - Zapytał Gajak po drugiej stronie.

- Tak, tak - nie miała siły prosić go, by powtórzył ostatnie zdanie, tego samego dowie się z raportu. - Są już jakieś wyniki badań?

- Nic a nic. Laboratorium twierdzi, że są zasypani pracą, bo mają do zbadania również materiały dotyczące inny przestępstw, nie tylko z naszej komendy.

- Powiedz im, że chcę mieć te wyniki przed południem, jeżeli nie to osobiście do nich pójdę i wtedy to dopiero będą mieli mnóstwo pracy, do wykonania na własnych współpracownikach.

- Brzmi groźnie. Na ich miejscu brałbym się do roboty.

- I o to chodzi. Jestem już pod szpitalem. Do zobaczenia!

- Cześć i powodzenia - po tych słowach rozłączył się. Rozalia zaparkowała i ruszyła w kierunku wejścia, gdzie już czekał na nią Konstantyn. Po krótkim powitaniu w ciszy udali się na rozmowę z poszkodowanymi.

Przed wejściem do sali siedział policjant, który czytał gazetę, nagłówek na pierwszej stronie dotyczył oczywiście jej sprawy. Podkomisarz pokazała mężczyźnie swoją legitymację, na co on jedynie skinął głową. W środku na łóżku leżała młoda kobieta o ziemistej cerze i opuchniętych oczach. Spojrzała na nich pustym wzrokiem, bez cienia zainteresowania.

- Dzień dobry. Jestem podkomisarz Rozalia Rej, a to Konstantyn Innsbrucki, psycholog. Możemy chwilę z Panią porozmawiać?

- No pewnie. I tak muszę tu leżeć, więc przynajmniej będę miała jakieś zajęcie.

- Jak się czujesz? - zapytał profiler, przysuwając Rej krzesło, na co ta odpowiedziała, posyłając mu pełen wdzięczności uśmiech, następnie wziął drugie dla siebie.

- Kijowo. Jakby ktoś wyssał ze mnie całe życie.

- Spokojnie, nie będziemy cię długo męczyć, kilka minut, a potem będziesz mogła sobie odpocząć.

PodglądaczWhere stories live. Discover now