Rozdział 22

12 0 0
                                    

Z braku lepszych zajęć sobotni wieczór spędzał, oglądając "Epokę Lodowcową" na Polsacie, zajadając się chrupkami serowymi i popijając colę zero. Nietypowy posiłek jak na ubogą dietę Kostka. Leniwiec Sid właśnie żegnał się ze swoim "zyciem", gdy w ostatniej chwili został uratowany przed wpadnięciem do lawy. Konstantyn chciał sięgnąć po szklankę, lecz zamiast tego wziął do ręki telefon, który właśnie zaczął dzwonić.

- Kostek.

- Rej - najwyraźniej go posłuchała i teraz po dłuższej drzemce próbuje się zorientować w sytuacji.

- Podczas twojej nieobecności nic się nie wydarzyło, nie musisz się martwić. Idź spać.

- Właśnie, że się wydarzyło. Kolejna kobieta została zaatakowana.

- Co!? - bardziej niż kolejny atak, zdziwiło go, że Rozalia już wie, skoro polecił wszystkim, by to jego lub Milenę o wszystkim informowali, aby podkomisarz mogła w spokoju odpocząć. Gdyby jednak sytuacja wymagała jej interwencji, miał osobiście ją poinformować, lecz jak widać, stało się inaczej. - Jak to się stało? Przecież Florek jest w areszcie.

- To nie jest temat na rozmowę przez telefon. Podaj mi swój adres.

- Ty się lepiej kieruj na miejsce zbrodni, tam jesteś potrzebna.

- Ty również. Pojedziemy razem.

- Dziękuję. Zgrupowania AK "Żmija" 3. Będę czekał.

- Jasne. Bez odbioru.

Pośpiesznie narzucił na siebie bluzę, chwilę walczył, by wcisnąć na stopy nierozwiązane adidasy. Następnie zamknął mieszkanie i zbiegł po schodach. Centralnie przed wejściem na klatkę stało czerwone Audi, które mogło należeć tylko do jednej osoby.

- Tu nie wolno parkować. Chce pani mandat, pani podkomisarz? - powiedział na powitanie.

- Nie musisz mi dziękować, za to, że przejechałam pół miasta specjalnie po to, żebyś nie musiał się szarpać przez godzinę z komunikacją miejską, chociaż na miejsce zbrodni miałam dwa kroki.

- Bardzo ci dziękuję. O tej porze, to już nic nie jeździ.

- Za to my jedziemy na Skwer KN ADek, gdzie ktoś próbował porazić dwudziestoparolatkę paralizatorem, lecz ta zaczęła się szarpać i wołać o pomoc i została usłyszana przez przypadkowego przechodnia. Sprawca uciekł, kobieta zemdlała, a mężczyzna, który ją usłyszał, wezwał karetkę. Tyle wiem.

- I jak to się stało, że nikt mnie o tym nie poinformował?

- Cała komenda do ciebie wydzwaniała, ale jako że nie odbierałeś, zadzwonili do mnie.

Postanowiłam do ciebie jechać, ale nigdzie nie znaleziono twojego adresu, zdesperowana spróbowałam zadzwonić i niespodzianka, odebrałeś po pierwszym sygnale.

- Puta - wyjął telefon z kieszeni, lista nieodebranych połączeń była dłuższa niż trasa, którą Rozalia musiała przebyć, by przyjechać pod jego blok. - Jak to się stało, że miałem wyciszony telefon!? Chyba ze trzy razy sprawdzałem, czy mam włączone dźwięki.

- Najwyraźniej trzeba było sprawdzić jeszcze czwarty raz.

- Bardzo śmieszne.

- Prawie tak bardzo, jak to, że zabroniłeś wszystkim do mnie dzwonić, bym mogła odpocząć.

- Ledwo stałaś na nogach.

- To ja dowodzę tą sprawą, jestem odpowiedzialna za to, co się dzieje. Jak to wygląda, kiedy wszyscy pracują po 20 godzin, a ja wielka pani szefowa, jadę do domu i nie pozwalam do siebie dzwonić, bo muszę odpocząć. Zastanawiałeś się, jakie będą tego konsekwencje dla śledztwa? Jakie ja będę miała z tego powodu problemy? Komendant już szykuje opierdol - nie odezwał się. Podkomisarz miała rację, przez niego jej kariera zawisła na włosku. Gdyby inni posłuchali jego polecenia i jej nie poinformowali, to żadne z nich nie miałoby pojęcia o tym, co się wydarzyło aż do rana. Wszyscy byli przekonani, iż to Florek jest winny i skoro siedzi za kratami, to nic złego się nie stanie. Konstantyn wiedział, że Kacper w ogóle nie pasuje do profilu, który sam napisał, a mimo wszystko dał się ponieść fali euforii i rozluźnienia, co mogło sporo kosztować nie tylko jego, ale również Rozalię. Zawiódł na całej linii.

◇◇◇

Po podróży w ciężkiej, niezręcznej ciszy, gdzie każda minuta trwała co najmniej tyle, co wieczność dotarli na miejsce niedoszłej zbrodni. Znajdował się tam już cały szwadron policji, odbywały się rutynowe czynności. Karetka na sygnale odjeżdżała z poszkodowaną, a technicy policyjni krzątali się po skwerze. Rozalia rozmawiała z jakimś młodym, wyraźnie zmęczonym informatykiem, który w ręku trzymał kubek z parującą kawą, zapewne podkomisarz próbowała wyciągnąć z niego jakieś informacje. Kostek postanowił wziąć z niej przykład, wśród policjantów wypatrzył Maćka, podszedł do niego i podali sobie dłonie.

- Stary, co tu się porobiło?

- Jakaś masakra. Zabójca zaatakował jedną dziewczynę, zwiał, a kilkanaście metrów dalej rzucił się na kolejną i wciąż pozostaje na wolności. Co za potwór.

- Czekaj, bo chyba jestem zacofany? Zaatakował dwie dziewczyny?

- Tak. Ktoś anonimowo zgłosił jedną i go wcięło, informatycy już próbują go namierzyć, a gdy zaczęliśmy przeszukiwać skwerek, z nadzieją, że sprawca leży gdzieś raniony przez ofiarę, to znaleźliśmy jeszcze jedną kobietę.

- O puta! Jeszcze większy bajzel. Jedna podobno jeszcze żyje, a druga?

- Obie żyją, ta pierwsza jest nieprzytomna, druga przytomna, ale wycieńczona i prawdopodobnie w szoku. Przed chwilą odjechała w karetce. Obie są w Szpitalu Orłowskiego i nie nadają się do przesłuchiwania.

- Jak chcesz przesłuchać nieprzytomną?

- Raczej nie chcę. Próbowaliśmy rozmawiać z tą drugą, ale w ogóle nie kontaktowała.

- Została zaatakowana, a później ciasno otoczyło ją kilkunastu postawnych facetów w mundurach i każdy zadawał jej pytania. Nic dziwnego, że odjęło jej mowę.

- No nic, czeka nas kolejna nieprzespana noc.

- Już skaczę z radości.

PodglądaczWhere stories live. Discover now