DZIEŃ DRUGI
Konstantyn siedział w swoim gabinecie, analizował zebrane dotychczas dane, lecz nie szło mu to najlepiej. Po kolejnej nieprzespanej nocy nie mógł się skupić i nawet nie rozumiał, co czytał, a o wyciągnięciu z tego logicznych wniosków nie było mowy. Wtem usłyszał ciche pukanie do drzwi, mruknął do osoby stojącej za drzwiami, by weszła i zaraz zobaczył znajomą postać.
- Dzień dobry Panie Innsbrucki!
- Po pierwsze Ingsburski, po drugie mam na imię "Kostek", nie "Pan".
- Och, no tak... Przepraszam - kobieta cofnęła się i zamknęła za sobą drzwi, po czym ponownie zapukała.
- A Tobie co? Nie wygłupiaj się i właź!
- Dzień dobry Kostku!
- Cześć... - Odpowiedział na powitanie bez entuzjazmu - Eeee... Czy Twoje imię się jakoś zdrabnia?
- Roza.
- Aha, to cześć Roza!
- Nikt nie powiedział, że możesz się tak do mnie zwracać.
- A nie mogę?
- Nie. To zdrobnienie jest zarezerwowane tylko dla najbliższych.
- A ja nie jestem Ci bliski? - Uśmiechnął się i poczuł, że nareszcie wstępuje w niego odrobina energii.
- Ani trochę. Jedna kiepska gadka motywacyjna nie wystarczy, żeby zdobyć moją sympatię.
- Oj, wcale nie była aż taka zła! Chyba... No dobra, masz rację, była beznadziejna.
- Wcale nie. Muszę przyznać, że podziałała - Kostek aż rozdziawił usta ze zdumienia - Nie rób takiej miny!
- Zmieniam profesję! Od teraz gadam do ludzi, co mi ślina na język przyniesie, a oni jeszcze mi za to płacą i zachwycają się nad moim geniuszem! Wreszcie będą mnie choć trochę szanować, nie to co tutaj...
- Hola hola! Nie tak prędko! Jesteś mi tu dzisiaj potrzebny. A na komendanta możemy ponarzekać kiedy indziej i gdzieś, gdzie nas nie usłyszy.
- Kusząca propozycja... ale do czego Ci jestem potrzebny, trzeba Cię zmotywować?
- Nie, za to przyda mi się psycholog śledczy, zanim się przekwalifikuje. Od rana wykonałam kilka telefonów, wykorzystałam swoje wpływy oraz dawne długi wdzięczności i załatwiłam, że przed 15 przywiozą nam na komendę Państwo Mazuraków na przesłuchanie. Postarałam się również o to, abym to ja je prowadziła i liczyłam na Twoją pomoc.
- Rodzice ofiary tak... To wyjątkowo delikatny materiał do pracy. - Psycholog zamyślił się na chwilę - Dobrze, że do mnie przyszłaś. Ci ludzie będą w głębokim szoku, tym bardziej że zadbałaś o wyjątkowo traumatyczny powrót do domu. Ale nie bój żaby! Już wiem jak ich podejść i wyciągnąć jak najwięcej informacji. Musimy tylko...
- Tu muszę Ci przerwać. Dziękuję za pomoc. W szczegóły wtajemniczysz mnie później. Na razie dopracuj plan ataku. Widzimy się punkt 15 w moim gabinecie.
- A czy nie mówiłaś przypadkiem, że mają ich przywieźć przed 15?
- Otóż to. Niech sobie trochę na nas poczekają. Im dłużej będą siedzieć w niepewności, tym szybciej będą chcieli wyjść i tym szybciej wyśpiewają nam wszystko.
- To spartańskie metody. Nie spodziewałem się tego po Tobie.
- Czy Ty mnie strofujesz?
- Nie nie! To, że są spartańskie, nie znaczy, że nieskuteczne, a wręcz przeciwnie.
- Więc o co Ci chodzi?
- Myślałem, że zlitujesz się nad ludźmi w żałobie i wybierzesz bardziej humanitarne warunki przesłuchania. Wygodna kanapa, ciepły kocyk, muzyka relaksacyjna, ciepłe kakałko i wielka paka chusteczek. Plus poklepywanie po plecach i przytulanie gratis.
- Taki cyrk to Ty możesz sobie urządzić po pracy. Być może nie zauważyłeś, że ja mam zabójcę do schwytania i muszę przeprowadzić przesłuchanie. Poza tym, czy nad Tobą ktoś się w życiu zlitował?
- No nie. "Życie mnie, mnie!"
- Otóż to.
- A co z Tobą? - Kobieta nie odpowiedziała i odwróciła wzrok. Zaległa niezręczna cisza, przez chwilę oboje siedzieli bez ruchu, nie wiedząc jak ją przerwać.
- Okej. Lepiej nie mówić. Rozumiem, zapomniałem, że nie jestem Ci bliski Rozo - Chciał zażartować, lecz niestety tymi słowami jedynie pogorszył sytuację. Zauważył, że Rej zacisnęła pięści tak mocno, że aż jej zbielały.
- Mówiłam Ci, żebyś się tak do mnie nie zwracał - Ton głosu kobiety był niesamowicie ostry -
To, że pracujemy nad jedną sprawą, nie znaczy, że się zaprzyjaźnimy, nie licz na to.
Okej, ale to nie znaczy też, że musimy poprzestać na przedpotopowych uprzejmościach!
Trochę luzu i pozytywnych relacji ze współpracownikami Ci nie zaszkodzi - Konstantyn nieumyślnie podniósł głos. Przez chwilę Rozalia stała i wpatrywała się w niego nienawistnym spojrzeniem, po czym odwróciła się na pięcie i szybko opuściła gabinet.
YOU ARE READING
Podglądacz
Mystery / ThrillerW Warszawie dochodzi do serii brutalnych morderstw. Stołeczna policja staje na głowie, by schwytać sprawcę. Śledztwo przejmuje podkomisarz Rozalia Rej, która jeszcze nigdy nie dowodziła żadną sprawą. Czy podoła odpowiedzialnemu zadaniu? A może ugnie...