Rozdział 5

18 1 1
                                    

 - ¡Hola! ¿Que tal?

- ¡Buenas tardes! Muy bien. ¿Y tú?

- ¡Genial! - Następnie ze słuchawki telefonu dało się słyszeć ciąg hiszpańskich słów, które były dla Konstantyna kompletnie niezrozumiałe, dlatego przerwał swojemu rozmówcy.

- Hej! Zwolnij trochę! To, co mówisz, wykracza poza moją znajomość hiszpańskiego.

- Miałeś się zapisać na kurs, rozumiem, że tego nie zrobisz... - Ciche westchnięcie - Na zjeździe jest świetnie! Mnóstwo przemiłych ludzi oraz świetnych specjalistów. Medycy dosłownie z całego globu wymieniają się doświadczeniami. Coś niesamowitego, za pięć lat studiów nie nauczysz się nawet połowy z tego, co tutaj za trzy tygodnie! A po wykładach imprezy i to wcale nie gorsze od tych studenckich...

- Cieszę się, że Ci się podoba. Pewnie nie tęsknisz za domem, co?

- Ani trochę! A Ty... - W tym momencie przerwało połączenie. Ah, ta technologia, niby niezawodna, a jednak zawodzi zawsze wtedy, kiedy nie trzeba. Połączenia na odległość bywają problematyczne, zwłaszcza gdy dzwonią do Ciebie z Hiszpanii. Nie wiedzieć czemu, takie wymuszone przerwy zdarzały im się bardzo często. Kostka zastanawiało, dlaczego i czy przypadkiem jego rozmówca, który rzekomo miał problemy z zasięgiem, go nie okłamuje i celowo rozłącza się w środku rozmowy... "Ale dlaczego?" Mężczyzna nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Zamiast tego przebrał się w strój do ćwiczeń i opuściwszy mieszkanie, udał się na przebieżkę. Bieganie zawsze pomagało mu oczyścić umysł. "Czyżbym był aż tak nudny?" Wsadził do uszu słuchawki i znalazł składankę z EDM-em, usłyszał energiczne bity muzyki elektronicznej. Skierował się w dół ulicy Zgrupowania AK "Żmija", przy której mieszkał, a następnie przebiegł przez pobliski plac zabaw. Większość ludzi go lubi, nigdy nie był szczególnie nieśmiały i z łatwością nawiązywał kontakty. Miał wielu znajomych, jednakże nigdy nie dorobił się przyjaciół, chociaż nie przeszkadzało mu to i na samotność zbytnio nie narzekał. Wielokrotnie słyszał, że jest świetnym kumplem. Miał w sobie magnetyzm, który sprawiał, że ludzie sami do niego lgnęli, darzyli sympatią i ufali mu. W tym momencie dotarł na Psi spacerniak, na którym roiło się od właścicieli czworonogów z pupilami. Z oddali słyszał cichy szum samochodów przejeżdżających ruchliwą dwupasmówką Stanisława Maczka. Oj tak, był powiernikiem licznych sekretów. Gdyby za każde zwierzenie otrzymywał po 10 groszy, to już w liceum zapewniłby sobie godziwe życie do końca swoich dni. Po części dlatego zainteresował się psychologią, lecz nie tylko... Nim się zorientował, dobiegł z powrotem do punktu wyjścia. Leniwie wspiął się po schodach, w momencie, gdy miał już wejść do swojej kawalerki, otworzyły się drzwi do sąsiedniego mieszkania, w których stał Andrzej Nowak.

- Zbyszek? To Ty? - Starszy pan prawie w ogóle nie widział. Od kiedy tylko Ingsburski zamieszkał na Bielanach, a pewnie i dłużej, za każdym razem, gdy ktoś przechodził obok drzwi Nowaka, mężczyzna otwierał je i z nadzieją w swoim skrzeczącym głosie pytał, czy to jego brat wrócił do domu. Niestety jeszcze się nie doczekał powrotu Zbyszka.

- Nie, tu tylko Kostek.

- O! Dzień Dobry Kostku! Nie widziałeś przypadkiem Zbyszka?

- Cześć Andrzeju! Nie widziałem go.

- Wyszedł do sklepu po jajka i wciąż nie wrócił, nie ma go już chyba parę godzin - powiedział z taką złością i zniecierpliwieniem, że aż się zatrząsł.

- Na pewno wkrótce wróci - Odpowiedział Kostek bez przekonania - Może potrzebujesz coś jeszcze ze sklepu? Przy okazji sprawdzę, czy nie ma tam Zbyszka.

- Ten nicpoń na pewno tam siedzi i podrywa ekspedientki. Byłbyś tak dobry i kupił ze trzy banany? - Po tych słowach wyszczerzył się w bezzębnym uśmiechu. Codziennie odbywali tę rozmowę i profiler nauczył się odpowiadać tak, by zadowolić staruszka, który namiętnie jadł banany, gdyż stan jego uzębienia (a raczej jego brak) nie pozwalał mu na nic twardszego. Konstantyn pożegnał się ze staruszkiem, zrobił dla niego obiecane zakupy i w końcu wrócił do swojego mieszkania.

Nagle poczuł niesamowite zmęczenie, skierował się prosto do łóżka w malutkiej sypialni, na które padł, uprzednio zrzuciwszy z siebie ubrania. Niestety nie mógł liczyć na błogi spokój. Z sąsiedniego mieszkania było słychać głośne rozmowy na temat dziewczyn prowadzone przez dwóch studentów. Natomiast z piętra wyżej dobiegały go dźwięki "Familiady" oglądanej przez małżeństwo w średnim wieku, które wciąż zapominało, iż miesiąc temu przeprowadziło się do bloku. Nieustannie włączali maksymalną głośność w telewizorze, zapewniają efekty dźwiękowe również swoim sąsiadom, którzy mieszkali znacznie bliżej niż na wsi, na której mieszkali całe swoje życie, zanim sprzedali swoje poletko i przeprowadzili się do stolicy, by "na stare lata zasmakować życia w mieście". Gdy zapytał jak im się podoba, odparli, że "na filmach wyglądało znacznie ciekawiej i atrakcyjniej". Ponadto gdzieś było słychać płacz dziecka, a w innej kawalerce młode małżeństwo kłóciło się, tylko po to, by zaraz się poprzepraszać... To będzie długa noc, a on szybko nie zaśnie, nie żeby kiedykolwiek mu się to udawało. Niestety miał zbyt płytki sen na takie warunki.

PodglądaczWhere stories live. Discover now