Rozdział 8

9.3K 275 34
                                    

Odwracam się w stronę głębokiego męskiego głosu dochodzącego zza moich pleców. W zasięgu mojego wzroku pojawia się czarna koszula, podnoszę więc głowę. Mężczyzna wygląda na trzydziestolatka, czarne włosy komponują się z kolorem jego oczu, nie da się nie zauważyć kilku blizn jakie ma na twarzy. Mimo to jest najprzystojniejszym mężczyzną jakiego widziałam. Mocno zarysowana szczęka, jednodniowy zarost i wyrzeźbione ciało tworzą grzech w człowieczej postaci. Oprócz tego ma świetny gust co do perfum, upajam się zapachem drzewa cedrowego i piżma. Mężczyzna odchrząkuje, więc wracam wzrokiem do jego oczu i przepadam...po raz drugi. Przede mną stoi Alex.

- Mowę ci odjęło dzieciaku? - pyta i mnie wymija. - Witaj mamo, wuju.

Nie mogę ruszyć się z miejsca. Chwila, co on powiedział? Wracam do stołu a on już siedzi na jego szczycie, siadam więc na swoim poprzednim miejscu, za blisko, zdecydowanie za blisko. Jego kolano dotyka mojego zatem odsuwam się od mężczyzny. Sięgam, aby przesunąć swój talerz i sztućce, ale zanim zdążę chociaż ich dotknąć, duża, wytatuowana po same palce męska dłoń chwyta za krzesło i przysuwa do siebie. Niestety jestem jeszcze bliżej Alexa niż byłam ostatnim razem. Nie pozwolę mu na to, odsuwam się z powrotem, a on znowu mnie przyciąga. Patrzę na niego z grymasem na twarzy, ale jego uwaga skupiona jest na telefonie. O nie, tak się nie będziemy bawić. Czekam cierpliwie aż go odłoży, niestety cisza przy stole nie pomaga mojej cierpliwości, coś jest na rzeczy, odkąd przyszedł zrobiło się niekomfortowo. Mój cel ląduje na stole a Alex sięga po resztę lasagne, w tym czasie zabieram telefon, niestety mężczyzna to zauważa i gromi mnie wzrokiem.

- Zabrałeś mi pieniądze, ja zabrałam ci telefon. Gadaj jakim cudem jesteś niby moim mężem? I co się z tobą działo przez te lata? A może narkotyki przeżarły ci mózg. - mówię.

- Przeginasz. - odpowiada.

- Chcę rozwodu, jak najszybciej i zwrócenia mi mojej wolności.

- Uważasz, że małżeństwo ze mną byłoby złe? - pyta.

- Masz tupet dupku. To byłaby dla mnie najgorsza kara, rozumiesz?

- Val, kochanie...- Lucia próbuje nam przerwać.

- Nie wtrącaj się mamo i tak za dużo jej powiedziałaś. Idziemy do gabinetu, wyjaśnię ci kilka rzeczy. - mówi.

- Nigdzie z tobą nie idę.

- Zachowujesz się jak dziecko. - wzdycha.

- Mów wreszcie, mam dosyć całej tej szopki. - warczę.

- Chcesz prawdy? To będziesz ją miała. - wybucha. Idzie do mnie i ciągnie za łokieć. Udaje mi się wyrwać z jego uścisku i nagle zostaję przerzucona przez jego ramię. Lucia krzyczy, aby nie robił nic czego będzie potem żałował, a jej brat tylko się śmieje.

- Puść mnie. - mówię i uderzam w jego plecy i żebra. Nagle czuję piekący ból na pośladku, czy on mnie właśnie uderzył?

- Ty chory draniu, zapewnię ci piekło na ziemi jak mnie jeszcze raz uderzysz. - krzyczę.

Zatrzymuje się przy drzwiach, które otwiera kluczem. Pomieszczenie jest tak ciemne, że nic nie widać, mężczyzna zrzuca mnie w ciemną otchłań, powaliło go? Na szczęście wylądowałam na jakimś fotelu. Lampka przy biurku zostaje zapalona i oświetla tylko niewielką jego część.

- Mam cię dość na dzisiaj także wszystko przekażę ci w skrócie. Jesteś Caruso, ja jestem Conti jesteśmy krwawymi dziećmi, wiesz, jak to musi się skończyć. Twoja kancelaria i pieniądze należą do mnie, uwierz, że mogę cię zabić, a nikt się o tym nie dowie. W tym miejscu bywam rzadko, dlatego jest to mi na rękę, jesteśmy małżeństwem na papierze wiec nie wyobrażaj sobie niczego więcej. W Rzymie czeka na mnie moja kobieta, a ja już tracę z tobą czas. Masz jakieś pytania? Nie? Możesz wracać do siebie dzieciaku. - mówi i odpala laptop kompletnie mnie ignorując. Zdenerwowana zamykam klapę laptopa.

- Nie obchodzi mnie czy kogoś masz czynie. Powiedz mi co ja niby mam tu robić? Jaki był twój cel ściągnięcia mnie tutaj.

- Za tydzień bierzemy ślub w kaplicy na terenie mojej posiadłości. Przyjadą dwie potężne rodziny, więc masz się odpowiednio zachować, inaczej pożałujesz. Twoi rodzice również. Potem wracaj tam skąd przyleciałaś.

- Przecież podobno wzięliśmy ślub i co mają do tego moi rodzice?

- Ten ślub to specjalna ceremonia, celebracja zawarcia pokoju. A twoja matka jest trzecim pokoleniem Caruso, chociaż trzeba jej przyznać, dobrze się ukrywała. Czas wyjść ze swojego kolorowego świata dzieciaku, wszyscy wokół cię okłamywali. Spadaj.

- Nie.- sprzeciwiam się, co potęguje zdenerwowanie Alexa.

- Nie wyprowadzaj mnie z równowagi. - ma zamknięte oczy i zaciśniętą szczękę.

- Nie pozwolę się tak traktować. Jesteś rozwydrzonym bogatym dzieciakiem, czemu mi to robisz? Bo tak chcesz? Bo się rozpłaczesz jak nie dostaniesz tego co chcesz?

Mężczyzna rusza w moja stronę, widząc jego złość instynktownie cofam się do drzwi. Niestety mnie ubiega i łapie za szyję, głową uderzam w ścianę. Jego dłoń zaciska się coraz bardziej odbierając mi dopływ powietrza.

- Alex, puść. To boli. - wyduszam. Nic sobie nie robi i patrzy na mnie z obrzydzeniem.

- Wypierdalaj, nie jesteś nikim ważnym, żeby tak się nosić. Zmieniłem zdanie, za trzy dni będzie ślub, im szybciej tym szybciej stąd znikniesz. Oczywiście nie spodziewasz się niczego wyszukanego? Nie jesteś tego warta dzieciaku. - mówi po czym mnie puszcza. Nie zastanawiam się długo i wybiegam na korytarz. W rekordowym czasie zamykam za sobą drzwi od pokoju, musze zadzwonić do mamy. Dopadam się do szafki nocnej, na której jest mój telefon.

- Val, kochanie jak wyjazd? - pyta.

- Przestań wreszcie kłamać, wiem wszystko.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Oczywiście, że wiesz. W końcu jesteś Caruso, prawda mamo? - pytam.

- Nidy nie miało do tego dojść, przysięgam.

- No cóż, nie wyszło. Za trzy dni biorę ślub, to jakiś żart.

-Przykro mi, kochanie. Alex się zmienił i nikt nie wie czemu chce tego ślubu. Pokój panuje między rodzinami od lat, to nic nie zmieni.

- Skąd wiesz, że się zmienił? Nic ci takiego nie mówiłam.

- Zgaduję...

- MAMO! - krzyczę.

- Utrzymywałam kontakt z Lucią przez cały czas.

- Nie zrobiłaś mi tego, nie ty. - nie mogę w to uwierzyć.

- Przykro mi.

- Wiesz co? Nieważne, muszę kończyć.

Siadam na łóżku i wyjmuję telefon Alexa, błagam nie miej hasła. Na szczęście moje prośby zostały wysłuchane, przeglądam wiadomości i trafiam na coś ciekawego. Z korespondencji wynika, że jego dziewczyna jest w ciąży, co zrobi, jeśli dowie się o ślubie? Przeglądam wcześniejsze, czemu tam do cholery jest moje imię i nazwisko? Wyszukiwanie dalszych informacji przerywa mi właściciel telefonu, wpada jak burza i wyrywa mi go po czym wychodzi. Aha.

Facet działa mi na nerwy i zaczynam coraz bardziej go nienawidzić. Jutro muszę dowiedzieć się co wie Lucia i czemu mnie okłamywały razem z matką. I po co ten ślub? Idę do łazienki, biorę gorąca kąpiel i przebieram się w piżamę. Wchodzę do łóżka i odpisuję na SMS-y od Addie, dziewczyna się rozpisała. 

Dopóki śmierć nas nie rozłączy [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now