Rozdział 32

7.8K 280 36
                                    

Alessandro POV

Otwieram drzwi prowadzące do podziemi budynku, złość buzuje we mnie tak bardzo, że muszę jakoś się wyżyć. Nikt nie wyprowadza mnie z równowagi tak bardzo jak ta mała diablica, która rzuca wyzwiskami nie znając prawdy. 

Sam tego chciałem. Jej całej, prawdziwej. 

Podwijam rękawy koszuli, im mniej śladów po zabawie tym mniej problemów. Przekręcam głowę rozluźniając spięte mięśnie karku, mój człowiek, który ma za zadanie pilnować tego miejsca patrzy na mnie ze strachem. Dobrze wie czym się zajmuję przychodząc tutaj sam. Nie mówiąc nic, kiwam głową na dzisiejszy wybór, Franco skina głową i wyciąga nowy nabytek do kolekcji.  Kiedy przypina faceta do krzesła ja szykuję narzędzia, które nigdy nie zawodzą. Moje przygotowanie do stanowiska, które zajmuję nie było czymś o czym szybko zapomnę. Nauczyli mnie wielu rzeczy, w tym tej, że dobierając odpowiednie narzędzie trzeba przyjrzeć się potencjalnej ofierze. Siadam na krześle ustawionym naprzeciwko tego czegoś, trudno w jakikolwiek inny sposób zwrócić się do niego. Brzydzi mnie całym sobą, dźwięk jego oddechu drażni moje nerwy a to, że jeszcze żyje podsyca mój gniew. Facet ma pięćdziesiąt lat i pochodzi z rodziny Caruso, ma dzieci i wnuki. Mimo to, nie przeszkodziło mu to gwałcić niewinne dziewczyny czy chłopców. 

- Nie zabijesz mnie Conti, nie masz jaj. Gówno z ciebie a nie Capo.- pluje na podłogę. Odchylam się do tyłu i zastanawiam się od czego zacząć, od jego fiuta czy złotych zębów, a może paznokcie? Mam ogromny wybór, tak samo jak ogromny jest on. 

- Twoje miejsce w Radzie zostało usunięte. - mówię chłodno.

- Rada rządzi tobą jak chce skurwysynu.  Dostałeś stanowisko Capo bez żadnego wysiłku gówniarzu.- wykrzywia twarz w pogardzie. Odpinam dwa guziki koszuli, zaraz wybuchnę. 

- Pieprzyłeś chociaż swoją żonę czy w tym też trzeba ci pomóc? A może potrzeba jej prawdziwego mężczyzny?- śmieje się. Zrywam się z krzesła i sięgam po obcążki.

- Franco! Weź haczyki i otwórz mi jego gębę. - mówię spokojnie. Przedstawienie czas zacząć. 

Franco bierze haczyki i wbija w podniebienie i dno jamy ustnej, facet drze się jak zarzynana świnia, a to dopiero początek. Krew cieknie coraz bardziej kiedy Franco rozszerza haczyki, w rezultacie mam przed sobą otwartą gębę tego faceta. Obcążkami łapię za siekacze i wyrywam po kolei, trzonowe bolą bardziej ale mógłby się wykrwawić. Mężczyzna rzuca się na krześle powodując coraz głębsze wbijanie się haczyków, sam sobie sprawia dodatkowy ból. Daję znać Franco, że z tą częścią już koniec, muszę się jeszcze pobawić. Nożem rozcinam jego ubrania, dopóki nie jest nagi. 

- Gdzie masz ukryte pieniądze?- pytam wybierając kolejne narzędzie.

- Wszystko mam na koncie.- mówi bardzo powoli i niewyraźnie. 

- Kłamiesz.- mówię od niechcenia. Sięgam po mały nóż, wcale nie tak dobrze naostrzony. Podchodzę do niego i przyciskam nóż do jego przyrodzenia, wstrzymuje oddech.

- W moim domu, w gabinecie za obrazem. Kod to : 1407

Kiwam głową, szybko poszło. Równie szybko odcinam mu przyrodzenie. Drze się tak bardzo, że na pewno cała ulica go słyszała. Franco patrzy przerażony.

- Nikt nawet nie piśnie słówkiem, wiesz czemu?- odkładam nóż i wycieram ręce o mokry ręcznik. Mężczyzna kiwa głową na nie. 

- Idź do wejścia i wpuść tutaj wszystkich. 

Obiecałem, że facet zginie dzisiaj na ich oczach. Czterej mężczyźni schodzą do podziemi obserwując to mnie to faceta, który zgwałcił ich dzieci. 

Dopóki śmierć nas nie rozłączy [ZAKOŃCZONE]Место, где живут истории. Откройте их для себя