W Stanach jestem z powrotem w przeciągu kilku godzin, na szczęście jest tu dopiero trzynasta więc uda mi się jeszcze załatwić kilka rzeczy. Po wylądowaniu zamówiłam taksówkę, muszę dostać się do mojego apartamentu i zabrać kilka rzeczy. Po niespełna godzinie jestem na miejscu. Od razu pędzę do sypialni, gdzie ukryłam pierścionek. Podchodzę do komody i otwieram szufladę na samym dole, przerzucam górę ciuchów i wreszcie znajduję pudełeczko. Drżącymi rękami uchylam wieczko i przyglądam się temu co podobno ma zapewnić bezpieczeństwo. Pierścionek, a właściwie obrączka, jak moja mama to nazwała, jest wykonany ze złota a na środku znajduje się ogromny, czarny kamień otoczony diamentami. Przekręcam go między palcami i zauważam w wewnętrznej części wygrawerowane sowa, niestety są po włosku więc nie dowiem się co ta jest napisane. Wkładam go do pudełeczka i chowam do torebki. Zabieram klucze od samochodu, zamykam za sobą drzwi. Pakuję walizki do samochodu i jadę do rodziców, czeka mnie długa droga. W tym czasie dzwonię do Cartera, ostatni raz.
-Halo? -odbiera.
-Jest u ciebie Addie? -pytam go.
- Tak. Ostrzegałem cię...-mówi.
- Nie mogłam nic na to poradzić, to oni mnie w to wrobili. Przepraszam Carter, ale nie będę ryzykować, zaraz muszę się rozłączyć, nie chcę, żeby odkryli twoje położenie.
- Wiesz, że może to być ostatni raz, kiedy cię słyszę? - zaciskam zęby, kiedy to słyszę.
- Opiekuj się Addie, ona nie chce się do tego przyznać, ale nadal cię kocha. Dziękuję za wszystko Carter i przepraszam, dbaj o siebie. - rozłączam się. Zdenerwowana uderzam dłońmi w kierownicę. Wiem, że może mieć rację, Alex stał się przerażającym mężczyzną, który nie wiadomo o co ma do mnie problem. Nawet nie zauważam, kiedy jestem pod domem rodziców. Parkuję samochód na podjeździe i wyciągam z niego wszystkie rzeczy po czym odę do środka. Drzwi otwiera mój tata, wysila się na uśmiech i wpuszcza mnie do domu. Kiedy przekraczam próg dopada mnie mama i ściska tak mocno, że nie mogę złapać oddechu, a wokół nas kręci się Max.
- Rosa, daj dziewczynie przestrzeń. Zaraz nam zemdleje. - odzywa się tata.
-Martwię się o miej dziecko. - fuka na niego. Na szczęście mnie puszcza.
-Mamo? Możemy porozmawiać? Bo wydaje mi się, że nie znam znacznej części mojego pochodzenia i tak dalej.
- Ale nie...- próbuje zmienić temat.
- Ściga mnie człowiek, za którego mam wyjść za mąż. Jakby tego było mało, kilka dni temu nie istniał i nagle się pojawia, tak z dnia na dzień. Grozi mi waszą śmiercią więc z łaski swojej zaraz mi WSZYSTKO wyjaśnisz. - grożę palcem.
- Od Lucii wiem, że większość prawdy już znasz. Niestety jest coś czego nie wie nawet ona.
- Mamo, proszę cię. Mam niewiele czasu, z resztą już powinnam lecieć na inny kontynent. Mam nadzieję, że macie spakowane walizki? - pytam.
- Wszystko jest gotowe, jutro rano wylatujemy. Muszę zadzwonić do kilku osób. - mówi tata i wychodzi z pomieszczenia.
- Usiądźmy na kanapie, przyniosę herbatę i wyjaśnię ci kilka rzeczy.
- Dobrze mamo. - wdycham i idę do salonu. Siadam na kanapie a Max kładzie głowę na moje kolana. Uśmiecham się i głaszczę go. Mama wraca z dwoma parującymi kubkami, po czym siada koło mnie.
- Lucia tak naprawdę wie to co chce Alex, on ukrywa przed nią wiele rzeczy, skarbie.
- Skąd to możesz wiedzieć? - pytam.
- Matka Alexa twierdzi, że między naszą rodziną a ich jest pokój i nie ma potrzeby abyście brali ślub. Niestety, myli się. Trudno mi to przyznać, ale to nasza rodzina jest tą brutalną, kochanie. Mężczyźni walczą o wysokie miejsca więc się wybijają, dosłownie. Każdy z nich chce przejąć władzę nad rodziną, a później przejąć miejsce Alexa.
- Jakie miejsce Alexa?
- Alex po waszym ślubie stanie się najpotężniejszym Donem Włoszech, to on przejmie władzę nad dwoma rodzinami.
- Co jeszcze muszę wiedzieć?
- Twój dziadek jest świetnym aktorem, nie ufaj mu, nigdy.
- Ale on mi pomógł, mamo.
- Na pewno miał w tym jakiś cel. On nie podejmuje decyzji z dobroci serca. On go nie ma, więc nie robi nic za darmo. Powinnaś też wiedzieć jakie obowiązki spadną na ciebie, kiedy weźmiesz ślub z Alexem.
- Nie będę jego żoną, uda mi się uciec. Poza tym mało go obchodzę, ma swoją dziewczynę w Rzymie. - mówię.
- Jesteś zbyt ufna, ludzie tacy jak on zrobią wszystko, żeby dostać w swoje ręce to czego chcą. A Alex, moje drogie dziecko, chce ciebie. Nie jesteś mu obojętna.
- Groził mi! Chcesz go wytłumaczyć?!- podnoszę głos.
- Oczywiście, że nie.
- Mam dość na dzisiaj. - chowam twarz w dłonie.
- Niedługo zrobię kolację. Wszyscy musimy się wcześniej położyć, jutro trzeba wstać przed szóstą.
- Jasne. Pójdę przejrzeć, czy wszystko mam.
Idę po walizki i zaciągam je do swojego pokoju. Niedługo potem jemy razem kolację, staram się nie dopuszczać so siebie myśli, że być może jest to nasza ostatnia wspólna kolacja. Oglądamy jeszcze film i zbieram się spać.
Uda się, musi się udać...
CZYTASZ
Dopóki śmierć nas nie rozłączy [ZAKOŃCZONE]
RomanceKażdemu z nas kiedyś przyjdzie zapłacić za swoje grzechy. Valentina Williams już jako nastolatka marzyła o tym aby zostać prawnikiem i mieć własną kancelarię. Razem ze swoim przyjacielem, Alexem Contim, obiecali sobie, że pójdą razem na jeden uniwe...