Rozdział 45

7.3K 233 8
                                    

Filmy z członkami Rady stanowiły swego rodzaju śniadanie dla dziennikarzy i prasy. Od godziny o niczym innym się nie mówi, a co w tym najlepsze? Dokładnie to, że część tych osób wcale nie pochodzi z Włoszech więc informacje obiegły cały świat. Dajmy na przykład faceta, który przedstawiał mi wszystkie moje zobowiązania, kto by pomyślał, że prowadzi sieć hoteli, pięknie prawda? Siedzę właśnie w kuchni popijając ciepłą herbatę, cudowny poranek, który zostaje przerwany, kiedy Daniele wbiega do domu.

- Co się stało? - pytam, odkładając kubek.

- Przedstawiciele Rady niedługo tu będą. Wezwałem więcej żołnierzy i mają otoczyć teren, dwóch snajperów też. - mówi szybko.

- Okay. Idę się naszykować, a i naszykuj mi dodatkową broń. Zaraz tutaj przyjdę, bo muszę ją gdzieś schować.

- Jasne- odpowiada i wychodzi.

W tym czasie idę do sypialni mojego męża, chociaż teraz właściwie mojej. Wyciągam torbę a z niej pas noży i magazynek, tyle powinno wystarczyć. Następnie chowam wszystko co może wydawać się podejrzane do garderoby, a tam do skrytki między ubraniami. Grzebanie, jak się okazuje, czasami się opłaca. Gotowa schodzę na dół, gdzie czeka Daniele.

- Najłatwiejsze miejsce do schowania broni, kiedy mnie zaatakują. - rzucam.

Mężczyzna chwilę bada pomieszczenie aż zatrzymuje wzrok na wyspie kuchennej.

- Tu- wskazuje. - A właściwie. - mówi i podnosi palec wskazujący. - To tu. - pokazuje na część blatu, która znajduje się po stronie kuchni. - Trzeba tylko czymś przykleić. Może taśmą?

- Przecież się oderwie. - mówię.

- Improwizuję! - mówi urażony. - Przykleję to cholerną taśmą budowlaną i wtedy się nie oderwie. -mówi i idzie do wyjścia. Mężczyźni.

Kiedy otwiera drzwi, jego telefon wydaje z siebie dźwięk.

- Kurwa! - krzyczy i wraca do mnie.

Bierze jedno z krzeseł i stawia je po stronie kuchennej, na nim kładzie broń i wsuwa je tak głęboko jak może, aby nie było widać broni.

- Ani słowa na ten temat. - grozi mi placem. - Zaraz tutaj będą. Za dziesięć...dziewięć...- przerywa mu dźwięk kół na podjeździe. - Cholerne skurwysyny, wszędzie im się śpieszy. -nie mogę się powstrzymać i śmieję się, ale szybko poważnieję, słysząc dzwonek do drzwi. - Nie bój się. Rafaele też tutaj jest, za moment przyjdzie. - kończy, kiedy drzwi uderzają o ścianę. Jakby trudno było je normalnie otworzyć. Do środka wchodzi czterech mężczyzn z Rady, w tym Tom i kilku ochroniarzy.

- Gadaj kurwa co zrobiłaś? - mówi jeden z nich do mnie.

Tak będziemy rozmawiać? No dobra, krzyżuję ramiona na piersi i pewnie staję w lekkim rozkroku.

- No kurwa nic. - mówię twardo.

- Nie wkurwiaj mnie! - krzyczy. Jest tak zdenerwowany, że jego twarz jest czerwona.

Dłonią ścieram jego ślinę z policzka, pieprzona świnia. Bez zbytecznego myślenia wymierzam mu policzek i cofam się do tyłu. Kiedy do niego dociera co zrobiłam rzuca się w moją stronę, ale ja już mam wyciągnięty pistolet w jego stronę.

- Nic nie zrobiłam, a ty mogłeś trzymać fiuta w spodniach. A swoją drogą to po co miałabym to zrobić? Kiary nawet nie znałam, ale ma dzianego ojca. Pomyśl tym zakutym łbem, co miałabym z tego ja albo ona? Ale on to już co innego, hmm?

- Ma rację, jedziemy do niego. - mówi Tom.

-Nie tak szybko. - mówi ten dureń.

- Spierdalaj albo cię zastrzelę. Obrażasz Capo. - mówi przybyły Rafaele. Ten mierzy wzrokiem to mnie to Daniele, spluwa na podłogę i wychodzą.

Dopóki śmierć nas nie rozłączy [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now