Rozdział 18

8K 244 1
                                    

Wracam do pokoju i idę prosto do drzwi balkonu, na zewnątrz słychać rozmawiających ludzi. Niestety nie jest ich mało, a co gorsza, nikogo nie znam. Pry drzwiach wejściowych wychwytuję Kiarę.

- Alex zaprosił swoją zabawkę? To ciekawe. - mówię głośno.

- Valentina, skarbie...Przepraszam. - odpowiada Lucia.

- Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina. To co teraz? - pytam.

Mama i Lucia mierzą się wzrokiem.

- W naszych rodzinach w dniu ślubu, pannie młodej przedstawia się jej obowiązki wobec...- zaczyna mama.

-Męża. - kończy Lucia.

Patrzę na nie oniemiała.

- Żartujecie sobie, prawda? - śmieję się. - Nie będę tego słuchać, po ślubie wracam do domu. - mówię poważnie.

- Z tym może być problem. - mówi Lucia.

- Alex ma mnie dość, a ja mam dość jego. Niech sobie rządzi czym chce, mną nie będzie.

Odpowiada mi cisza i karcący wzrok mamy.

- Myślę, że czas na wyjaśnienie przebiegu ceremonii. Obydwie rodziny zasiądą w kaplicy, aby oczekiwać na wsze przybycie. Następnie rozpocznie się ceremonia zaślubin, po której przyjdzie czas na ceremonię złączenia krwi. Ostatnim punktem jest wesele, dość skromne, ale Alex nie chciał niczego wystawnego. Twoja mama powiedziała mi, że nie znasz prawie nikogo z rodziny więc przy składaniu życzeń po prostu udawaj. - Lucia wzrusza ramionami. - Improwizacja działa cuda, wiem z doświadczenia.

- O co chodzi z tą ceremonią złączenia krwi? - pytam. Brzmi to dość, niecodziennie.

- Alex, twój mąż, natnie sobie i tobie dłonie a następnie będziecie wypowiadali słowa przysięgi. Całość musi zostać zatwierdzona przez Radę. - mówi mama. - I jest ona po włosku. - kończy.

- Gdzie masz obrączkę? - pyta matka Alexa.

- W garderobie, w pierwszej szufladzie komody.

Lucia znika i za chwilę wraca z pudełeczkiem w dłoni.

- Już czas na nas. - zwraca się do mojej mamy.

Mama podchodzi do mnie i całuje w czoło, obydwie wychodzą. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że nie powiedziały mi, kiedy mam iść. Z zamiarem dopełnienia ostatnich poprawek idę do łazienki, ale przerywa mi to pukanie do drzwi. Ktoś nie czekając na odpowiedź, wchodzi do pokoju, no tak, mogłam się domyślić. Zapach mięty i drzewa sandałowego omiata pokój, a ja wpatruję się w jego właściciela. Alex ubrał się tak jak zwykle na czarno, ale nie mogę powiedzieć, że źle wygląda. Wręcz przeciwnie, ma czarny trzy częściowy garnitur, a to niestety moja słabość. Każdy mężczyzna wygląda w nim dobrze, ale ten tutaj, nie mam słów. Czarne buty dodają mu elegancji, a czarne włosy w nieładzie frustracje, zawsze je poprawia, kiedy się denerwuje. Mierzy mnie wzrokiem i nie mówi nic, kiwa głową w stronę wyjścia więc, jak się domyślam, mam wyjść. Zamykam za sobą drzwi i idę za mężczyzną, który przy wyjściu z zamku zatrzymuje się i mało co nie wpadam na niego. Odwraca głowę do tyłu i patrzy groźnie spod brwi.

-Hmm.

Jasne, warcz sobie dalej, myślę. Poprawiam sukienkę i welon, a mężczyzna wyciąga ramię w moją stronę. Układam rękę w zgięciu jego i ruszamy. Kaplica znajduje się bardzo blisko zamku, ponieważ jest na jego terenie. Drogę do celu wyznacza nam ścieżka z płatków białych kwiatów, takich samych, które zdobią plac zamku. Przez ten czas milczymy. Kiedy wchodzimy do kaplicy a ktoś zaczyna grać ,,Hallelujah''. Wszyscy wstają i odwracają się w naszą stronę, mój stres osiąga apogeum, kiedy widzę, że w kaplicy jest ochrona, która nawet nie próbuje ukryć swojej broni. Podchodzimy do ołtarza, gdzie czeka już kapłan.

- Nadszedł najwyższy czas połączenia dwóch rodzin. To dzisiaj krwawe dzieci zapoczątkują nowy, lepszy dla wszystkich czas. Złączcie swoje prawe dłonie. - mówi. Moje myśli kierują się daleko stąd i nie wiem, kiedy, ale nadchodzi czas założenia obrączek. Sięgam po pierścień, który Alex nosił do tej pory i zakładam mu go z trudem na palec wymawiając słowa przysięgi, on robi to samo, ale zdecydowanie. Patrzy mi prosto w oczy i upewnia się czy obrączka jest na swoim miejscu.

- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. - mówi kapłan.

Alex cwanie się uśmiecha i kładzie swoja dłoń na moim policzku, kiedy widzę, że jego usta zbliżają się do moich, odwracam głowę w prawo. Powoduje to, że całuje mój policzek, jeżeli myślałam, że na tym się skończy byłam głupia. Zaciska dłoń na mojej twarzy i siłą odwraca w swoją stronę i tym razem całuje mnie brutalnie, wiem, że ma to być według niego kara. Nie oddaję pocałunku, co go jeszcze bardziej rozwściecza, na szczęście przestaje. Z kieszeni spodni wyjmuje scyzoryk, ten sam, który ukradł ojcu. Nacina palec, na którym jest obrączka i sięga po moją dłoń. Początkowo mu ją wyrywam, ale wzmacnia uścisk i tnie mój palec. Łączy nasze dłonie.

-Connesso con il sangue finché morte non ci separi.(Krwią złączeni, dopóki śmierć nas nie rozłaczy). - mówi.

Powtarzam to po nim. Większość mężczyzn w kaplicy wstaje i ogłasza, że małżeństwo uznają za zawarte. Wychodzimy z budynku i przyjmujemy życzenia gości, Kiara trzyma się na uboczu i bardzo dobrze. Jako ostatni wracamy do zamku, tym razem nie trzymamy się za dłonie. Wszyscy goście są już na miejscu, czyli w sali głównej. Pierwsze co zauważam, to białe kwiaty zwisające z sufitu, wygląda to jak z bajki. Większość przestrzeni zajmują stoły, na których palą się świeczki, co daje jeszcze lepszy klimat. Parkiet do tańca jest oświetlony przez lampiony ostawione naokoło niego. Stół wyznaczony dla pary młodej ozdobiony jest bardzo podobnie, ale dodatkowo wyróżniają go zielono białe kompozycje. Całość zapiera dech w piersiach. Goście trzymają kieliszki z szampanem i szczerzą się na nasz widok. Alex prowadzi nas na pusty parkiet i przybliża mnie do siebie. Jestem, delikatnie mówiąc, przerażona.

- Ja nie umiem tańczyć. - wyduszam, nie patrząc mu w twarz.

- Nie czas na żarty, dwieście osób czeka na nasz taniec. - mówi zdenerwowany.

- Mówię tak poważnie jak nigdy w życiu, Alex. Jestem przerażona. - trzęsę się i wiem, że on to tej musi czuć. Patrzy w dół na swoje buty.

- Stań na moje stopy. - mówi.

- Nie mogę, jestem za ciężka. - warczę.

- Val. - mówi ostrzegawczo.

- No dobra. - przewracam oczami. - Ale żeby nie było, że nie ostrzegałam.

Staję szpilkami na jego stopy. Muzyka zaczyna grać i niedowierzam. Tańczymy do ,,Perfect'' Eda Sheerana i Andrei Bocellego, muszę podziękować jego mamie. Nie ma między nami wolnej przestrzeni, co nie jest zbyt komfortowe i prawie spadam. Na szczęście Alex jest świetnym tancerzem i nikt tego nie zauważa. Kiedy piosenka się kończy idziemy na swoje miejsca wśród oklasków gości. 

Dopóki śmierć nas nie rozłączy [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now