#34

22 7 0
                                    


Pov Katie

Dni mijały coraz szybciej, a ja spędzałam długie godziny na nauce do egzaminu. Mimo że już go pisałam i wiedziałam wiele rzeczy to i tak musiałam je sobie przypomnieć. Chłopcy zawsze przeszkadzali mi w nauce, a o dziwo tym razem widziałam ich coraz rzadziej w Pokoju Wspólnym, czyli tam, gdzie się zazwyczaj uczyłam. Czasem też w bibliotece, ale tam to się ich nawet nie spodziewałam. Widać było gołym okiem, że coś knują, ale wolałam nie zagłębiać się w szczegóły i skupić na nadchodzącym egzaminie. Całe dnie spędzałam tak samo. Kończyłam lekcje, jadłam, uczyłam się i zamordowana szłam spać. Dlatego z tak wielkim uwielbieniem witałam weekend. Zawsze spałam wtedy do południa, bliźniaki z resztą też i razem szliśmy zjeść coś do kuchni, bo było już dawno po śniadaniu. Tego dnia też tak było. Musiałam obudzić tych dwóch rudzielców i zrobić coś, żeby wstali z łóżka, a to zadanie do najłatwiejszych nie należało. Gdy w końcu udało mi się po pół godzinie zwlec ich do kuchni, byłam z siebie niesamowicie zadowolona. Szłam, uśmiechając się pod nosem, co natychmiast przestałam robić, gdy zauważyłam kto stoi przy blacie z kubkiem herbaty w ręce. Jake... oczywiście na nikogo innego nie mogliśmy trafić. Widziałam jak twarze bliźniaków automatycznie przybierają na powadze i wrogości. Spojrzał się na nas z tym fałszywym uśmieszkiem, po czym duszkiem opróżnił cały kubek gorącej cieczy. Odstawił naczynie na blat przy zlewie, otarł z ust pozostałe krople herbaty i skierował się do wyjścia. Jeszcze w progu położył dłoń na ramieniu George'a, jednak jego wzrok utkwiony był we mnie.

— Obyś w końcu się odważył. — George napiął mięśnie po tych słowach. Nie odpowiedział jednak nic na jego zaczepkę tylko czekał aż ten zabierze dłoń z jego ramienia.

 Chłopak zilustrował nas jeszcze raz i wyszedł, zostawiając mnie w lekkim osłupieniu. Odważył? Co Jake miał na myśli? Byłam pewna, że chodziło o mnie, ale wiedziałam, że nie dowiem się niczego, bo od kilku dni chłopcy coś ukrywają. Postanowiłam nie pytać i zająć się tym, po co przyszliśmy do kuchni. Chwyciłam trzy wkłady z jajami i ruszyłam ku wyjściu, do którego odprowadziły mnie zdziwione spojrzenia bliźniaków. Nie wiedzieli, dlaczego tu przyszliśmy i nie miałam zamiaru im tego zdradzać. Po chwili dołączyli do mnie i szliśmy przez korytarze z masą jajek, ale nikt nie zadawał pytań, bo nie zdziwiło ich to. W końcu to my nieśliśmy te wkłady. Wszyscy tutaj byli przyzwyczajeni do gorszych rzeczy z naszej strony.
Gdy doszliśmy na Błonie, rozmawiając o zbliżających się wakacjach i planach na nie, okrążyłam sporej wielkości drzewo, które po części nas zasłoniło. Byliśmy daleko od szkoły zresztą specjalnie zabrałam ich z dala od granic terytorium Umbridge. Podałam każdemu po jednej paczce jajek i nim ci zdążyli zapytać po co im one chwyciłam jedno z nich i rzuciłam w George'a. Rozprysło się ono na jego ramieniu, brudząc przy tym mu twarz. Chłopak otworzył usta ze zdziwienia, zmrużył oczy i zaczął mnie gonić z jajkiem w ręce. Jego bliźniak wykorzystał tę sytuację i trafił go w prawe udo. Mina naszej ofiary była tak komiczna, że nie szło wytrzymać ze śmiechu. George nie tracąc ani chwili dłużej odpłacił się nam tym samym. Fred oberwał w klatkę piersiową, po czym chwycił się za nią, bo siła uderzenia była naprawdę duża. Mimo to parsknął śmiechem widząc plamę w kształcie myszy na swojej koszulce. Ja natomiast, próbując uniknąć pocisku dostałam nim w łokieć. Zaczęła się prawdziwą jajeczna bitwa. Na każdym z nas tkwiły przyczepione żółtkiem i białkiem skorupy. Śmialiśmy się do rozpuku rzucając kolejnymi jajkami. Fred miał nawet jedno na głowie, skapywało mu ono na barki i plecy. Został mi ostatni "pocisk", który postanowiłam wykorzystać na George'a. Chłopak spojrzał się akurat na mnie, a ja z chytrym uśmiechem podrzuciłam jajkiem do góry, po czym wzięłam zamach i z całej siły rzuciłam w jego stronę. Ten jednak zdążył zrobić unik, a jajko trafiło w osobę stojącą za nim, którą okazała się Umbridge. Nie miałam pojęcia, że ta za nim stała, nie słyszałam nawet jak szła. Teraz to już na pewno miałam przechlapane. Jajko wylądowało w jej biuście i spływało wzdłuż jej mostka. Ta zdezorientowana uniosła ręce wyżej, patrząc na swój różowy kubraczek, w którym chodziła nawet jak na polu było ponad dwadzieścia stopni. Pisnęła cicho, unosiła wzrok na mnie, po czym jednym ruchem różdżki wyczyściła swoje ubranie, jak i nasze. Rozkazała nam iść za nią co równało się kolejnym szlabanem lub inną karą. Nie myliłam się już po chwili staliśmy w sali od Eliskirów, w której był też Sneap. Widząc naszą trójkę jego mina z kompletnie bezuczuciowej stała się jeszcze smętniejsza.

— Profesor powie wam co macie posprzątać za karę. — powiedziała na odchodne, zostawiając nas samych. Kolejny szlaban mam nadzieję, że ostatnio już w tym roku. Z powodów naszych licznych kar można by zapełnić cały zeszyt bezsensownymi opisami. Znalazłyby się tam ,,Uczniowie pomalowani kota woźnego na różowo", ,,Uczniowie uczyli kota woźnego latać" ,,Uczniowie pomalowali woźnego na różowo" i w sumie wiele innych. Myśląc tak nie zauważyłam kiedy George postawił przede mną miła do szorowania podłóg. Ocknęłam się jak z transu i chwyciłam kij, który ten trzymał. Zaczęłam niechętnie sprzątać, rozmawiając międzyczasie z chłopakami. Mimo dobrego towarzystwa, nie licząc oczywiście naszego profesorka, i tak nie chciało mi się porządkować tej sali.

— Panie profesorze a od ilu lat pan uczy w Hogwarcie? Uczył pan kiedyś innego przedmiotu? Z jakich przedmiotów był pan słaby w szkole? W ogóle to gdzie śpią nauczyciele? Też macie zwierzątka albo może latające łóżka? Oooo a fotele na biegunach? — każde pytanie wylatywało z moich ust jak strzała, nie dając możliwości odpowiedzieć na poprzednie. Widziałam jak irytacja bierze w nim górę. Spoglądnął na mnie ostrzegawczo, a ja nadal czekałam na jakąkolwiek odpowiedź lub reakcje.

— Idź już stąd Black.i zabierz kolegów ze sobą. — warknął ozięble, na co my bez sprzeciwu ruszyliśmy w stronę drzwi, odkładając uprzednio mopy lub szmatki. Wyszliśmy i zamknęliśmy za sobą drzwi, po czym spojrzeliśmy po sobie, a raczej to oni patrzyli na mnie. Przybiliśmy ze sobą piątki, niedowierzając w to, co się właśnie stało. Bliźniacy mi pogratulowali uświadamiając przy tym coś. Właśnie dokonałam czegoś wielkiego. Sprawiłam, że Snape miał mnie dość na tyle, że odpuścił nam szlaban. No, no, no trzeba to uczcić.

Wonderful MuggleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz